Kto sprzyja Rosjanom? – mówi szef ochrony Gudzowatego
Grupa byłych funkcjonariuszy służb specjalnych miała wpływ na decyzje wysokiej rangi polityków. Ludzie ze służb zdominowali dostawy ropy i chcą to powtórzyć z gazem. Przeszkodą jest Aleksander Gudzowaty.
Z Marcinem Kosskiem, szefem ochrony Aleksandra Gudzowatego, rozmawiają Leszek Misiak i Piotr Nisztor z "Gazety Polskiej".
27.03.2007 | aktual.: 27.03.2007 19:21
"GP": Jaki związek mają nagrania Józefa Oleksego – jego wypowiedzi o Kwaśniewskim, Borowskim, Olejniczaku – z zagrożeniem życia rodziny Aleksandra Gudzowatego i jego interesami na rynku paliwowym? Mówił pan w wywiadach, że właśnie to jest podłożem całego zamieszania.
M.K.: Jeżeli zacznę to wyjaśniać, to uprzedzę tych, którzy będą zeznawać w prokuraturze. Również tych wezwanych ponownie, którzy dostaną kolejną szansę, by przed prokuratorem mówić prawdę. Każdy z materiałów dowodowych, który został przez nas przekazany prokuraturze, w bezpośredni sposób wpływa na wyjaśnienie powyższych problemów. Nie ma tam niczego, co nie powinno się znaleźć w prokuraturze. Te cechy spełnia zapis spotkania z Józefem Oleksym.
W jakiej sprawie będzie zeznawał Oleksy?
W sprawie kilku wątków – tak jak inni dotychczas. Mam nadzieję, że będzie mówił prawdę i prokuratura nie będzie musiała odświeżać mu pamięci. Moim zdaniem najistotniejszy wątek dotyczy działania urzędników państwowych oraz oficerów służb specjalnych na niekorzyść firmy Aleksandra Gudzowatego oraz jego samego. W tę sprawę wpisuje się wątek kilkukrotnych gróźb pozbawienia życia mojego pracodawcy oraz próba uprowadzenia jego syna.
Co chciano osiągnąć zastraszaniem Aleksandra Gudzowatego?
Wycofanie się z Europolgazu, gdzie Polska i Rosja mają po 48% udziałów. Gas Trading ma 4%, z czego 87% to polski kapitał. Decydującą rolę odgrywa więc nasz kraj, który w sumie ma ponad 51%. Rosjanie chcą jednak doprowadzić do sytuacji, aby Polska i Rosja miały po 50% udziałów. Taśmy z nagraniami rozmów z Michnikiem, Oleksym i innymi miały służyć udokumentowaniu naszej wiedzy o działaniach przeciwko nam. Media nagłaśniają je, nie dostrzegając, że gra toczy się o zdominowanie przez Rosjan polskiego rynku dostaw gazu.
Ale Rosjanie, doprowadzając do podziału 50% na 50%, nadal nie mieliby większości.
Ale dostaliby w prezencie 2%. Od kogo i za co? Podział byłby równy, ale o to właśnie chodzi Rosji. Chcą mieć kontrolę nad sieciami przesyłowymi, mogliby wówczas dyktować warunki. Dzięki agenturze Rosjanom ta sztuka prawie się udała za rządów Jerzego Buzka. Warto prześledzić, kto pod szyldem bezpieczeństwa energetycznego państwa namawiał ówczesnego premiera, żeby oddać Rosjanom 2% udziałów w prezencie – czyli działał na szkodę Polski. Kto miał taką siłę, by manipulować premierem RP? Gdy do władzy doszła lewica z Leszkiem Millerem, pierwszą decyzją jego rządu było zablokowanie projektu rurociągu norweskiego jako nierealnego. Jednocześnie Miller zapewniał, że będzie przyzwolenie dla budowy 28-kilometrowego gazociągu łączącego Niemcy z Polską – Bernau–Szczecin. Aleksander Gudzowaty za prywatne pieniądze chciał wybudować ten fragment rurociągu, który miał połączyć Polskę z siecią gazociągów Unii Europejskiej. W ten sposób można byłoby, kupując gaz na giełdzie gazowej, uniezależnić się od Rosji. Jak do tej pory
jest to jedyny pomysł na rzeczywiste uniezależnienie od Rosji w dostawach gazu. Do Millera dotarła jednak prawdopodobnie ta sama grupa, która wcześniej dotarła do rządu Buzka, i projekt nie został zrealizowany. Natomiast tzw. norweski projekt gazociągu, kompletnie nierealny, był wymyślony po to, aby nie powstał gazociąg Bernau–Szczecin. Tymczasem zwalczało się Gudzowatego twierdzeniem, że jest... agentem rosyjskim. Rosjanom chodzi tylko o to, by nie powstało nic, co załamuje obecny stan i ich dalsze starania. My im przeszkadzamy Gas Tradingiem i projektem Bernau. Kto im pomaga manipulować polskimi politykami i opinią publiczną?
Ale nie zaprzeczy pan, że o pana szefie mówi się, że ma dobre stosunki z Rosjanami…
Od co najmniej pięciu lat to się zmieniło. On nawet nie jeździ do Rosji, bo mu nie pozwalamy. Proszę także pamiętać, że nikt wcześniej nie ośmielił się wytoczyć procesu Gazpromowi. My to zrobiliśmy.
Pana szef dorobił się jednak na handlu ze Wschodem... Kto mógłby zrobić z Rosjanami interesy w tamtych czasach, nie mając z nimi dobrych stosunków?
To fałszywa teza. Aleksander Gudzowaty wykorzystał chłonny rynek wschodni. Gdyby ktoś przed nim wpadł na ten pomysł i wykazał się przedsiębiorczością, też odniósłby sukces. Ja od lat współpracuję ze Rosjanami, szkoląc ich służby i oddziały antyterrorystyczne, ale to nie oznacza, że jestem agentem rosyjskim! A taką łatę już nieraz przypinały mi media. Paradoksalnie, te oskarżenia w stosunku do mojego szefa wysuwa od lat grupa, która jest ponadpolityczna, ale reprezentuje konkretne interesy. Nie są to interesy korzystne dla Polski. O jakiej grupie pan mówi?
Między innymi byłych funkcjonariuszach służb specjalnych. Ci ludzie mieli wpływ na decyzje wysokiej rangi polityków, manipulując nimi. Politycy wierzyli w sfałszowane informacje służb, bo dlaczego nie mieliby w to uwierzyć? "Służby specjalne" zdominowały dostawy ropy i chcą to powtórzyć z gazem. Nie udaje im się to od 1993 r. Przeszkodą jest Aleksander Gudzowaty.
To mocne, ale bardzo ogólne stwierdzenie. Proszę podać przykłady.
Gdy Aleksander Gudzowaty z Gas Tradingiem dołączył do biznesu gazowego, ta grupa sądziła, że będzie się zachowywał jak wielu innych "biznesmenów" w tej branży... Chciano utworzyć w gazie strukturę bliźniaczą do J&S. Gdy okazało się, że Gudzowaty nie będzie się "opłacał", zaczęły się problemy. W 1994 r. do ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka trafiło pismo, podpisane przez szefa kontrwywiadu Konstantego Miodowicza, parafowane przez szefa UOP Jerzego Koniecznego, przestrzegające przez kontaktami z Bartimpeksem Gudzowatego. Powód? Rzekomo Gudzowaty miał handlować materiałami rozszczepialnymi – czerwoną rtęcią i czerwonym fosforem. Ten dokument to dowód na to, jak pod szyldem tajności robi się "portret" niepokornym. W ten sposób chciano wpłynąć na premiera, aby ten odsunął firmę mojego szefa z interesów paliwowych. Na Pawlaka, podobnie jak później na Buzka i Millera, naciskały struktury, które miały dojście do każdego premiera bez względu na jego polityczną przynależność. Pana zdaniem Miodowicz świadomie
próbował oszukać premiera? Pan zapyta Miodowicza, czy działa świadomie, czy nie. Przecież te działania to przestępstwo. Kontrwywiad przekazuje premierowi nieprawdziwą informację, z klauzulą tajności, aby nie można było tego zweryfikować.
