"Kto sieje wiatr" - publicyści gazet o ataku w Łodzi
"W łódzkim biurze PiS zginął człowiek, drugi walczy o życie. To nie był przypadek" - tymi słowy rozpoczyna swój komentarz w "Gazecie Wyborczej" Paweł Wroński. O tym, że od pewnego czasu widać było "rosnącą agresję" pisze także Tomasz Sakiewicz w komentarzu na stronie internetowej "Gazety Polskiej". Tu podobieństwa się kończą. Inne media też zareagowały już na wydarzenia w Łodzi komentarzami swych publicystów.
"Umysł zatruty polityczną nienawiścią"
Jak pisze w "Wyborczej" Wroński, człowiek, który wdarł się rano do łódzkiej siedziby PiS "chciał zabić i - jak wszystko w tej chwili wskazuje - chciał zabić z przyczyn politycznych". Być może - zastanawia się publicysta gazety - stan jego umysłu jest "barometrem nastroju społecznego w Polsce".
Polityczna nienawiść, która "zatruła umysł" Ryszarda C. to - zdaniem Wrońskiego niestety dzieło wspólne. Dzieło polityków głównych partii i mediów, które od kilku lat żywią się konfliktem.
Wroński dodaje, że "pogłębianie podziałów, przekształcanie politycznych adwersarzy we wrogów" oraz słowa padające z obu stron - nazywanie się nawzajem "watahą" i "zdrajcami" może prowadzić właśnie do takich wydarzeń jak w Łodzi.
"Umysł zatruty polityczną nienawiścią"
Marek Beylin przypomina na łamach "Gazety Wyborczej", że obciążanie odpowiedzialnością za wydarzenia w Łodzi tych, którzy ostro dyskutowali, jest nadużyciem. "Nawet brutalna debata jest przeciwieństwem zabijania" - przypomina.
"Jarosław Kaczyński i część komentatorów już przesądzili, że odpowiedzialność za tę zbrodnię ponoszą PO i inni przeciwnicy PiS. To stwierdzenia fałszywe. Nikt w Polsce nie wzywał do zabijania polityków PiS, wzywa się do ich politycznego zwalczania" - pisze Beylin, zauważając, że takie podgrzewanie nastrojów jest "przeciw demokratycznej polityce opartej na krytyce i debacie"
Inny komentator "Gazety Wyborczej" Waldemar Kuczyński przypomina powiedzenia "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę". Jego zdaniem tkwi w nim niedokładność, bo naprawdę jest tak, że ktoś sieje wiatr, ale burzę zbierają wszyscy. Jego zdaniem początek tej wojnie dał Jarosław Kaczyński, gdy w wyborczą niedzielę "przebrany za łagodnego szef PiS powrócił do swej prawdziwej postaci".
"Akt motywowany politycznie"
Bronisław Wildstein w blogu na stronie "Rzeczpospolitej" zgadza się z tezą, że napaść na biuro poselskie w Łodzi dokonana została przez człowieka niezrównoważonego psychicznie. "Nie zmienia to faktu, że był to akt motywowany politycznie" - zauważa, dodając, że "ludzie o słabej psychice łatwiej ulegają presji społecznej, a w Polsce od kilku lat mamy do czynienia z kampanią nienawiści i pogardy wymierzoną w PiS".
Wildstein porównuje sprawcę ataku na biuro PiS z zabójcą prezydenta Gabriela Narutowicza, Eligiuszem Niewiadomskim. Jak pisze, również Niewiadomski był człowiekiem niezrównoważonym psychicznie. Winą za tamtą zbrodnię - pisze - "odpowiedzialność ponoszą także organizatorzy kampanii nienawiści". Nie jest to odpowiedzialność prawna, ale polityczna i moralna.
Wildstein - cytując słowa publicysty Piotra Zaremby - przypomina słowa o "przemyśle pogardy". Wspomina w tym kontekście pomyłkę telewizji TVN, która przeinaczyła słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego (Wildstein nazywa to "manipulacją"), wspomina również "osobników typu Palikota czy Niesiołowskiego", którzy - jego zdaniem - działają "pod batutą" lidera PO Donalda Tuska. "Kampania nienawiści wobec partii Kaczyńskiego nie miała nic wspólnego z rzeczową krytyką" - pisze Wildstein.
"Podjudzany okrzykami o zagrożeniu"
W podobnym tonie wypowiada się na blogu na stronach "Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz. "Jeśli ktoś dzień w dzień podjudzany jest ze wszystkich stron histerycznymi okrzykami, że pisowcy to zagrożenie, faszyści, KPP, podpalacze Polski, że trzeba ich powstrzymać za wszelką cenę, wyeliminować raz na zawsze, jeśli co dnia ma mediach korowody histeryzujących w tym duchu 'autorytetów' - to w końcu wariuje" - pisze. Ziemkiewicz zauważa, że "w tym szczuciu" nie chodziło dosłownie o zabójstwo, ale "to nieuchronny skutek uboczny".
Ziemkiewicz pisze, że Jarosław Kaczyński myli się, kiedy mówi o "finale" kampanii nienawiści. Myli się, bo - zdaniem publicysty - to nie finał, ale przekroczenie kolejnej granicy.
"Krew na waszych rękach"
Tomasz Sakiewicz odnosi atak na siedzibę PiS w Łodzi do sytuacji prawicowych mediów. "Kilka tygodni temu - informuje - "zarządziłem, że wszyscy dziennikarze "GP" mają zostać ubezpieczeni na życie". Sakiewicz zauważył bowiem "rosnącą agresję i przejawy linczu głównych mediów wobec nas, osób o prawicowych poglądach, a przede wszystkim tych, którzy mieli odwagę podważać rosyjską wersję w sprawie Smoleńska".
Sakiewicz też odnosi się do sprawy krzyża. Wspomina przemoc wobec obrońców, kopanie i znieważanie starszych osób - jak pisze - na oczach policji i straży miejskiej. I to - kontynuuje - sprawiało radość mediom i elitom.
To - zdaniem naczelnego "Gazety Polskiej" - przyczyna dzisiejszego ataku. "Musiało wreszcie dojść do czegoś takiego. Dziennikarze reżimowych mediów odpowiadają za to w takim samym stopniu jak propagandyści stanu wojennego za polityczne morderstwa lat osiemdziesiątych. Ta krew jest na waszych rękach" - kończy.