Kto chciał wywołać wojnę atomowych państw?

Zamachy terrorystyczne w Bombaju, przeprowadzone rok temu przez fanatycznych islamistów, wstrząsnęły opinią publiczną nie tylko w Indiach, ale i na całym świecie. Nie ma wątpliwości, że były one zaplanowane przez organizację bin Ladena. Dlaczego Al-Kaidzie zależało na wywołaniu wojny między Pakistanem a Indiami?

Obraz
Źródło zdjęć: © AFP | Indrani Mukherjee

Zamachy w Bombaju po dziś dzień porażają zresztą nie tylko swą brutalnością i nowatorską taktyką, zastosowaną przez islamskich terrorystów, ale także głębią strategicznego kontekstu, w jakim zostały przeprowadzone. Ważne jest w tym przypadku nie tyle to, co było taktycznym celem zamachowców, ale przede wszystkim szersze geopolityczne tło tych ataków. Nie ulega bowiem wątpliwości, że zamachy w Bombaju nie były jedynie jednostkowym aktem zastosowanej na ślepo przez dżihadystów brutalnej siły. Stanowiły za to element starannie zaplanowanej ofensywy odzyskującej dziś swe dawne siły Al-Kaidy, której strategiczne cele wykraczają obecnie daleko poza region Azji Południowej.

Przeprowadzone formalnie przez "rdzennie pakistańskie” ugrupowanie, zamachy w Bombaju były jednak bez wątpienia dziełem planistów z organizacji bin Ladena i to właśnie to ugrupowanie ponosi za nie pełną odpowiedzialność.

Ataki w Indiach sprzed roku, dokonane na jedno z głównych gospodarczych i turystycznych centrów tego państwa, były bezpośrednio powiązane ze skomplikowaną sytuacją strategiczną w regionie afgańsko-pakistańskim (AFPAK). Położenie sił międzynarodowych w Afganistanie pogarsza się systematycznie od kilku lat i osiągnęło obecnie stan, w którym inicjatywa strategiczna w praktyce należy już do talibów i ich sojuszników z Al-Kaidy. To islamscy radykałowie i terroryści dyktują dziś siłom koalicyjnym tempo działań operacyjnych. Co gorsza, wśród zachodnich sojuszników słabnie wola walki i determinacja dla niezbędnego zwiększania wysiłku militarnego w tej wojnie.

Sytuację dodatkowo pogarsza załamanie się w minionych dwóch latach stanu bezpieczeństwa w sąsiadujących z Afganistanem prowincjach Pakistanu, gdzie talibowie i ich islamistyczni sojusznicy faktycznie stworzyli niezależne od Islamabadu quasi-państwo. Rząd pakistański nie jest w stanie zapanować nad niespokojnym pograniczem z Afganistanem. Władze są osłabione wewnętrznymi konfliktami politycznymi i koniecznością nieustannego lawirowania między rosnącą w siłę islamistyczną opozycją a armią, grożącą przewrotem w razie "osłabienia poziomu bezpieczeństwa państwa", i wszechpotężnym wywiadem ISI (Inter–Services Intelligence), w dużej części sprzyjającym islamistom.

W rezultacie pozycja i siła Al-Kaidy w całej Azji Południowej są dziś największe od 2002 roku, gdy organizacja ta zmuszona została do odwrotu po obaleniu reżimu talibów w Kabulu, a jej liderzy z Osamą bin Ladenem przepędzeni do kryjówek gdzieś na niedostępnym pograniczu afgańsko-pakistańskim.

Są dowody, że ta "stara” Al-Kaida rozszerza dziś swą działalność daleko poza obszar AFPAK, podporządkowując sobie radykalne islamskie ugrupowania operujące w Azji Centralnej (Turkmenistan, Uzbekistan), w pakistańskim Kaszmirze, Bangladeszu, Indonezji, a nawet Chinach (prowincja Siniang), na rosyjskim Kaukazie (Czeczenia, Dagestan), w Jemenie czy Somalii. Ta nowa rzeczywistość daje Al-Kaidzie nadzieję na odwrócenie losów trwającej od 2001 roku wojny z Zachodem. Strategia ugrupowania bin Ladena polega więc na utrwalaniu w regionie AFPAK procesów, które są korzystne dla jej dalekosiężnych celów, w tym podtrzymywanie ruchu oporu w Afganistanie i rebelii talibów w Pakistanie.

Z perspektywy Al-Kaidy niezwykle korzystny byłby także wzrost napięcia między Islamabadem a New Delhi, a zwłaszcza otwarty konflikt zbrojny między nimi. Wojna taka odciągnęłaby uwagę Pakistanu od sytuacji na jego afgańskim pograniczu, zmuszając go do przerzucenia większości sił zbrojnych z granicy z Afganistanem nad granicę z Indiami i zmniejszając tym samym presję na tamtejszych islamistów. Wykreowanie przez Al-Kaidę takiej nowej sytuacji strategicznej w regionie miało również przysporzyć poważnych problemów Stanom Zjednoczonym, zmuszając je do gaszenia kolejnego "pożaru” w regionie.

