Krzysztof Ziemiec tłumaczy studentom: Nad sobą mam szefa redakcji i prezesa. To oni narzucają ten sposób narracji
- Dziennikarz pracujący w jakiejkolwiek redakcji zawsze ma szefów, którzy mają taką, a nie inną linię, takie, a nie inne interesy do załatwienia. In plus i in minus. Więc nie ma czegoś takiego jak dziennikarska niezależność – mówił Krzysztof Ziemiec studentom dziennikarstwa w Lublinie.
Aula Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego była pełna tych, którzy chcieli usłyszeć, co ma do powiedzenia gwiazda "Wiadomości" TVP. Choć spotkanie miało tytuł "Kariera w dziennikarstwie?" i Ziemiec opowiadał o swoich początkach w zawodzie inżyniera i w radiu, największe zainteresowanie wzbudzało to, co obecnie dzieje się w "Wiadomościach" i wokół niego samego. Nie unikał tego tematu, ale też trudno było nie odnieść wrażenia, że dystansuje się od tego, co obecnie dzieje się w TVP.
To niesprawiedliwe
- To, co dzieje obecnie wokół mnie, można przyrównać do takiej sytuacji: Wsiadam do autobusu i kasuję bilet. Wtedy wszyscy zaczynają krzyczeć "Skasuj bilet, skasuj bilet!". Ale ja przecież skasowałem bilet! "Nie, to nie był bilet, tylko kartka papieru! Skasuj bilet!". Dokładnie tak wygląda to, co się ze mną teraz dzieje: ludzie widzą, to, co chcą widzieć i momentalnie zaczyna się hejt, czyli żywa, czysta, ludzka nienawiść – oceniał Ziemiec.
Znany dziennikarz "Wiadomości" uważa, że to właśnie on obrywa najmocniej za to wszystko, co się dzieje, i jest to mocno niesprawiedliwe. - Nie jestem nawet szefem redakcji, ja nie jestem osobą decyzyjną. Pracuje w otoczeniu szefa redakcji, on ma nad sobą dyrektora, ten wiceprezesa, a na samej górze jest prezes. To oni narzucają ten sposób narracji. Polski system, od momentu wejścia w życie ustawy o KRRiTV w latach 1992/93, powoduje, że każda zmiana układu w parlamencie przekłada się na media publiczne. Działo się tak zawsze, można to robić bardziej topornie lub delikatnie. Raz mocniej dziennikarze odczuwają to na własnej skórze, a raz słabiej, ale zawsze miało to miejsce.
- Są dwie zasady – dodał Ziemiec. - Jedna piłkarska: gra się tak, jak przeciwnik pozwala. A druga mówi, że czasem trzeba przegrać kilka bitew, żeby wygrać wojnę.
Pytany jednak o różnice w pracy redakcji "Wiadomości" wcześniej i od nastania "dobrej zmiany" uchylił się od odpowiedzi. - Jestem pracownikiem dużej firmy, obowiązuję mnie pewne zasady i nie mogę o takich rzeczach mówić. Nawet prezes nie odpowiada na to pytanie, kto pisze słynne paski.
Nie ma dziennikarstwa niezależnego
Ziemiec uważa, że nie ma obecnie czegoś takiego jak media niezależne. W jego ocenie odnosi się to zarówno do mediów publicznych, jak i prywatnych: - Takie niezależne dziennikarstwo jest możliwe tylko wtedy, kiedy ktoś w ubóstwie bierze plecak, jedzie PKS-em w Bieszczady i opisuje zmiany w przyrodzie. Tyle tylko, że obecnie prawdopodobnie i tak nikt mu czegoś takiego nie wyda, bo tego nikt nie kupi. Dziennikarz pracujący w jakiejkolwiek redakcji zawsze ma szefów, którzy maja taką, a nie inna linię, takie, a nie inne interesy do załatwienia. In plus i in minus. Więc nie ma czegoś takiego jak dziennikarska niezależność.
Jestem symetrystą
Pytany o to, czy nie boli go to, że jest przez wielu uważany za twarz propagandy rządowej i PiS-owskiej, opowiedział, że pracuje w TVP i "Wiadomościach" już od wielu lat i, idąc tym tokiem rozumowania, równie dobrze mógłby być uważany za twarz telewizji Leszka Millera czy koalicji PO-PSL. Odniósł się również do toczącego się obecnie sporu o tzw. symetryzm w mediach
- Wielu kolegów z innych redakcji, np. tygodnika "Polityka" i innych mediów liberalnych, uważa, że symetryzm dziś jest czymś złym. Jak słyszę, że symetrysta to idiota, to łapię się za głowę. Według mnie to jedyna akceptowalna postawa dziennikarza newsowego, takiego jak ja. Jedynie felieton jest takim gatunkiem dziennikarstwa, gdzie dziennikarz może ujawnić swoje poglądy i musi być "jakiś", wyrazisty. A ja staram się dostrzegać to, co dobre i złe pod rządami PiS i za poprzednich rządów. Uważam, że dziennikarze nie powinni chodzić na żadne demonstracje, ja też sam nigdy tego nie robiłem i nie mam zamiaru.
- Jako dziennikarz, i mam nadzieję, że państwo to zauważacie, staram się prowadzić rozmowy w sposób wyważony, tak, żeby wysłuchać i zrozumieć rozmówcę, a nie po to, żeby przywalić mojemu gościowi "pałką" na koniec na zasadzie: "I tak musicie mieć takie poglądy jak ja" – mówił.
"Jak Klarenbach" – krzyknął ktoś z sali. Ziemiec odpowiedział: - I wielu innych.
Zdaniem Ziemca, dużo ostrzejsza i bardziej autentyczna walka toczy się obecnie w mediach niż w polityce: - Często polityka to jest teatr. Politycy różnych opcji sprzeczają się i krzyczą na siebie w studiu, a po nagraniu podają sobie ręce i wspólnie żartują już w zupełnie innej atmosferze. Mam wrażenie, że walka między dziennikarzami jest dużo ostrzejsza i bardziej autentyczna. Dziś dziennikarze wchodzą w buty polityków.
Pytany jednak, czy mu się ta "symetria" udaje, odpowiedział: "Nie mnie to oceniać".
Śmieci i domy opieki społecznej
Na koniec spotkania stanowczo… odradził studentom wiązania swojej przyszłości zawodowej z mediami: - Dziś kasjer w sklepie czy elektryk zarabia dużo lepiej. Dziennikarzy jest za dużo i nie na nich zapotrzebowania. Jakąkolwiek pracę w mediach może dostanie 5 proc. z Was i to po wielu latach ciężkiej pracy i rozgoryczenia.
Pytany, jak widzi swoją przyszłość za 10 lat, odpowiedział, że nie ma pojęcia. - Wszyscy emocjonujemy się teraz tym, co dzieje się na śmietnikach i śmieciarze na pewno będą mieli pracę. Starzejemy się i na pewno będzie potrzeba coraz więcej osób do opieki nad osobami starszymi. Może więc lepiej z takimi branżami wiązać swoją przyszłość? – zakończył Ziemiec.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl