Kto zabił Sławka Trzosa? Skawina czeka na wyrok
Są oskarżeni, jest proces. Do dziś nie zakończyły się jednak wszystkie ekspertyzy, które pomogłyby odpowiedzieć na pytanie – kto zadał śmiertelny cios. Bo pewne jest tylko jedno - Sławomir Trzos nie żyje.
Kto był sprawcą napadu, a kto napadniętym? Kto w ogóle brał udział w bójce? Dla jednego z mężczyzn była to ostatnia noc w życiu. Wśród czterech pozostałych może znajdować się ten, który zabił Sławomira Trzosa, właściciela dobrze prosperującej firmy transportowej ze Skawiny. Jednym z oskarżonych o udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym jest przyjaciel zabitego.
Impreza na Falbówkach
Jest 14 sierpnia 2017 roku. Do Skawiny z pobliskiego Radziszowa przyjeżdża Artur J. Umówił się z kumplami - Kamilem P. i Sebastianem C. Dołączają do nich dwie koleżanki. Chodzą po Skawinie, piją. Ukoronowaniem dnia ma być ognisko, które na Falbówkach zorganizowali znajomi.
Falbówki to rzadko zabudowana południowa część Skawiny. Odkryte baseny, trochę działek, krzaków i drzew. 200 metrów od nich zaczyna się osiedle Bukowskie, jedno z największych w mieście. Jeśli do niedawna Skawina uchodziła za niebezpieczną, to do takiej opinii po części mogło przyczynić się to osiedle. Dziś jednak znacznie spokojniejsze.
Jest już noc z 14/15 sierpnia, gdy pojawia się tam trójka kumpli. Jeszcze kilkadziesiąt metrów i będą w miejscu, w którym odbywa się impreza. Nie docierają tam jednak – najpierw słyszą jakieś krzyki. Boją się i chcą zawróć. Ale jest już za późno. Ktoś biegnie w ich kierunku. „Zajebiemy was” – słyszy trójka kumpli.
Próbują uciekać, ale napastnicy są szybsi. Artur dostaje uderzenie w plecy. Jest pewny, że zadano je jakimś narzędziem. Czuje woń gazu łzawiącego. Widzi, że Sebastiana już dopadło dwóch napastników. Jeden z nich uderza go maczetą. Artur rzuca się pomóc koledze i też dostaje cios. Udaje im się uciec. W pełnym biegu dołącza do nich Kamil P.
Dzwonią po pomoc do ojca Sebastiana. Odwozi ich na pogotowie w Skawinie. Jest jednak zamknięte. Dzwonią po karetkę. Przyjeżdża też policja.
Taki właśnie opis wydarzeń z Falbówek Artur J. przedstawia podczas późniejszego przesłuchania. Zeznania Kamila P. są znacznie krótsze. Tłumaczył, że nie pamięta szczegółów, bo od wypitego alkoholu urwał mu się film. Potwierdza, że ktoś ich gonił i coś krzyczał. Zapamiętał też widok Sebastiana C. całego we krwi.
Z kolei Sebastian dobrze zapamiętał maczetę, którą go uderzono. Mówi, że napastnikami było dwóch lub trzech mężczyzn.
Ich zeznania można podsumować: ktoś ich napadł i zranił, ale nie widzą kto.
Nocne spotkanie przyjaciół
Jest 14 sierpnia. Michał K. pracuje do 17 (jest właścicielem sklepu – obecnie jednego), a potem wychodzi na spacer z psem. Spotyka Sławka Trzosa. Proponuje żeby przyjaciel wyskoczył z nim do Krakowa do klubu. Chce się spotkać z dziewczyną, którą planuje zatrudnić w jednym ze swoich sklepów. Umawiają się, że po powrocie wpadną jeszcze do Marty. To ich koleżanka, która mieszka w tej samej klatce, co Sławek. Może coś u niej wypiją. W Krakowie mają czekać tylko na sygnał od Marty, że już mogą przyjeżdżać. Dziewczyna dzwoni po północy - już wróciła w domu, mogą startować. Po drodze kupują wódkę, colę i idą do Marty.
Cała trójka jest nieco zmęczona. Drinka zrobionego przez gospodynię ledwie spróbowali. Był za mocny, a zresztą o pijaństwie nie mam mowy.
Marta i Sławek wychodzą zapalić na balkon. On raczej dla towarzystwa, bo pali sporadycznie. Michał staje w drzwiach balkonu.
Nagle nocną ciszę przerywa huk. Michał nie wie, o co chodzi. Sławek mówi, że to może być „coś z samochodami”. Prowadzi firmę transportową, którą rozwozi robotników i dzieci. Kilka busów parkuje niedaleko bloku. Są jego oczkiem w głowie - bez nich nie mógłby pracować.
Michał wychodzi na balkon. Obok busów nie ma nikogo. W tym czasie Sławek zdążył już jednak wybiec z domu. Michał zakłada buty i wybiega za nim. Jest przed klatką. Przy busach nadal nikogo nie widzi, ale dostrzega jakieś postaci przy końcu bloku. To w tamtą stronę pobiegł kolega. Rusza za nim.
Gdy jest już blisko, nagle czuje potworne pieczenie w oczach. Na całej twarzy ma gaz pieprzowy. Zasłania ją rękoma i wpada na kogoś. Spada ze skarpy. Jest zdezorientowany i oślepiony. Słyszy, jak osoba, na którą wpadł mówi, że nic nie zrobiła. Jest pewny, że to męski głos, ale nie jest w stanie zobaczyć tego człowieka.
Zamroczony wdrapuje się na niewielką skarpę przy bloku. Jak przez mgłę majaczy mu postać Sławka.