To poważny zarzut. Jeśli rzeczywiście to prawda – kto inspirował Miodowicza?
To powinien powiedzieć Miodowicz przed prokuratorem.
W 1997 r. otrzymaliście sygnał, że ktoś chce zabić Aleksandra Gudzowatego... Kto was o tym zawiadomił?
Informacje takie otrzymaliśmy z zarządu wywiadu UOP. Trudno o wiarygodniejsze źródło informacji, prawda?
Kto miał zabić Gudzowatego?
Oficerowie UOP podali konkretnie nazwiska, w której jednostce wojskowej na Ukrainie są szkoleni, skąd pochodzą itd.
Na czyje zlecenie mieli to zrobić?
Mafii z Kaliningradu.
Co ma mafia z Kaliningradu do interesów Gudzowatego?
To typowe zabójstwo psychologiczne. Moim zdaniem to było wymyślone. Więc jaka tu rola UOP? Chodziło o to, aby szef żył w przekonaniu, że ktoś chce go zabić, i w obawie o swoje życie zrezygnował ze swoich gazowych interesów. Taka sytuacja powtórzyła się w 2002 r. Do naszego biura zadzwonił Andrzej Pastwa, znany oszust. Powiedział, że jest w grupie osób, które chcą zabić Gudzowatego. Natychmiast zgłosiłem to na policję. "Zlokalizowałem" Pastwę na Litwie i dzięki sprawnej operacji udało się go przewieźć do Polski. Podczas zeznań wszystko potwierdził. Na drugi dzień został jednak przez prokuratora zwolniony...
Na tym sprawa się zakończyła?
Jest teraz badana przez prokuraturę. W całej sprawie niejasna jest rola ówczesnego wiceszefa policji i byłego szefa UOP, Gromosława Czempińskiego.
Chodzą plotki, że Czempiński też został przez was nagrany...
(uśmiech) Proszę o następne pytanie. Nie zajmuję się plotkami.
Podobno Aleksander Gudzowaty wyprzedaje swój majątek. Jaki jest tego powód?
To nieprawda. Gudzowaty ma bardzo znaczny majątek, sprzedaż jakiejś firmy nie oznacza, że wyzbywa się majątku. Z tego co się orientuję, nie musi się już dorabiać. O co więc dziś walczy?
O to, by skazano tych, którzy przez lata nie pozwalali mu normalnie żyć, atakowali jego, jego rodzinę, współpracowników oraz firmę. Śledztwo w tej sprawie toczy się w prokuraturze od początku 2006 r. Ma się zakończyć w tym roku. Upublicznienie właśnie teraz taśm ma odwrócić uwagę od tego śledztwa i wprowadzić zamieszanie, by je osłabić. Mam przekonanie, że już za późno na taki zabieg i nikt nie ucieknie przed odpowiedzialnością.
Kto za tym stoi, skąd wypłynęło "nagranie Oleksego"?
Od września do marca 2006 r. ta taśma była u nas. Wtedy żaden dziennikarz nie miał pojęcia, że taka rozmowa miała miejsce. Jaki z tego wniosek?
Gdzie taśmy trafiły później?
Zostały złożone w prokuraturze, a ta wysłała je do ABW. My nie mamy powodów, by osłabiać śledztwo, wręcz przeciwnie.
W jakim celu robił pan nagrania?
