Ktoś z kancelarii chciał skompromitować prezydenta?
Prokuratura Okręgowa w
Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie wycieku tajnego raportu ABW na temat incydentu w
Gruzji - informuje Radio Zet. Według nieoficjalnych informacji rozgłośni niektóre z tropów wiodą w stronę Pałacu Prezydenckiego.
08.12.2008 | aktual.: 08.12.2008 17:42
W raporcie ABW znalazła się teza, że ostrzelanie konwoju z prezydentem Kaczyńskim było najprawdopodobniej gruzińską prowokacją. Kiedy padła pierwsza seria z broni maszynowej, gruzińska ochrona w ogóle nie zareagowała a prezydent Micheil Saakaszwili był rozluźniony i uśmiechnięty. Agencja zawiadomiła prokuraturę ponieważ ujawniony przez dziennikarzy "Dziennika" dokument był poufny. ABW rozesłało raport do 16 najważniejszych osób w państwie.
"W odróżnieniu od innych tego typu spraw, w tej jest też szansa na wykrycie sprawcy przecieku" - podało też Radio Zet.
- 28 listopada tego roku prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ujawnienia treści dokumentu. Postępowanie prowadzone jest w kierunku artykułu 266 Kodeksu Karnego. Przestępstwo to zagrożone jest karą do 2 lat pozbawienia wolności a materiały objęte klauzulą poufne - mówi Radiu Zet rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk.
Martyniuk odmówił komentarza co do twierdzeń rozgłośni, która powołując się na swe nieoficjalne źródła podaje, że "niektóre ze zgromadzonych tropów wiodą w stronę Pałacu Prezydenckiego" oraz że " jest też szansa na wykrycie sprawcy przecieku".
W niedzielę 23 listopada w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Prezydenci, którzy jechali z Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. (był to nieplanowany wcześniej punkt wizyty Lecha Kaczyńskiego), zawrócili do stolicy Gruzji.
Według "Dziennika" w raporcie ABW stwierdza, że strzały w pobliżu samochodu, którym jechał prezydent Kaczyński, były gruzińską prowokacją. Jak pisze gazeta, zdaniem ABW najpewniej to Gruzini wyreżyserowali incydent z udziałem polskiego prezydenta i to oni oddali strzały tuż obok konwoju. Pełną treść reportu "Dziennik" zamieścił też na swojej stronie internetowej.
"Dziennik" podał, że polskie służby argumentują w raporcie, że kiedy padła pierwsza seria z broni maszynowej, gruzińska ochrona w ogóle nie zareagowała, ABW zwraca też uwagę na zachowanie prezydenta Micheila Saakaszwilego, który w trakcie zajścia był rozluźniony i uśmiechnięty.
W poufnym raporcie służby zwracają uwagę, że zajście było na rękę Saakaszwilemu, który w piątą rocznicę Rewolucji Róż chciał odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych - napisał "Dziennik".
Sekretarz rządowego kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mówił po publikacji "Dziennika", że ten raport to "materiał roboczy" nowo powstałego Centrum Antyterrorystycznego ABW, a nie "ostateczne konkluzje".
Dodawał, że nie można jednoznacznie powiedzieć, kto strzelał na granicy Osetii Południowej przy kolumnie prezydentów Polski i Gruzji oraz że "wiele wskazuje, iż to były strzały od strony osetyjskiego posterunku". Zapewniał, że "nie kwalifikuje tego jako zamach".
Za "zaskakujące i niedopuszczalne" Cichocki uznał, że raport ABW przedostał się do mediów. Przyznał, że ustalenie źródła przecieku to "trudna sprawa", bo dostało go 16 osób w państwie, które są obsługiwane przez swych urzędników. Zarazem wyraził nadzieję, że przy szybkim postępowaniu można będzie to ustalić.