Kuchciński: Gronkiewicz-Waltz wygrała także dzięki lewicy
Jest kilka przyczyn przegranej Marcinkiewicza: poparcie Kwaśniewskiego i Borowskiego dla Gronkiewicz-Waltz, kampania negatywna opozycji, niedocenianie okresu prezydentury Lecha Kaczyńskiego i kłopoty PiS-u z polityką informacyjną - od wielu lat część komentatorów politycznych jest nastawiona do PiS-u negatywnie - powiedział Marek Kuchciński (Prawo i Sprawiedliwość) w "Sygnałach Dnia PR1".
27.11.2006 | aktual.: 27.11.2006 12:32
"Sygnały Dnia PR1":Już pan wie, czemu tak się stało, czemu oddaliście Warszawę, największe miasta w Polsce, sejmiki wojewódzkie?
Marek Kuchciński: Mogę mówić o wstępnych pewnych intuicjach. W Warszawie bez wątpienia to była rywalizacja dwóch ważnych postaci politycznych i tutaj chyba rzeczywiście okazało się, że pani Hanna Gronkiewicz-Waltz uzyskała zwycięstwo dzięki poparciu pana Kwaśniewskiego i pana Borowskiego, to jest jedna z przyczyn. I bez wątpienia pewne przyczyny są związane z pewną kampanią negatywną względem poprzednich władz. Także i niedocenianie okresu prezydentury Lecha Kaczyńskiego, bo jednak nie jest prawdą, że Warszawa słabła, choćby zmniejszając inwestycje. Wprost przeciwnie: w rankingu miast europejskich czy światowych Warszawa znalazła się na dużo wyższym miejscu aniżeli sześć lat temu. (...) Jedną z przyczyn przegranej były kłopoty z polityką informacyjną, ale myślę, że nie tylko. Nie tyle z naszej winy, co ze względu na to, że jednak część komentatorów politycznych niechętnie nastawiona jest do Prawa i Sprawiedliwości już od wielu, wielu lat.
A nie ma winy po stronie PiS-u i nie ma winy po stronie tego, jak została przeprowadzona kampania na przykład?
- Myślę, że bez wątpienia odpowiedzialność za to ponosimy także i my, Prawo i Sprawiedliwość, nasi działacze. Mam na myśli efekty wyborów do Rady Miasta Warszawy, z tym, że pamiętajmy o tym, że w porównaniu z wynikiem sprzed czterech lat, to Prawo i Sprawiedliwość uzyskało dużo większe poparcie, o parę procent większe poparcie aniżeli cztery lata temu. Tak że w porównaniu z wcześniejszymi wyborami możemy mówić o umiarkowanym sukcesie.
Co będzie dalej z Kazimierzem Marcinkiewiczem?
- Oczywiście, przede wszystkim Kazimierz Marcinkiewicz sam podejmie decyzję. Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem dla nas wszystkich i dla polityki państwa byłoby, gdyby pozostał w polityce, dlatego że jest to bardzo doświadczony polityk nie tylko ze względu na popularność, ale wiedzę i praktykę, doświadczenie pracy w Sejmie. I nie byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem, gdyby nawet wybrał się na jakiś kilkuletni urlop, nazwijmy to w cudzysłowie, urlop polityczny.
W Warszawie cztery lata temu wygrał Lech Kaczyński i nie miał z tym większych problemów. W tym roku Kazimierz Marcinkiewicz przegrał. Przegrał, mimo że był najpopularniejszym politykiem w Polsce.
- Tak. Myślę, że chyba zabrakło może nam determinacji, generalnie rzecz biorąc, żeby bardziej energicznie przeciwstawić się czy dementować niektóre informacje rozpuszczane powszechnie negatywne na nasz temat.