Polityka bezpieczeństwa firmy polega na ochronie wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Zabezpieczenie fizyczne to już ostateczność i konfrontacja, na którą nie mamy ochoty. Musimy na bieżąco analizować informacje i zbierać nowe. Gdybyśmy zaniedbali swe czynności, w wyniku jakiejkolwiek prowokacji szef mógłby trafić na przykład do więzienia. Musimy więc badać, kto działa na niekorzyść firmy, oceniać ryzyko. Kto przekazał Rosjanom notatkę, że Polacy chcą podzielenia udziałów w Europolgazie równo – 50 na 50? Czym to grozi, już nie dla Gudzowatego, ale dla Polski – mówiłem wcześniej. Wszystkie materiały z nagrań naszych rozmówców przekazaliśmy organom ścigania. Jednak w tym wszystkim trzeba wyselekcjonować grupy osób, do których prokuratura będzie stopniowo dochodziła – słabsi, silniejsi itd. My doskonale wiemy, że będzie próba szukania kozłów ofiarnych, skazania tych, którzy "mieszali" w sprawie, a osłony zleceniodawców i ukręcenia sprawie łba. Nagrania mają uprzedzić te działania. Musieliśmy udokumentować udział w
przestępstwach najbardziej wpływowych ludzi.
Nie obawia się pan nacisków na samych prokuratorów?
Oczywiście, obawiamy się. Zgromadzony przez nas materiał dowodowy jest jednak bezsporny. Wskazuje bowiem, kto na najwyższych szczeblach próbował wpływać nielegalnie na różnego rodzaju sprawy. Wszystko jest na taśmach. Działanie nasze było proste. Otrzymywaliśmy informacje, że jakaś osoba ma do nas interes i chce pogadać. Szef spotykał się z nią, a my wszystko nagrywaliśmy. W czasie rozmowy potwierdzały się nasze przypuszczenia. Potem robiliśmy notatkę, którą razem z płytą przekazywaliśmy do prokuratury.
I oni przychodzili do was jak baranki na rzeź? W końcu mieli świadomość, że u Gudzowatego wszystko może być nagrywane...
Owszem. Przecież o nagraniu Michnika wiedzieli pół roku wcześniej! Nikogo to jednak nie wystraszyło. Wszyscy czuli się bardzo pewnie. Nikt ich bowiem wcześniej nie śmiał ruszyć. Czuli, że będą bezkarni do końca życia.
Nagrania są najmocniejszym dowodem w całej sprawie?
Nie. To tylko uzupełnienie, by nie było żadnych wątpliwości.
Co jest więc najmocniejsze?
Dokumenty oraz zeznania świadków.
Po co jednak było przekazywać prokuraturze tę część nagrań, która uderza w ludzi z SLD, a z waszego punktu widzenia odwraca uwagę od istoty sprawy – interesów paliwowych.
Wyboru dokonały media. Miały całe wielogodzinne nagranie, gdzie jest mowa także o najważniejszych sprawach. Media jednak eksponują to, co jest smaczne z punktu widzenia politycznego.
Czy ujawnienie nagrania jest dla was korzystne?
Nie. Bardzo nam przeszkadza. To sabotowanie śledztwa.
Czy ujawniono wszystko, co nagraliście podczas spotkania z Oleksym?
Nie mam takiej pewności.
Kto z lewicy zaszkodził pana szefowi – Miller czy Kwaśniewski?
Nie mogę nic w tej sprawie powiedzieć ze względu na dobro śledztwa.
Podobno w piątek, po ujawnieniu "taśm Oleksego", Marek Ungier zadzwonił przestraszony do Paryża, gdzie przebywał Aleksander Gudzowaty... Dzwonił?
Nic o tym nie wiem.
Czy po ujawnieniu taśm wiele osób dzwoniło do was z pytaniem, czy ich też nagraliście?
Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Powiedział pan w jednym z wywiadów, że nagrań jest więcej. Chodzą plotki, że nagraliście jedenaście prominentnych osób. To prawda?
Dla dobra sprawy nie mogę ujawniać takich informacji. Ta wojna trwa zbyt długo i jest zbyt poważna, by zepsuć ją jednym wywiadem. Proszę mnie zrozumieć.