PolskaKto ma płacić za leczenie bezdomnych i obcokrajowców?

Kto ma płacić za leczenie bezdomnych i obcokrajowców?

Nie dajemy już sobie rady z nieubezpieczonymi pacjentami – alarmuje Wirtualną Polskę Jerzy Sokołowski, dyrektor Szpitala Praskiego w Warszawie. Szef placówki usytuowanej w pobliżu Dworca Wschodniego, gigantycznego targowiska na Stadionie Dziesięciolecia i Bazaru Różyckiego, załamuje ręce i pokazuje zestawienie nieopłaconych świadczeń. W zeszłym roku długi szpitala z tytułu leczenia nieubezpieczonych sięgnęły pół miliona złotych. W jednej czwartej zadłużają szpital obcokrajowcy. Dyrektor walczył o odzyskanie pieniędzy pisząc do Ministerstwa Zdrowia i ambasad. Niestety bezskutecznie.

Kto ma płacić za leczenie bezdomnych i obcokrajowców?

14.05.2007 | aktual.: 17.06.2008 12:29

Szpital Praski w Warszawie jest miejscem szczególnym. Sokołowski opowiada o tym, kto trafia do placówki. Służby miejskie przywożą do nas różnych pacjentów m.in. uczestników bójek i imprez alkoholowych. Są także bezdomni ze Wschodniego i wiele osób w trudnej sytuacji finansowej. Z tego powodu dorobiono nam nawet ksywkę – „menelmed”, bo utarło się przekonanie, że jeśli żadna inna placówka nie przyjmie pacjenta, to znajdzie miejsce u nas - mówi dyrektor.

Dr Włodzimierz Borowski, dyrektor medyczny Szpitala Praskiego pokazuje opracowanie dotyczące sytuacji zdrowotnej mieszkańców Pragi na podstawie raportu wydanego przez Biuro Polityki Zdrowotnej Urzędu m.st. Warszawy we wrześniu 2006 roku. Praga jest na pierwszym miejscu jeśli chodzi o zachorowania, zgony i wypadki. W każdym przypadku te współczynniki są dwa razy wyższe niż średnia w całym mieście - mówi Borowski.

Ustawowy kaganiec

Wiele z osób trafiających na oddziały szpitala to osoby, które nie są ubezpieczone i nie chcą płacić za usługi medyczne. Winą za ten stan dyr. Sokołowski obarcza twórców ustawy o Zakładach Opieki Zdrowotnej z 30 sierpnia 1991 roku, którzy w art. 7 zapisali: „Żadne okoliczności nie mogą stanowić podstawy do odmowy udzielenia świadczenia zdrowotnego, jeśli osoba zgłaszająca się do ZOZ-u potrzebuje natychmiastowego udzielenia świadczeń ze względu na stan zagrożenia życia lub zdrowia”. Zdaniem dr Borowskiego, ustawa nakłada na szpitale kaganiec. Przecież taki szpital jak nasz przyjmuje pacjentów z wieloma problemami i często w podeszłym wieku. Jak zatem, przyjmując pacjenta, można ocenić stan jego życia lub zdrowia jest zagrożony, lub nie? - pyta retorycznie dyrektor medyczny.

Dr Robert Biegański, zastępca dyrektora medycznego innego, mniejszego stołecznego szpitala na Pradze – im. dr M. Okońskiego, wtóruje dr. Borowskiemu. Ustawa ustawą, a życie życiem. Gdybyśmy nie przyjęli pacjenta to odpowiadalibyśmy przed prokuratorem, ale jak przychodzi do płacenia za pacjenta, to już jest problem - mówi dr Biegański.

Ministerstwo Zdrowia wskazuje jednak na to, że jest grupa osób nieubezpieczonych, za leczenie których można odzyskać pieniądze. Paweł Trzciński, rzecznik ministerstwa odsyła do ustawy z 27 sierpnia 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Podstawą do udzielenia świadczeń nieubezpieczonym, będzie potwierdzająca prawo do świadczeń opieki zdrowotnej decyzja wójta, burmistrza lub prezydenta gminy, której osoba ta ma miejsce zamieszkania. Gmina wydaje taką decyzję po przeprowadzeniu wywiadu środowiskowego. Jeśli zajdzie potrzeba udzielenia świadczenia w trybie pilnym, istnieje możliwość uzyskania takiej decyzji już po udzieleniu świadczenia. Prawo do wystąpienia z wnioskiem o wydanie takiej decyzji ma również świadczeniodawca, który udzielił pomocy w trybie nagłym - cytuje ustawę rzecznik ministerstwa.