Przyjaciel mówi, że jest mu słabo, że leje się z niego krew. Michał, otumaniony gazem, sam potrzebuje pomocy. Upada. Nie może złapać oddechu. Krzyczy tylko, żeby Marta dzwoniła na pogotowie. Dziewczyna zbiegła na dół, a Michał wraca do mieszkania żeby opłukać twarz. W międzyczasie dzwoni do Marty. Słyszy, że ze Sławkiem jest źle.
Tak można podsumować zeznania, które złożył Michał K. Reszta oskarżonych nie zdecydowała się zeznawać przed sądem. Odpowiadała tylko na pytania obrońców.
60 policjantów przeszukuje Skawinę
Sławomira Trzosa nie udało się uratować. Sekcja zwłok wykazała później, że zmarł wskutek głębokiego uszkodzenie lewego płuca z krwotokiem do opłucnej.
Michał K. szybko opisał, co według niego się stało. Prosił, by policjanci zbadali czy jest trzeźwy. Był. Zwrot akcji nastąpił po przyjeździe policjantów z Krakowa. Według Michała K. funkcjonariusze sugerowali, że to on zabił Sławka, że to były porachunki. Miało paść stwierdzenie, że jeśli nie rozpozna napastników, pójdzie siedzieć. To wtedy odmówił składania dalszych wyjaśnień bez adwokata.
Jak twierdzi policja, dyżurny komisariatu w Skawinie około pierwszej w nocy, otrzymał zgłoszenie o nieprzytomnym i rannym mężczyźnie, który leży na jednej z ulic w Skawinie. Patrol dotarł po kilku minutach. Na miejscu była już karetka. Trwała reanimacja.
Wstępne ustalenia wskazywały na bójkę z udziałem kilku osób. W poszukiwanie jej uczestników było zaangażowanych 60 policjantów, zarówno ze Skawiny jak i Krakowa.
- Prowadzono oględziny miejsca zdarzenia, przeszukiwano teren, rozmawiano ze świadkami próbując odtworzyć przebieg i przyczyny tragedii, poszukiwano źródeł dowodowych – wymienia Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Najpierw zatrzymano trzy osoby, a potem dwie kolejne, które w tym czasie trafiły do szpitala z obrażeniami wskazującymi na udział w bójce. Tego samego dnia zatrzymano kolejnego mężczyznę.
– Wszyscy zatrzymani byli nietrzeźwi i cała szóstka trafiła do policyjnej izby zatrzymań. Ostatecznie prokurator zdecydował o przedstawieniu zarzutów udziału w bójce ze skutkiem śmiertelnym czterem zatrzymanym – kontynuuje Gleń. Dodaje, że sąd zastosował wobec zatrzymanych areszt tymczasowy.
Tymczasowo aresztowanymi zostało trzech nastolatków w wieku 18-19 lat: Artur J., Kamil P., Sebastian C. oraz 28-letni przyjaciel Sławomira Trzosa, Michał K.
Niech to się wreszcie skończy
Pierwsza rozprawa odbyła się dopiero 19 września 2018 roku. Po zeznaniach świadków przesłuchanych na rozprawie, obrońcy Michała K., w tym znany krakowski prawnik Jan Widacki, złożyli wnioski o uchylenie tymczasowego aresztu. Bezskutecznie.
– Jeśli sąd przedłużył areszt tymczasowy z powodu groźby mataczenia, po zeznaniach świadków, groźba ta wygasła. W sprawie nie ma żadnych dowodów przeciwko naszemu klientowi, proces jest poszlakowy, a Michał K. już od półtora roku przebywa w areszcie. Nigdy nie był karany. Trudno zrozumieć takie decyzje – mówi mec. Majewski.
Adwokat dodaje, że w Polsce wydaje się, w zasadniczej większości, wyroki skazujące. Przy tym liczba uniewinnień jest często niższa niż statystyczny margines błędu wynoszący ok. 10 proc. – Panuje przekonanie, że Skawina to miasto o wysokim stopniu przestępczości. Słyszałem wielokrotnie, że Skawina to „stan umysłu”. Taka reputacja małego miasta też nie pomaga mojemu klientowi – zaznacza Majewski.
W akcie oskarżenia wymieniane są narzędzia, jakimi mieli posługiwać się oskarżeni – gaz łzawiący, nóż i maczeta. Prokurator obecny na rozprawie 19 września nie chce rozmawiać o przesłuchaniach. Odmowę tłumaczy m.in. faktem, że proces jest poszlakowy.
Na pytania prokuratora Michał K. wielokrotnie odpowiadał, że nie miał przy sobie maczety, mimo że zarzuca mu się to w akcie oskarżenia. Podkreślał, że tym bardziej nigdy nikogo takim narzędziem nie uderzył. Z pozostałymi oskarżonymi nigdy wcześniej nie miał kontaktu.
- Ze Sławkiem znam się praktycznie od zawsze, traktowałem go jak rodzinę. Widywaliśmy się niemal codziennie, nasze relacje były bardzo dobre – zeznał 19 września Michał K.
Nadal nie wiadomo, kto zadał śmiertelny cios, a prokuratura oskarża wszystkich zatrzymanych o udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym.
.
Do dziś nie przeprowadzono wszystkich badań. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że dopiero teraz trwa ekspertyza bluz, które mieli na sobie oskarżeni. A przecież to może pomóc odpowiedzieć na konkretne pytania w sprawie przebiegu wydarzeń z sierpnia 2017 roku. Planowana jest też wizja lokalna.
Karolina, dziewczyna Michała K., ma już dość: – Nie ma żadnych dowodów na to, że Michał brał udział w bójce, nie mówiąc już o zadaniu śmiertelnego ciosu. Dlaczego to wszystko tak długo trwa? Nie wiem, jaki wyrok wyda sąd, ale niech on wreszcie zapadnie!