Kulisy rezygnacji żony Andruszkiewicza. "Prezes nie był zadowolony"
Jak ustaliła nieoficjalnie Wirtualna Polska, decyzja o rezygnacji żony wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza z funkcji prezesa Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu zapadła na Nowogrodzkiej. – Prezes Kaczyński był zirytowany. Dowiedział się o nominacji od współpracowników, kazał natychmiast sytuację przeciąć – mówi informator WP.
10.09.2020 14:18
Przypomnijmy, Kamila Andruszkiewicz została prezesem Fundacji 26 sierpnia. Nominacja wywołała lawinę komentarzy i oburzenia. Jak ujawnił onet.pl, żona polityka nie miała za sobą doświadczeniu w zarządzaniu. Według sprawozdania finansowego za 2019 rok, jej zarobki mogły sięgnąć ok. 175 tys. zł rocznie. Kilka dni później, Kamila Andruszkiewicz ogłosiła, że rezygnuje ze stanowiska. Jak ustaliła Wirtualna Polska, stało się to po tym, jak o sprawie dowiedział się prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Mówiąc delikatnie, prezes nie był zadowolony z powołania żony Andruszkiewicza na tak intratne stanowisko. Przez kilka dni mówiono tylko o tej nominacji, padały oskarżenia o nepotyzm. Prezes dał wyraźnie do zrozumienia, że szybko trzeba to przeciąć – mówi nam osoba z otoczenia kierownictwa PiS.
Za nominację miało się "oberwać” premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który dwa lata temu - ku zaskoczeniu wielu polityków w PiS - powołał Andruszkiewicza na stanowisko wiceministra cyfryzacji.
Według ustaleń WP, to jednak nie premier, ale jego bliski współpracownik Cezariusz Lesisz miał "organizować" pracę dla żony wiceministra. Lesisz jest prezesem Agencji Rozwoju Przemysłu, która nadzoruje fundację.
W latach 80. XX w. współtworzył razem z śp. Kornelem Morawieckim "Solidarność Walczącą”, później był jego osobistym kierowcą. W 2017 r. stanął na czele gabinetu politycznego obecnego prezesa Rady Ministrów, by niedługo później objąć stanowisko pełnomocnika premiera ds. rozwoju gospodarczego.
- Popełniliśmy błąd – mówi nam współpracownik premiera. – Wystarczyło wpisać nazwisko Andruszkiewicz w wyszukiwarkę Krajowego Rejestru Sądowego i od razu, jak na tacy, pokazywały się wszystkie informacje. To nie powinno być stanowisko prezesa czy członka zarządu... – dodaje nasz rozmówca.
W kuluarach mówi się, że już niedługo sam Andruszkiewicz będzie musiał szukać nowej pracy. Powód? Planowana na przełom września i października rekonstrukcja rządu.
Według przecieków z negocjacji w ramach Zjednoczonej Prawicy, resort cyfryzacji ma być zlikwidowany i włączony do ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji. Druga wersja mówi o podzieleniu cyfryzacji między MSWiA i Kancelarię Premiera. W związku z tym, jest niemal pewne, że z resortu odejdzie minister Marek Zagórski. Najprawdopodobniej razem z nim również Andruszkiewicz.
– Prędzej odejdzie do Kancelarii Premiera lub do spółki skarbu państwa, aniżeli do ministerstwa na czele z Mariuszem Kamińskim – twierdzi nasze źródło. Polityk, oprócz funkcji sekretarza stanu, jest również parlamentarzystą.
Przypomnijmy, że Andruszkiewicz w 2015 r. wszedł do Sejmu z listy Kukiz’15 — podobnie jak Kornel Morawiecki. Dwa lata później opuścił Kukiza i został członkiem koła "Wolni i Solidarni".
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w Kancelarii Premiera pracuje Małgorzata Zwiercan, była bliska współpracowniczka Morawieckiego seniora, która w poprzedniej kadencji Sejmu była posłanką koła "Wolni i Solidarni". Jak informował szef KPRM Michał Dworczyk, Zwiercan "jest ekspertem w biurze Prezesa Rady Ministrów".
Po rezygnacji ze stanowiska, w obronie żony stanął osobiście wiceminister Andruszkiewicz. Twierdził, że miała kompetencje do objęcia funkcji prezesa Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu, a decyzję o odejściu podjęła sama.
"Kamili nigdy nie zależało na tym, by pełnić jakieś ładnie brzmiące stanowiska dla samych stanowisk, interesuje ją wyłącznie ciężka praca. Stąd też m.in. decyzja o rezygnacji z funkcji Prezesa Fundacji, aby to jasno udowodnić. (...) Liczy się tylko to, że nazywa się Andruszkiewicz. A to na starcie powoduje, że dla moich przeciwników jest osobą, którą można bez pardonu atakować i opluwać. Smutne, ale prawdziwe. Kamila zrozumiała to i widząc, jak jesteśmy atakowani, samodzielnie (nie pod żadnymi tajemniczymi naciskami, które dziś wymyślają dziennikarze), podjęła decyzję o rezygnacji z kierowania Fundacją" - napisał Andruszkiewicz.