Szukanie igły w stoku siana

Praktyka odzyskiwania pieniędzy za osoby nieubezpieczone nie jest jednak taka łatwa – komentuje wypowiedź rzecznika dyr. Sokołowski. Mamy grupę pacjentów, którzy koczują po różnych dworcach i nie dadzą się „zinwentaryzować”. Jeśli wysyłamy do gmin prośbę o potwierdzenie pobytu danej osoby, to dostajemy od niej informację, że owszem, kiedyś tam był, ale wymeldował się w nieznanym kierunku. Są pacjenci, którzy żyją na całkowitym luzie, jak wolne ptaki - mówi dyrektor Szpitala Praskiego. Poza tym są osoby, które podleczą się i np. po dwóch dniach uciekają ze szpitala. Policja i straż graniczna pomagają nam w szukaniu takich delikwentów, ale często przypomina to szukanie igły w stogu siana - żali się dyrektor. Natomiast dyrektor medyczny zauważa, że do szpitala często trafiają nieubezpieczeni z rozległymi urazami. Zaczyna się od USG i tomografii komputerowej, a kończy na konsultacjach neurologicznych wysokiego stopnia. Leczenie takiej osoby to koszt rzędu 3-4 tys. zł - dodaje dr Borowski i mówi, że problem
zadłużania się placówek, przez obsługiwanie takich pacjentów, dotyczy również innych szpitali.

Potwierdza to dr Biegański. U nas też jest wiele takich osób, które nie płacą za świadczenia. To są mniejsze kwoty, bo nie mamy tak rozległej diagnostyki, jak Szpital Praski. Nie mniej są to kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zgłaszamy się z tym problemem do urzędu gminy i pomocy społecznej, ale pomoc nie jest wielka. Trzeba się dużo nachodzić, żeby choć część odzyskać - mówi Biegański.

Trzeba zmienić przepisy

O tym, że problem dotyczy nie tylko warszawskich szpitali mówi Elżbieta Wierzchowska, dyrektor Biura Polityki Zdrowotnej w stołecznym ratuszu. Niestety istnieje grupa nieubezpieczonych pacjentów, którzy nie mają szans na uzyskanie prawa do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, czy też z zasiłku z pomocy społecznej. Jeżeli dobrowolnie nie pokryją one kosztów udzielonych świadczeń, to SPZOZ praktycznie nie ma możliwości uzyskania za nie zapłaty - mówi Wierzchowska. Według niej problem wymaga wprowadzenia odpowiednich rozwiązań ustawowych, które uchroniłyby szpitale od ponoszenia kosztów świadczeń zdrowotnych udzielanych opisanym pacjentom.

Dyrektor Szpitala Praskiego uważa, że to miasto powinno płacić za nieubezpieczonych. Są pacjenci, którzy nie mieszczą się w rozporządzeniach i dziennikach ustaw, a my nie powinniśmy się tym martwić. To miasto powinno płacić za dłużników - ocenia dr Borowski. Wierzchowska odpowiada jednak, że miasto nie ma możliwości w obecnym stanie prawnym ponoszenia takich kosztów. Niewątpliwie to istotny problem, który wpływa negatywnie na kondycję finansową szpitali. W pewien sposób ponoszą one negatywne skutki niedoskonałości rozwiązań systemowych w zakresie ochrony zdrowia - twierdzi Wierzchowska. Nie zapłacili nam za pracownika ambasady

Oprócz Polaków, wiele kłopotów szpitalom przysparzają również nieubezpieczeni obcokrajowcy. Największy problem jest z obywatelami Rumunii. Wiele razy dzwoniliśmy do ambasady Rumunii i mówili nam wprost: Po co go przyjmowaliście? On przyjechał do was nielegalnie i nie jest w kraju ubezpieczony, więc nie zapłacimy za niego - mówi dyrektor. Opowiada też o innym przypadku Mieliśmy przygodę z pracownikiem koreańskiej ambasady, który trafił na oddział toksykologii z całą rodziną, bo zatruli się grzybami. Kiedy wystąpiliśmy do ambasady o pokrycie kosztów, to urzędnicy odpisali nam, że jego misja w Polsce się skończyła. Potem temat się urwał, bo ambasada nie widziała potrzeby uregulowania rachunków. Podobne historie ze swojej poprzedniej pracy przypomina sobie dr Biegański. Mam praktykę ze szpitala w Wołominie, gdzie byłem dyrektorem i tam też były takie przypadki. Kiedyś był u nas Ukrainiec. Jego leczenie przeciągało się, więc wystosowaliśmy prośbę do ambasady o uregulowanie kosztów. Ich dobrą wolą było tylko
to, że w końcu wywieźli go ze szpitala. Nie zapłacili nam ani grosza za pacjenta
- mówi Biegański.

