Krzywonos o Tusku: w naszych żyłach płynie podobna krew
Przyjechałam popierać Donalda Tuska, bo mam do niego pełne zaufanie - oświadczyła działaczka opozycji w okresie PRL Henryka Krzywonos-Strycharska, która jeździła z premierem po Zachodniopomorskiem.
W konferencji prasowej w miejscowości Płoty (woj. zachodniopomorskie) wziął udział premier Tusk, Henryka Krzywonos oraz pełnomocnik premiera ds. przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu Bartosz Arłukowicz.
Krzywonos mówiła, że w żyłach jej i premiera płynie "podobna krew". - Obydwoje kochamy dzieci, obydwoje robimy bardzo wiele dla dzieci i tych starszych dzieci, i oboje staramy się cokolwiek zrobić. Ja jestem mniej władna, premier może bardzo dużo. Zawsze twierdzę, że może dużo, jeśli mu pomożemy - powiedziała.
Krzywonos podkreśliła, że przyjechała popierać premiera, bo ma do niego "pełne zaufanie". - Pamiętam, co się działo cztery lata temu i pamiętam wtedy, kiedy baliśmy się z dnia na dzień. A teraz mimo kryzysów poza granicami naszego państwa my się trzymamy. Myślę, że tak będzie dalej - oświadczyła.
Przyznała także, iż zawsze uważała, że "zmiana władzy jest zła". Podkreśliła, że jeśli ktoś coś obieca, "to musi mieć czas, by dotrzymał słowa". Zaapelowała do Polaków, by poszli do urn; przekonywała, że frekwencja jest bardzo ważna. - Nie namawiam was, żebyście na tego czy owego głosowali, ale błagam na wszystkie świętości, nie głosujcie na tego, na którego ja nie będę głosować - stwierdziła.
Premier mówił zaś, że Krzywonos zgodziła się towarzyszyć mu w piątek, bo "od lat obserwują się nawzajem". - I bez jakiegoś nadmiernego dystansu, ale szczególnie w tej wielkiej robocie dla dzieci. Ja wiem, że Henryka Krzywonos wysoko ocenia to, co zrobiliśmy dla dzieci, szczególnie to, co dotyczy przemocy - powiedział Tusk.
Szef rządu oświadczył, że "ma obsesję" na punkcie przeciwdziałania przemocy. - Czy to będą stadiony, czy to była walka z dopalaczami, czy ustawa zabraniająca bicia dzieci, czy to są Orliki, czy podwyżki płac dla nauczycieli - mógłbym wymieniać dziesiątki sytuacji, które splatają się w taki strumień pomocy dla Polaków, którzy w tej chwili się rodzą albo mają po kilka lat - powiedział.
Według premiera "nie ma nic ważniejszego niż pomoc dwóm grupom ludzi" - osobom starszym, schorowanym i niepełnosprawnym oraz dzieciom, do których - jak mówił - trzeba kierować "wielki strumień energii". - Polska, korzystając także ze środków europejskich, musi skutecznie zadbać i zadba o te dwie grupy - najstarszą i najmłodszą. To będzie znak, że staliśmy się najbardziej cywilizowanym narodem w Europie, jestem przekonany, że damy radę - powiedział.
Na konferencji prasowej Tusk ocenił, że na Zachodnim Pomorzu szczególnie mocno widać kontrasty. - To jest teren, na którym żyje się trudniej niż w wielu miejscach w Polsce, to region, który nie wszędzie, ale w wielu miejscach będzie wymagał takiego systemowego wsparcia, jakiego od lat nasze państwo udzielało w takich specjalnych programach dla regionów cywilizacyjnie poszkodowanych historią, przeszłością - powiedział.
Szef rządu dodał, że wraz z Arłukowiczem pracują, by różne grupy wykluczonych "ludzi i miejsc jednocześnie, by przez następne cztery lata w dużo większym stopniu korzystały z tego wielkiego strumienia europejskich pieniędzy".
- Chcę was zapewnić, że jeśli uda nam się stoczyć - a jestem przekonany, że uda nam się stoczyć skuteczny bój mimo wielkiego zamieszania na świecie i Europie - nie ustąpimy i będziemy toczyć ten bój o te 300 mld zł, które w UE w następnej perspektywie będziemy chcieli wyciągnąć - powiedział premier. Zadeklarował, że pieniądze europejskie "w dużo większym stopniu będą trafiały bezpośrednio do ludzi" - tam, gdzie występuje zjawisko wykluczenia.
Arłukowicz powiedział zaś, że "dziś pokazujemy mieszkańcom naszego regionu, że ten region też jest ważny, że kierujemy tu uwagę i siłę i pokazujemy też, stojąc obok pani Henryki, że sprawy społeczne są dla nas niezwykle ważne i to żebyśmy wyrównywali różnice".
Premier w miejscowości Płoty spotkał się m.in. z mieszkańcami i lokalnymi działaczami PO.