Krzysztof Janik: policjanta zabić nie wolno
(RadioZet)
15.10.2003 | aktual.: 15.10.2003 15:14
A gościem Radia Zet jest szef MSWiA Krzysztof Janik. Wita Monika Olejnik. Dzień dobry. Panie ministrze, kiedy pan czyta o tym, że gen Kowalczyk powiadomił ministra Sobotkę o akcji Elita, czyli o akcji starachowickiej, to co pan myśli? Czy nie czas, żeby gen. Kowalczyk został na chwilę zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy? Po pierwsze nie czytam. Czytam doniesienia prasowe w tej sprawie. Ja wyraziłem dwa dni temu stanowisko i stanowczo je podtrzymuję. Proszę, aby umożliwić mi zapoznanie się z pełnymi zeznaniami gen. Kowalczyka, bym mógł samodzielnie, suwerennie wyrobić sobie w tej sprawie zdanie. Mówiłem to wczoraj i dziś powtórzę: o ile polityka można zabić gazetą, jakimiś przeciekami, insynuacjami; policjanta nie wolno. W stosunku do policjanta nie wolno tak postępować. Powinniśmy robić wszystko i ja tak czynię od dwóch lat, żeby policja była jak najdalej od polityki, żeby chronić ich przed tym demoralizującym wpływem środowiska... Panie ministrze, ale o tej demoralizującej sytuacji wiedział pan już od
kwietnia, o tym co się wydarzyło? Ale, dlaczego wiedziałem? Przepraszam uprzejmie... O tych przeciekach? No wiedział pan. Wiedziałem o tym, że był przeciek. Poinformowaliśmy o tym prokuraturę. Ja szanuję suwerenność prokuratury, to że oni są gospodarzem śledztwa. Nie zdziwiło mnie, że wczoraj wieczorem późnym dowiedziałem się, że kielecka prokuratura nie chce ujawnienia zeznań na tym etapie i rozumiem logike takiego postępowania. Celem jego jest dojście do prawdy. I jeśli ma to służyć dojściu do prawdy, to jaka by ona nie była, ale idźmy do prawdy. No właśnie, Gazeta Wyborcza dzisiaj przedrukowuje fragmenty uzasadnienia wniosku prokuratora okręgowego w Kielcach o wyrażenie zgody przez sejm na pociągnięcie Zbigniewa Sobotki do odpowiedzialności. Czytał pan to? Czytałem to i muszę powiedzieć, że dla mnie jest to zrozumiałe. Otóż w Polsce tak skonstruowaliśmy procedurę karną, że prokuratura za wszelką cenę formułuje hipotezę oskarżającą i za wszelką cenę chce ją udowodnić. Natomiast to nie rozstrzygnięcie
prokuratorskie, ale rozstrzygnięcie sądowe na szczęście w Polsce jest obowiązujące. To raz. A dwa, wie pani, ja z różnymi rzeczami się w życiu spotykałem, pani pewnie też, niejeden raz w życiu pomyliliśmy się ulegając pierwszym informacjom i wolałbym po prostu przeczytać całość zeznań gen. Kowalczyka i wtedy podejmę decyzję. Ani on, ani ja od tej decyzji nie uciekamy. Czyli dzisiaj minister Janik może powiedzieć, że ufa nadal gen. Kowalczykowi, ufa nadal ministrowi Sobotce? Ja nie formułuję tego w takich kategoriach. Ja bym powiedział, że dla mnie na dzień dzisiejszy są oni osobami niewinnymi. Ja mam pewne przesłanki, żeby sądzić, że żaden z nich w tej sprawie nie popełnił błędu, ale proszę o to, żebym mógł te przesłanki zweryfikować osobiście i jak sądzę, mam do tego prawo. Czyli bardziej pan ufa im niż prokuraturze, która kieruje taki wniosek? Prokuratura wykonuje swoją robotę. Prokuratura w ogóle, o czym zapominamy, jest najważniejszym partnerem policji i mojego resortu. To partnerstwo jest raz przyjazne,