Z jakimi krajami Polska podpisała umowy

Dyrektor Szpitala Praskiego mówi, że zwracał się z problemem leczenia nieubezpieczonych obcokrajowców do Ministerstwa Zdrowia. Resort odsyłał nas do Biura Rozliczeń Międzynarodowych, który dysponuje rejestrem państw, z którymi Polska podpisała umowę międzynarodową. Umowy określają, jacy cudzoziemcy mogą się u nas leczyć - mówi dyr. Sokołowski. Rzecznik ministerstwa zdrowia wyjaśnia, że Polskę łączą umowy z krajami Unii Europejskiej, Albanią, Rosją i byłymi krajami Jugosławii – Chorwacją, Bośnią i Hercegowiną, Serbią i Czarnogórą oraz Macedonią. Ponadto udziela się opieki medycznej cudzoziemcowi w sprawie którego zostało wszczęte postępowanie o nadanie statusu uchodźcy.

Jerzy Sokołowski po raz kolejny mówi, że same umowy i ustawy nie rozwiązują problemu. Trudno czasem określić narodowość pacjenta, bo nie ubezpieczeni często ukrywają swoje pochodzenie. Szczególnie jeśli przywożeni są z wypadków przestępczych - mówi dyrektor.

Podobny problem z obcokrajowcami ma Szpital Kliniczny Akademii Medycznej w Białymstoku. Tam długi z tytułu leczenia nieubezpieczonych w ubiegłym roku sięgają 86 tys. zł. Z tego 30% dotyczy Białorusinów i Rosjan. Marek Karp, zastępca dyrektora finansowego placówki mówi, że odzyskiwanie długów od naszych wschodnich sąsiadów jest dla szpitala dużym problemem. To jest ból położenia geograficznego. Trafiają się pacjenci z wypadków komunikacyjnych, którym nie można odmówić pomocy. Problem polega na tym, że po zakończonej hospitalizacji pacjent musi opuścić szpital i nie możemy go zatrzymać. Wystawiamy mu fakturę i problemy zaczynają się z egzekwowaniem należności. Trudnością jest samo tłumaczenie na język pacjenta wezwania do zapłaty - mówi Karp.

Podleczamy i dowozimy do granicy

W lepszej sytuacji jest Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Białej Podlaskiej, który choć jest położony blisko granicy z Białorusią, takich kłopotów z nieubezpieczonymi obcokrajowcami nie ma. Dyrektor Dariusz Oleński mówi, że kilka lat temu, kiedy Polska nie należała do Unii, było więcej takich przypadków. Dziś jest mniejszy ruch handlowy między Białorusią a Polską. Teraz przez nasze miasto przejeżdżają głównie ludzie biznesu i kierowcy tirów, którzy dbają o ubezpieczenie - akcentuje Oleński. Co jednak jeśli pacjent nie jest ubezpieczony i uchyla się od zapłaty? Dyrektor bielskiego szpitala mówi, że ma metodę, by choć w części pokryć takie długi. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to bywa tak, że negocjujemy cenę usługi. Chodzi o to, by pokryć chociaż poniesione koszty - mówi dyrektor. Dodaje też, że jeśli Białorusin trafia w cięższym stanie do szpitala i wymaga dalszego leczenia, to udziela mu się podstawowej pomocy i tak szybko jak to jest możliwe odsyła karetką do granicy. To tylko 30 kilometrów, więc nie
jest to dla wielki koszt
- mówi dyrektor.

Nie każdy radzi sobie jednak tak jak szpital w Białej Podlaskiej, który rocznie ma tylko kilka do kilkunastu tysięcy długów wynikających z leczenia nieubezpieczonych. Dyrektor Szpitala Praskiego mówi, że za straty poniesione z tego tytułu mógłby kupić dla szpitala nowoczesny ultrasonograf. Starczyłoby także na dwumiesięczny zapas leków dla wszystkich pacjentów. Pieniądze można by było także przeznaczyć na podwyżki dla lekarzy. Jerzy Sokołowski mówi jednak, ze się nie poddaje. Myślę o tym, aby wystosować pismo do wszystkich warszawskich szpitali i uzgodnić wspólne stanowisko. Może, że na tej podstawie będzie można jednak wywalczyć jakieś pieniądze z urzędu miasta lub prosić panią prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, aby wstawiła się za nami w ministerstwie - myśli dyrektor. Jeśli szpital poprosi nas o podpisanie się pod apelem, to chętnie to zrobimy - mówi dyrektor Biegański.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)