Kulisy Anszlusu Austrii. Hitler nastraszył Kurta von Schuschnigga i zajął cały kraj bez wystrzału
Gdyby kanclerz Austrii w lutym 1938 r. wiedział, co kryje się za ciepłym zaproszeniem Hitlera, z pewnością wypaliłby kilka papierosów na zapas. Podczas negocjacji Hitler odebrał mu możliwość zapalenia choćby jednego papierosa. To na początek. Potem zabrał mu honor, pozycję, wreszcie państwo i naród, który dwa miesiące później niemal jednogłośnie poparł swego Fuhrera. Jednak tego dnia dr. Kurtowi von Schuschniggowi, który wypalał dziennie 60 papierosów, najbardziej chyba brakowało nikotyny.
Po wojnie, sądzony przez trybunał w Norymberdze feldmarszałek Wilhelm Keitel przyzna bez wahania: Schuschnigg został załatwiony. Tymczasem jednak, 12 lutego 1938 roku, kanclerz generalny Austrii nie przypuszczał, by wizyta w Berchtesgaden mogła być przełomowa w stosunkach jego kraju i niemieckiej III Rzeszy. Przygotowujący spotkanie ambasador Austrii Franz von Papen zapewniał Schuschnigga, że rozmowa z Fuhrerem nie musi przynieść konkretnych rezultatów, a wzajemną niezależność dalej będzie gwarantował pakt z 1936 roku.
Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z przewidywaniami. Tuż przed wejściem do sali obrad von Papen zapewniał kanclerza Austrii, że Hitler jest we wspaniałym nastroju. I rzeczywiście Fuhrer przywitał austriackiego kanclerza przyjaźnie i zaprosił do środka. Jednak wraz z zamknięciem drzwi klimat rozmów znacznie się ochłodził.
Kurt von Schuschnigg, rok 1934 fot. Wikimedia Commons
Schuschnigg jako wytrawny dyplomata zdążył jeszcze zagaić o roztaczających się wokół pięknych widokach, ale szybko został sprowadzony na ziemię. - Nie spotkaliśmy się tu, by rozmawiać o widokach lub pogodzie - stwierdził Adolf Hitler. Niezrażony kanclerz Austrii podziękował gospodarzowi za możliwość rozmowy i zapewnił go, że zgodnie z duchem układu z 1936 roku Wiedeń będzie dalej prowadził politykę proniemiecką.
Podczas rozmowy Kurt von Schuschnigg cały czas zwracał się do Hitlera per "panie kanclerzu Rzeszy". Natomiast Hitler odnosił się do swojego rozmówcy jak do osoby prywatnej lub wręcz do swojego podwładnego, z pracy którego nie jest zadowolony. - Mam do spełnienia historyczne zadanie i wypełnię je, gdyż Opatrzność powołała mnie do tego. Uskrzydla mnie miłość mojego narodu. Mam takie samo, a może i większe prawo nazywać siebie Austriakiem, panie Schuschnigg! Niech pan spróbuje przeprowadzić w Austrii wolne referendum, w którym bylibyśmy kontrkandydatami. Wtedy pan zobaczy...! - przemawiał wódz III Rzeszy.
Schuschnigg przerażony już nieco arogancją Hitlera przyznał jedynie, że plebiscyt jest niemożliwy ze względów formalnych. Jednak Hitler kontynuował swój dyplomatyczny blitzkrieg. - To pan tak mówi, panie Schuschnigg. Wystarczy jeden mój rozkaz, a ten humorystyczny system obrony Austrii zostanie rozniesiony - uciął. Zawoalowane w języku dyplomacji ostrzeżenia Schuschnigga przed rozlewem krwi i wojną w żaden sposób nie mogły powstrzymać Hitlera. Parł dalej na przerażonego kanclerza Austrii uznając jego galanterię za słabość. W końcu postawił mu ostateczne ultimatum. Albo przyjmie jego warunki, albo losy Austrii uniezależnią się zupełnie od niej samej.