a raz konkurencyjne, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi, a i procedura sama wyznacza nam czasem taką wewnętrzną opozycję. W tej sprawie prokuratura jest gospodarzem postępowania i ja czekam na jej rozstrzygnięcie. Na szczęście tu mamy termin zarysowany, bo byłbym w prawdziwym kłopocie, gdybyśmy czekali całymi tygodniami. Natomiast tu mamy zarysowany termin. W przyszły czwartek. Ale w kłopocie jest też chyba gen. Kowalczyk. I chyba w kłopocie też są stosunki między panem a ministrem Kurczukiem, bo według tego, co pisze dzisiaj Gazeta Wyborcza, już 20 sierpnia gen. Kowalczyk poinformował prokuraturę, że powiadomił ministra Sobotkę o akcji? Ale zwracam uprzejmie uwagę, że minister Sobotka nie zaprzecza, że ogólne informacje miał. I teraz jest pytanie, w jakim zakresie powiadomił. I na to pytanie szukam odpowiedzi, a tej odpowiedzi ani w tekstach prasowych, ani w wypowiedziach medialnych nie ma. W tekstach jest mowa o tym, już wcześniej była, że minister Sobotka rozmawiał o tym z panem Długoszem, a pan Długosz z
panem Jagiełło, a rzecz się odbywała na Rozbrat i rzecz się odbywała przed akcją Elita, czyli akcją starachowicką? Wie pani, szczerze powiedziawszy nie pamiętam, jaki miała kryptonim ta akcja: czy Elita czy może jakiś Ogon albo i coś innego, ale jak mi się wydaje nie Elita, o ile dobrze pamiętam. Gazeta pisze: kryptonim Elita. Być może. Ale w każdym razie to są na razie spekulacje. A od spekulacji do prawdy jest czasem jeden maleńki krok, a czasem duży krok, a czasem się okazuje, że prawda jest zupełnie w innym miejscu. Dajmy szansę wymiarowi sprawiedliwości. Pani redaktor, powiem coś, co zabrzmi może niegrzecznie w rozmowie z panią, ale to nie jest tak, że tylko dziennikarze mają patent na rację i prawdę. Także w państwie praworządnym pewną opinię w tej sprawie ma do wypowiedzenia wymiar sprawiedliwości i w tym przypadku jemu bym ufał bardziej. Czyli ufa pan ministrowi sprawiedliwości i temu, że minister potwierdza... Ufam wymiarowi sprawiedliwości, szanuję i lubię mojego kolegę Grzegorza Kurczuka. Te
spekulacje prasowe to jest jakieś totalne nieporozumienie... O konflikcie między Kurczukiem a Janikiem? Totalne nieporozumienie. W tej sprawie minister Kurczuk wykonuje to, co do niego należy. On odpowiada za funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i on odpowiada za działania prokuratury... Ale to zdaje się nie dziennikarze powiedzieli, tylko Krzysztof Janik: Kurczuk mnie ograł? Ale proszę sobie uprzejmie przypomnieć, myślę że konkurencja dziękuje pani za przypomnienie tamtego radia, ale proszę sobie przypomnieć taki trochę powiedziałbym żartobliwy charakter tamtej rozmowy, narzucony przez prowadzącego, który relacjonował taki mecz. Czyli, poważnie się pytam, nie czuje się pan ograny przez Grzegorza Kurczuka? Według pana Grzegorz Kurczuk nie powinien pana wcześniej zawiadomić o tym, że sytuacja wokół gen. Kowalczyka... Nie musiał. Ma prawo zatrzymywać treści postępowania w tajemnicy, a mało tego, chcę pani powiedzieć, że nawet gdyby mnie zawiadomił, to by nie zmieniło mojego postępowania, bo ja nauczony
