"Kubuś Puchatek" już zawsze będzie rządził Chinami. Internauci wyśmiewają decyzję chińskich komunistów
Prezydent USA już niedługo może przestać być najpotężniejszym człowiekiem na świecie. Jego miejsce zając chce prezydent Chin. W Pekinie internauci używają Misia Puchatka by ominąć cenzurę. Krytykują możliwość dożywotniego sprawowania władzy przez Xi Jinpinga.
Krótka depesza oficjalnej, chińskiej agencji informacyjnej Xinhua przyniosła wiadomość zmieniającą świat, w którym żyjemy, albo przynajmniej świat, w którym żyje 1,4 mld Chińczyków. Dwa krótkie zdania informują, że komitet centralny Komunistycznej Partii Chin postanowił zmienić konstytucje i znieść maksymalny, wynoszący dwie kadencje, okres sprawowania władzy przez prezydenta i wiceprezydenta.
W praktyce oznacza to, że prezydent Xi Jinping nie musi się już zastanawiać nad koniecznością przejścia na emeryturę w 2023 r. Dalej będzie mógł sprawować urząd niepodzielnie rządząc krajem i przejść do historii jako człowiek, który zdetronizował USA i przekształcił Państwo Środka w najpotężniejsze mocarstwo na świecie. O tym przynajmniej marzy.
Cenzura walczy z Kubusiem Puchatkiem
Chińska cenzura szybko zareagowała na internetową dyskusję o przyszłości kraju i jego prezydenta. Zablokowano nie tylko wypowiedzi krytyczne, ale, na wszelki wypadek, także pochwały pod adresem Xi Jinpinga. Zwolennicy decyzji partii wskazują, że w Niemczech też nie obowiązuje kadencyjność, a nikt nie zarzuca kanclerz Agneli Merkel autorytarnych zapędów. Krytycy nie skąpią złośliwości. - Moja matka naciska, żebym wyszła za mąż i miała dzieci za czasów Xi. Teraz mogę odetchnąć z ulgą. Mam mnóstwo czasu – kpi internatuka.
W chińskim Internecie furorę robi ilustracja z Kubusiem Puchatkiem ściskającym dzbanek miodu i podpisem "Znajdź coś co cię uszczęśliwia i się tego trzymaj!" W przeszłości Puchatek wielokrotnie wykorzystywany był do ilustrowania i krytykowania posunięć prezydenta. Z tego powodu na cel brali go cenzorzy.
Cały świat na wyciągnięcie ręki
Globalne ambicje 65-letniego polityka nie są tajemnicą. Wkrótce po przejęciu kontroli nad partią w 2012 r. i objęciem prezydentury w kilka miesięcy później Xi Jinping rozpoczął wielką czystkę na szczytach władzy, dzięki której żadna partyjna klika już mu nie zagraża. Po umocnieniu rządów zajął się budową mocarstwowej pozycji Chin.
W partii i państwie obowiązuje zasada absolutnej lojalności. Każdy, kto tę zasadę zrozumie i stosuje może się bogacić w granicach wytyczonych przez władze. Rozwój gospodarczy daje prezydentowi szanse na realizację ambicji globalnych. Jego sztandarowym programem jest budowa Nowego Jedwabnego Szlaku, czyli sieci korytarzy komunikacyjnych opasujących glob od Państwa Środka po Europę.
Sąsiadów niepokoją zbrojenia Chin i stopniowe przejmowanie kontroli nad kolejnymi, strategicznie ważnymi rejonami. Klasycznym już przykładem chińskiej ekspansji jest Afryka, dostarczająca surowców napędzających wzrost gospodarczy. Zwolennicy Xi Jinpinga podkreślają, że prezydent nie chce zbudować kultu jednostki na wzór Mao Zedonga. Jeżeli Pekinowi uda się utrzymać wzrost gospodarczy na poziomie 6 – 7 proc. rocznie, to w ciągu jednej lub dwóch dekad Chiny, które są obecnie drugą gospodarką na świecie, prześcigną Stany Zjednoczone.
Kadencyjność, a więc formalne ograniczenie okresu prawowania władzy, postrzegana była jako jedyna, realna bariera uniemożliwiająca Xi Jinpingowi realizację celów długofalowych. Z problemem tym bardzo kreatywnie poradził sobie Władimir Putin żonglując stanowiskami prezydenta i premiera. Z perspektywy Pekinu byłoby to niepoważne. Krytycy posunięcia Xi Jinpinga uważają, że decyzja, która ma umożliwić Chinom osiągnięcie statusu supermocarstwa dzięki silnemu i jednolitemu przywództwu, paradoksalnie stanie się tym, co zahamuje rozwój państwa. Silni przywódcy mają skłonność do otaczania się ludźmi, którzy potwierdzają ich poglądy, a brak krytycznego myślenia prowadzi do błędów. Ian Brzeziński, amerykański politolog głęboko wierzący w siłę wolnego rynku, przekonywał mnie kiedyś, że autorytaryzm ograniczający swobodę działania obywateli w naturalny sposób skazuje Chiny na niepowodzenie.