ŚwiatKto będzie rządził Bułgarią po wyborach?

Kto będzie rządził Bułgarią po wyborach?

Niespełna trzy tygodnie przed wyborami
parlamentarnymi w Bułgarii w sondażach prowadzi lewicowa Koalicja
na rzecz Bułgarii (KB), w której główną rolę odgrywa Bułgarska
Partia Socjalistyczna (BSP).

07.06.2005 | aktual.: 07.06.2005 12:03

Jednak z sondaży wynika, że nie ma ona szans na uzyskanie absolutnej większości, co stawia pod znakiem zapytania skład ewentualnych koalicji powyborczych.

Lewica wcześniej deklarowała, że nie chce rządzić samodzielnie, nawet gdyby otrzymała wystarczającą liczbę mandatów, a lider BSP Sergiej Staniszew zadeklarował, że nie odrzuca współpracy z żadną partią, która wejdzie do Zgromadzenia Narodowego po wyborach 25 czerwca.

Rządząca obecnie partia byłego cara i premiera Ruch Narodowy Symeona II opowiada się za koalicją z centroprawicą i unika zobowiązań co do ewentualnej współpracy w lewicą - według obserwatorów - najbardziej logicznej.

Premier Symeon Sakskoburggotski zapowiedział, że jego partia nie poprze rządu, kierowanego przez lewicę. Według socjologa Andreja Rajczewa, oznacza to, że partia byłego cara nie poprze kandydatury Staniszewa na premiera, a w razie zawarcia koalicji powyborczej, zostanie wysunięty kompromisowy kandydat, będący do przyjęcia dla obu partii. W mediach nie brak przypuszczeń, że może być to sam Sakskoburggotski, w którego rządzie jest przedstawiciel lewicy, Dymityr Kałczew, minister ds. administracji państwowej.

Lewica ma zapasowy wariant - koalicję z partią tureckiej mniejszości, Ruch na rzecz Praw i Swobód. Ruch jest partnerem mniejszościowym w rządzącej koalicji i obecnie wyraźnie daje do zrozumienia, że nie zamierza rezygnować ze swej pozycji we władzy wykonawczej.

Wiceprzewodniczący ruchu Lutfi Mestan powiedział we wtorek w wywiadzie telewizyjnym, że jego partia "opowiada się za otwartymi drzwiami, umożliwiającymi zawarcie najbardziej racjonalnej koalicji, która będzie rządzić krajem po wyborach".

Podzielona centroprawica i prawica raczej nie będą miały decydującego słowa po wyborach. Według sondaży, do parlamentu wejdzie z pewnością centroprawicowa koalicja Zjednoczone Siły Demokratyczne na czele z byłą minister spraw zagranicznych, Nadeżdą Michajłową. Pod znakiem zapytania stoją losy ugrupowań byłego premiera Iwana Kostowa i burmistrza Sofii Stefana Sofijańskiego.

Według opublikowanego w poniedziałek badania agencji MBMD, w 240-miejscowym parlamencie lewica będzie miała 103-104 miejsca, partia Symeona Sakskoburggotskiego - 63-64, turecki Ruch na rzecz Praw i Swobód 24, Zjednoczone Siły Demokratyczne 32, a koalicja Sofijańskiego - 16.

Ewentualna koalicja obecnego premiera z centroprawicą nie miałaby więc większości, niezbędnej dla utworzenia rządu. Szefowa MBMD Mirosława Janowa uważa, że w czasie, który pozostał do wyborów, nie ma żadnych szans na zmniejszenie różnicy pomiędzy lewicą a partią byłego cara.

Szef ośrodka badania opinii publicznej "Skala" Cwetozar Tomow napisał we wtorkowym dzienniku "Monitor", że nie wyklucza uzyskania przez lewicę w wyborach absolutnej większości. Według ostatnich badań jego ośrodka, wyższa frekwencja wpłynęłaby korzystnie jedynie na wyniki lewicy.

Ośrodek socjologiczny "Mediana" w badaniu sprzed tygodnia prognozuje 37,1% głosów dla lewicy, 21,9% dla Ruchu Narodowego Symeon II, 13,1% dla Zjednoczonych Sił Demokratycznych i 8% dla Ruchu na rzecz Praw i Swobód.

Ewgenia Manołowa

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)