Zamachy w Bombaju były z jednej strony "uderzeniem wyprzedzającym" islamistów, którego geopolityczne implikacje miały pokrzyżować (lub co najmniej utrudnić) zamiary nowej administracji USA względem operacji afgańskiej. Z drugiej zaś stanowiły istotny element nowej strategii Al-Kaidy, którą w skrócie można opisać jako "im gorzej dla pozycji USA i Zachodu w regionie AFPAK, tym lepiej dla przyszłości globalnego dżihadu".

Zamachy w Bombaju tylko częściowo spełniły pokładane w nich nadzieje Al-Kaidy. Choć ich rezultaty propagandowe i psychologiczne były niewątpliwie porażające i pod tym względem przyniosły islamistom znaczne korzyści PR-owe, to ataki nie wywołały jednak pożądanych efektów strategicznych. Napięcie między Pakistanem a Indiami dramatycznie wzrosło, a Islamabad faktycznie ściągnął z północnych prowincji nad granicę z Indiami kilka dużych jednostek armii. Nie doszło jednak do wybuchu zbrojnego konfliktu ani długotrwałego zaostrzenia ogólnej sytuacji w regionie, która odciągnęłaby uwagę Zachodu od wydarzeń w Afganistanie.

Al-Kaida zmuszona została więc do znacznej modyfikacji swej strategii względem AFPAK: zwiększono aktywność w Afganistanie, przede wszystkim jednak zdwojono wysiłki na rzecz zdestabilizowania sytuacji wewnętrznej w Pakistanie i obalenia obecnego rządu. Dramatyczna intensyfikacja kampanii terroru, jaką obserwujemy w Pakistanie od kilku miesięcy, to właśnie w dużej mierze efekt zastosowania tej nowej strategii. Islamabad odpowiedział równie zdecydowanymi działaniami militarnymi (możliwymi dzięki spadkowi napięcia w relacjach z Indiami), co jednak postawiło Pakistan na skraju wojny domowej. Najbliższa przyszłość pokaże więc, czy Al-Kaidzie uda się ostatecznie zrealizować cele, jakie postawiła sobie planując i organizując zamachy w Bombaju rok temu.

Tomasz Otłowski

Autor jest analitykiem w zakresie stosunków międzynarodowych, bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej RP. Współpracownik Fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, publicysta. W latach 1997-2006 analityk i szef Zespołu Analiz w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego przy Prezydencie RP.

Wybrane dla Ciebie
Ktoś oblał wejście do biura PO. Sprawę bada policja
Ktoś oblał wejście do biura PO. Sprawę bada policja
Atak na dziennikarza RAI. Meloni reaguje
Atak na dziennikarza RAI. Meloni reaguje
"Na czołówkę". Brała udział w wypadku w Austrii, zabrała głos
"Na czołówkę". Brała udział w wypadku w Austrii, zabrała głos
Decyzja w sprawie Wołodymyra Żurawlowa. Jest reakcja niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości
Decyzja w sprawie Wołodymyra Żurawlowa. Jest reakcja niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości
Schroeder broni Nord Stream 2. Były kanclerz zeznawał przed komisją śledczą
Schroeder broni Nord Stream 2. Były kanclerz zeznawał przed komisją śledczą
Zakłócił spotkanie z Czarnkiem. Wręczył mu kalafiora
Zakłócił spotkanie z Czarnkiem. Wręczył mu kalafiora
KE reaguje na spotkanie Trump-Putin. "Jeśli służy temu celowi"
KE reaguje na spotkanie Trump-Putin. "Jeśli służy temu celowi"
Prokuratura umorzyła sprawę Majchrowskiego. Zarzuty upadły
Prokuratura umorzyła sprawę Majchrowskiego. Zarzuty upadły
Potężny wybuch w bloku w Bukareszcie. Są ofiary i ranni
Potężny wybuch w bloku w Bukareszcie. Są ofiary i ranni
Prezes na nie. Projekt ustawy o związkach "rażąco niekonstytucyjny"
Prezes na nie. Projekt ustawy o związkach "rażąco niekonstytucyjny"
Sąd zdecydował ws. Wołydymyra Z. Tusk: sprawa zamknięta
Sąd zdecydował ws. Wołydymyra Z. Tusk: sprawa zamknięta
Wysadzenie Nord Stream. Ukrainiec nie zostanie wydany Niemcom
Wysadzenie Nord Stream. Ukrainiec nie zostanie wydany Niemcom