Adolf Hitler i Arthur Seyss-Inquart we Wiedniu w marcu 1938 r. fot. Bundesarchiv/Wikimedia Commons
Szczegółowych żądań nie przedstawił mu jednak od razu. Pozwolił Schuschniggowi na chwilę oddechu. W rzeczywistości dał mu czas, by lęk i niepewność kanclerza Austrii rozrosły się do odpowiednich rozmiarów. Austriacki szef rządu wraz ze swoim ministrem spraw zagranicznych starali się ogarnąć przyspieszony bieg zdarzeń, gdy zostali wezwani do sąsiedniego pokoju. Tam czekali już na nich niedawno mianowany szef MSZ Joachim von Ribbentrop i von Papen. Ten pierwszy przekazał Schuschniggowi notę z warunkami, które były nie do spełnienia. Zgodnie z nimi rząd Austrii praktycznie tracił jakąkolwiek kontrolę nad swoją policją i służbami bezpieczeństwa. Miałby tego dopilnować Arthur Seyss-Inquart, który objąłby tekę ministerstwa spraw wewnętrznych.
Poza tym Wiedeń zobowiązałby się również do uwolnienia wszystkich uwięzionych narodowych socjalistów, w tym zabójców Elgenberga v. Dollfussa, poprzednika Schuschnigga i jego mentora.
Ribbentrop zastrzegł ponadto, że te warunki nie podlegają już jakimkolwiek negocjacjom. Z kolei von Papen, który dopiero co zapewniał o wspaniałym humorze Hitlera i niezobowiązującym charakterze rozmów, przyznał, że jest równie zaskoczony całą sytuacją, ale nadal jest przekonany o dobrej woli Niemiec wobec Austrii.
W kolejnej turze rozmów Hitler postanowił "dać Schuschniggowi ostatnią szansę". Kanclerz Austrii nie mógł jednak podjąć podobnych zobowiązań choćby ze względów konstytucyjnych. Hitler wpadł w szał. A przynajmniej chciał, by tak go w tym momencie postrzegał jego rozmówca. Fuhrer zerwał się z krzesła i wrzasnął: Keitel! Szef Naczelnego Dowództwa Wermachtu natychmiast się pojawił. Podobnie na oczach Schuschnigga i jego ministra spraw zagranicznych przewijali się kolejni generałowie lotnictwa i artylerii.
Ta demonstracja pełnej gotowości wojskowej była oczywiście blefem. Miała wystraszyć i złamać gości z Austrii. Akcja była zaplanowana z wielkim rozmachem i jednocześnie w najdrobniejszych szczegółach. Jej organizatorzy wiedzieli, że Schuschnigg był nałogowym palaczem. Austriacki szef rządu cierpiał nie mogąc wypalić choćby jednego papierosa. Zakazał mu tego sam Fuhrer. Jednocześnie Keitel wydał rozkazy na szeroką skalę, by rozgłaszać plotki o przygotowaniach do zbrojnego ataku na Austrię. Te zabiegi miały rozkojarzyć i załamać gościa w siedzibie Hitlera w Berchtesgaden.
Sam Schuschnigg i jego szef dyplomacji Guido Schmidt myśleli, że lada moment zostaną aresztowani przez swojego gospodarza. Nie mogli być spokojni o własne życie. W końcu kilka lat wcześniej inny kanclerz Austrii zginął od kul narodowych socjalistów.
Krótko po scenie odegranej przez Hitlera Schuschnigg załamał się i podpisał memorandum, które w rzeczywistości historycy określają jako "bezwarunkową kapitulację Austrii".
Dalej zdarzenia potoczyły się już szybko. Prezydent kraju Wilhelm Miklas ostatecznie zgodził się na warunki kanclerza III Rzeszy. Ministrem spraw wewnętrznych mianował Seyssa-Inquarta, a wszyscy aresztowani narodowi socjaliści zostali uwolnieni.
