PolskaKs. Stryczek oddał się do dyspozycji władz stowarzyszenia

Ks. Stryczek oddał się do dyspozycji władz stowarzyszenia

Prezes Stowarzyszenia "Wiosna" nie zgadza się z zarzutami przedstawionymi w publikacji Onetu, ale oddał się do dyspozycji władz. Kuria zażądała od niego wyjaśnień.

Ks. Stryczek oddał się do dyspozycji władz stowarzyszenia
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Bednarczyk
Magdalena Nałęcz-Marczyk

20.09.2018 | aktual.: 29.03.2022 13:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Uznając powagę sytuacji, postanowiłem oddać się do dyspozycji Walnego Zgromadzenia Stowarzyszenia WIOSNA, zgodnie ze statutem. Równocześnie, oświadczam, że z dużą starannością staramy się wyjaśnić wszystkie powstałe wątpliwości" - napisał na Facebooku ks. Jacek Stryczek.

Krakowska kuria wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że zarzuty wobec duchownego są "bardzo poważne". "Chociaż stowarzyszenie 'Wiosna' nie jest stowarzyszeniem kościelnym, to jednak ks. Jacek Stryczek, jako ksiądz Archidiecezji Krakowskiej, podlega władzy kościelnej i dlatego przełożeni ks. Stryczka traktują te zarzuty z należytą powagą" - czytamy.

Ks. Stryczek w koszulce promującej film "Kler" nagrał w wideo, w którym wytłumaczył, że po publikacji Onetu zaczął weryfikować niektóre informacje, m.in. dotyczące omdlenia jednej z kobiet, które zbagatelizował. - Zrobiliśmy analizę, no nie znamy takich historii - powiedział.

Ks. Stryczek uważa, że zarzuty są "absurdalne"

Inaczej opisuje również historię z pracownikiem „Wiosny”, który przyszedł do stowarzyszenia w koszulce WOŚP. Z tekstu portalu wynika, że ks. Stryczek najpierw tego nie skomentował, ale na zebraniu określił chłopaka mianem „idioty” i zapytał, kto go zatrudnił.

Ks. Stryczek twierdzi, że na pracownika nakrzyczał ktoś inny i za taką reakcję otrzymał reprymendę. – Uważam, że ostatnie lata to wielki sukces PR-owy Jurka Owsiaka – zapewnił.

Odpiera również zarzuty dotyczące zbytniej ingerencji w materiał Janusza Schwertnera. – Do autoryzacji dostałem tekst, w którym dziennikarz wpisał pytania, których wcześniej mi nie zadał, a nawet wpisał moje odpowiedzi, których nigdy nie udzieliłem – stwierdził.

Ks. Stryczek w imieniu swoim i stowarzyszenia uznał, że zarzuty "w większości uważają za absurdalne”. – Drodzy państwo, nie krzyczę na co dzień – zapewnił i dodał, że "współtworzy środowisko rozwojowe dla kobiet”.

Ks. Stryczek: Jest mi przykro

Zaprosił również wszystkie osoby, które zostały w publikacji wymienione z imienia i nazwiska, do „skonfrontowania opowieści”. Ks. Stryczek stwierdził, że „z pokorą przyjmuje to, że ludzie mówią o nim źle”.

Przyznał też, że w stowarzyszeniu pojawiły się problemy związane z zarządzaniem i poinformował o tym Onet. – Nie nadzorowaliśmy właściwie procesów rekrutacyjnych – stwierdził. I dodał, że od pewnego momentu pracował nie jako prezes, ale „osoba, która próbowała uratować organizację”.

- Jest mi przykro, że przegrałem kontakt, ze ktoś utożsamia mnie ze swoim nieszczęściem, problemem – uznał. I powiedział, że tekst nie przyniósł mu odpowiedzi na pytanie, co robił nie tak, oprócz tego, że „jest wymagający”.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (222)