Kulczyk: Giertych chciał "kwitów" na Kwaśniewskiego
Członek komisji Roman Giertych spotkał się ze mną kilka tygodni temu, i zapewnił mnie, że jeśli dostarczę dokumenty mogące oczernić prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, nie zostaną przeciwko mnie rozpoczęte czynności śledcze - napisał Jan Kulczyk w oświadczeniu odczytanym przez jego pełnomocnika prof. Jana Widackiego przed komisją śledczą ds. PKN Orlen. Roman Giertych zaprzeczył, jakoby spotykał się z Janem Kulczykiem.
09.11.2004 | aktual.: 09.11.2004 14:04
"Kwity" na prezydenta
Zamiast wezwanego biznesmana przed komisję śledczą do spraw PKN Orlen stawił się mecenas Jan Widacki. Poinformował on, że w drodze do Polski, w czasie międzylądowania w Londynie, jego klient poczuł się gorzej i trafił do szpitala.
Roman Giertych wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. PKN Orlen przyznał, że jakiś czas temu na Jasnej Górze Kulczyk zagadnął go. Zagadnął mnie, ja mu nie radziłem, aby przedstawił informacje o panu prezydencie, czy dawał kompromitujące materiały odnośnie prezydenta. Zdawkowo przekazałem mu informacje, że powinien mówić prawdę, a jeśli jakieś dokumenty chciałby przekazać komisji, zawsze może to zrobić - dodał poseł LPR. Nie doszło jednak - powiedział poseł LPR - do rzekomych prób przekonywania Kulczyka do dostarczania informacji kompromitujących prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Kulczyk napisał też, że w obawie o swoje bezpieczeństwo wnosi, aby przesłuchanie odbyło się w Londynie lub gdzie indziej za granicą.
W oświadczeniu odczytanym przez mec. Widackiego, Kulczyk zwrócił uwagę, że rozpętano przeciwko niemu bezprzykładną, pełną pomówień i insynuacji kampanię oszczerstw i podejrzeń. Tym samym pozbawiono go elementarnych praw jako człowieka i obywatela.
Zbigniew Wassermann (PiS), w odpowiedzi na oświadczenie Jana Kulczyka odczytane przez jego pełnomocnika mec. Jana Widackiego, podkreślił, że prezydium sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen zwróciło się do prokuratury, by ta dokonała oceny przesłanek ewentualnego zabezpieczenia majątku Kulczyka. Wassermann był autorem tego wniosku.
Kulczyk się broni
Mec. Widacki przytoczył fragment oświadczenia Kulczyka, w którym ten, powołując się na "Rzeczpospolitą" z 29.10.2004 roku, napisał, że "Poseł Zbigniew Wassermann rozważa, czy nie można by mi zająć majątku, na podstawie ustawy o 'opodatkowaniu majątku pochodzenia z nielegalnego źródła'".
"Jest to pomówienie. Z ust posła - członka Sejmowej Komisji Śledczej - pada obrzydliwe pomówienie: majątek Jana Kulczyka pochodzi z nielegalnego źródła! - oświadczył Kulczyk. - W związku z tym stanowczo oświadczam, że mój majątek pochodzi ze źródeł legalnych, a legalność jego pochodzenia była wielokrotnie sprawdzana w przeszłości przez powołane do tego organy państwa i podlega bieżącej kontroli. Nie są mi znane jakiekolwiek choćby podejrzenia o nielegalność pochodzenia mojego majątku" - oświadczył poznański biznesmen.
Jak mówił Wassermann, z odtajnionych notatek Agencji Wywiadu wynika, że "Kulczyk poinformował organy ścigania o wielkiej korupcji, że miał się powołać na płatną protekcję, że miał w rozmowie z agentem wywiadu rosyjskiego rozmawiać o wrażliwych sprawach". Tak wygląda nieszczęśliwy pan Kulczyk atakowany wściekle przez Wassermanna, który dybie na jego majątek i grozi mu, aż do tego stopnia, że Kulczyk musi być przesłuchany w Londynie - ironizował poseł PiS.
Zwolnienie Kulczyka
Kulczyk napisał, że jest w stanie stanąć przed komisją, choć - wedle zaleceń lekarzy - nie powinien.
Widacki przedstawił zaświadczenie lekarskie, z któego wynika, że Kulczyk stawił się na badania lekarskie, nie ma jednak rozpoznania, które zdaniem ekspertów powinno być w dokumencie zwalniającym ze stawienia się przed komisją. Sejmowa komisja śledcza do spraw PKN Orlen - po konsultacji z ekspertami - przyjęła pełnomocnictwo Jana Widackiego do reprezentowania Jana Kulczyka przed komisją. 5 członków komisji głosowało za przyjęciem pełnomocnictwa, 6 wstrzymało się od głosu.
Najbogatszy Polak przebywał wcześniej na leczeniu w Stanach Zjednoczonych. W poniedziałek miał wrócić do Polski.
Jeszcze w samolocie Kulczyk udzielił wywiadu brytyjskiemu dziennikowi "Financial Times", w którym stwierdził, że wraca do Polski z obawą o bezpieczeństwo swoje i swojego majątku. Zaprzeczył też, jakoby chciał czerpać korzyści ze swoich znajomości w kręgach politycznych.
O co chcieli go zapytać
Właśnie o to zamierzał go zapytać podczas przesłuchania poseł Konstanty Miodowicz. Gość radiowej "Trójki" wyjaśnił, że liczy na uzyskanie informacji czy przyjaźń z byłym premierem Leszkiem Millerem i prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim niosła jakieś gospodarcze korzyści dla poznańskiego biznesmena.
Z kolei przewodniczącego komisji Józef Gruszka przyznał, że najbardziej interesuje go kwestia spotkania Kulczyka z byłym rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem i sprawa ewentualnego handlu Rafinerią Gdańską.
Posłowie z komisji śledczej brali pod uwagę, że Jan Kulczyk nie będzie chciał odpowiadać na pytania, a w jego imieniu oświadczenia wygłoszą prawnicy. Konstanty Miodowicz powiedział w "Trójce", że jeżeli Jan Kulczyk przyszedłby na dzisiejsze przesłuchanie z pełnomocnikami i odmówiłby odpowiadania na pytania, to można domniemywać, że ma coś do ukrycia.
Dwa główne wątki, które miały być poruszone podczas wtorkowego przesłuchania, to kwestia zatrzymania w lutym 2002 roku ówczesnego prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego przez UOP oraz sprawa wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem.
Kolejny termin przesłuchania Kulczyka przed komisją śledczą przewodniczący komisji Józef Gruszka wyznaczył na 30 listopada.