Tylko Żydzi i kler byli przeciwko
Kutr v. Schschnigg podjął wprawdzie jeszcze jedną próbę rozpisując plebiscyt, w którym sami Austriacy mieliby zdecydować, czy chcą niezależnej Austrii. Jednak Hitler ponownie wpadł w szał, o czym skrzętnie doniósł szefowi rządu Austrii świeżo mianowany na stanowisko resortu spraw wewnętrznych człowiek Hitlera Seyss-Inquart. - Hitler nie panuje nad sobą, wszyscy są wściekli - oznajmił.
Goering zażądał, by w ciągu godziny odwołać plebiscyt. W przeciwnym razie "podejmie właściwe kroki".
Kurt von Schuschnigg ugiął się po raz kolejny. Odwołał plebiscyt i podał się do dymisji. Hitler poszedł za ciosem. Zażądał powołania na jego stanowisko swojego człowieka obecnego już w rządzie - Seyssa-Inquarta.
Zdecydowaną postawą wykazał się w tym momencie prezydent kraju Wilhelm Miklas ogłaszając, że nie powoła nowego kanclerza i nie podda się przemocy. Hermann Goering kazał go usunąć. Ostatecznie prezydent podpisał nominację narzuconego kanclerza.
Zwolennicy niezależnej Austrii próbowali jeszcze namawiać Schuschniga i Miklasa, by odwołali się do społeczności międzynarodowej. Czy jednak mieli na kogo liczyć? Ich naturalnym sojusznikiem były Włochy. Jeszcze cztery lata wcześniej wódz faszystowskiej Italii Benito Mussolini sprzeciwił się podporządkowaniu również faszystowskiej Austrii nazistowskim Niemcom. Hitler obawiał się więc reakcji Benito Mussoliniego. Niesłusznie. Duce nie był mile widziany na salonach Europy, dlatego musiał szukać przyjaciół w Berlinie. Mussolini przyjął więc sprawę Austrii ze zrozumieniem dla... Fuhrera. Tym samym zyskał sobie jego dozgonną wdzięczność. Sam Hitler nie potrafił jej nawet ukryć. - Proszę powiedzieć, że nigdy, nigdy mu tego nie zapomnę. Niech będzie, co chce. Jeśli kiedykolwiek znajdzie się w jakimś kłopocie czy niebezpieczeństwie, może liczyć na moją pomoc. Choćby cały świat zwrócił się przeciw niemu - mówił przejęty Hitler do swojego ambasadora we Włoszech. Ta deklaracja nie była czczym gadaniem
rozentuzjazmowanego dyktatora. Nieco ponad 5 lat później Hitler za pomocą swoich komandosów wydobędzie Mussoliniego z aresztu, w którym Duce zamknęli jego rodacy.
Tłumy witające niemieckich nazistów we Wiedniu w marcu 1938 r. fot. Bundesarchiv/Wikimedia Commons
Tymczasem 12 marca wojska niemieckie wkroczyły do Austrii. Goering radośnie mówił Ribbentropowi, że poza Żydami i klerem nikt nie jest przeciwko nim.
10 kwietnia plan Sonderfall Otto - tak brzmiał kryptonim anszlusu - przypieczętowano referendum, w którym, według oficjalnych wyników, niemal 100 procent Austriaków opowiedziało się za przyłączeniem do Rzeszy.
Berlinowi pozostało jeszcze tylko dobrze sprzedać anszlus pod względem propagandowym. Goering dokładnie poinstruował w tej sprawie Ribbentropa, który miał oznajmić Europie, że informacje o ultimatum, presji i przemocy są tylko fantazją Schuschnigga.
Byłemu kanclerz federalnemu Austrii pozostało już jedynie palić jednego papierosa za drugim, w oczekiwaniu na transport do obozów w Buchenwaldzie i Dachau.
Sławomir Cedzyński, Wirtualna Polska