doświadczeniem chcę dokumentu. Chcę czytać na własne oczy, a nie jeśli ktoś mi relacjonuje, nawet jeśli to jest prokurator generalny. Chociaż myślę, że on też nie czyta wszystkich dokumentów w tej sprawie – zapewne by oszalał. W Polsce rocznie prowadzimy 960 tysięcy postępowań. Czy generał Rapacki straci pracę? A dlaczego? Są takie sugestie, że może on stracić pracę przez to, że informował dziennikarkę Rzeczpospolitej? A kto je formułuje, chciałem zapytać? No różne pisma. Aha. Wie pani, musimy się umawiać na przyszłość – pani powie, które gazety mam przeczytać. Dobrze, ale pytam się pana, czy generał Rapacki zachowa swoje stanowisko? Dożywotnio na pewno nie. Ale teraz nie ma powodu, żeby nie zachował, rozumiem? Proszę pani, praca na kierowniczym stanowisku w policji nie jest pracą dożywotnią czy doemerytalną. Ja umawiałem się tak z kolegami, których tam zastałem, przecież to nie jest tak, że ja tam zrobiłem jakieś czystki. Pan gen. Rapacki jest zastępcą 4 lata, gen. Padło jest zastępcą 7 lat, więc tam żadnej
rotacji wielkiej nie było i nie będzie, bo moim celem nie jest robienie czystek personalnych, natomiast muszę powiedzieć, że nie wykluczam, że któryś z nich po drodze będzie..., że będę widział jego zadania gdzieś w jakimś innym miejscu, to być może wtedy odejdzie. Natomiast na pewno jak na razie nie widzę żadnego związku pomiędzy moją polityką kadrową w policji a bieżącymi wydarzeniami. A widzi pan związek między sprawą starachowicką a gen. Rapackim? Taki sam jak między sprawą starachowicką a każdym innym policjantem. Po prostu policja w tej sprawie wykonała świetną robotę, trochę długo, bo rozpoznawanie tej sprawy trwało, przypomnę, trzy lata prawie – od 2000 roku. Ale zakończyła ją sukcesem. No nie do końca, bo nie wszystkie osoby zostały ujęte, mogłoby być więcej ujętych, gdyby nie to, że był przeciek? Nie, to jest teza fałszywa. Jak prowadzimy taką operację, zakładamy, że zajmujemy się stoma osobami. Udaje się 50, 60 procent – różnie to bywa. Poza tym w toku prania okazuje się, że niektóre zarzuty
okazują się, że jakiś tam obywatel miał związek tylko okazjonalny ze sprawą i zupełnie nie mający związku z działalnością przestępczą. Spokojnie. Panie ministrze, czy była taka tajna dyrektywa w SLD, że jeżeli będą zatrzymywani ludzie z SLD, to resort ma być o tym zawiadomiony? Nie, nie było takiej dyrektywy. Mało tego, powiem pani, że za mojej pamięci zatrzymano co najmniej kilkunastu działaczy samorządowych wysokiej rangi, dowiadywałem się o tym z mediów i uważam to za sytuację naturalną. Tygodnik Nie pisze, że właściwie Krzysztof Janik jest już pogrzebany przez klub SLD? No cóż mogę w tej sprawie powiedzieć? Bardzo sobie cenię redaktora naczelnego tego tygodnika, tygodnik Nie różne rzeczy pisał, myślę, że i pani pamięta i ja pamiętam, na szczęście to się nie zawsze sprawdzało. Ale czy ta sprawa nie kompromituje pana, panie ministrze? Czy nie zamierza pan się podać do dymisji? Kompromitowało by mnie to, gdyby było wynikiem, no nie wiem, jakiegoś mojego działania. Natomiast ja odpowiadam za bezpieczeństwo
Polaków, pozwolę sobie to tak być może przesadnie to nazwać. W to bezpieczeństwo inwestuję spore pieniądze, swój cały wysiłek i czas. Czyli ta sprawa nie kompromituje pana? Może poczekajmy, jak ona się zakończy i wtedy będzie pani uprzejma powtórzyć to pytanie, dobrze? A jeżeli te uzasadnienia, które napisała Gazeta, bo chyba są prawdziwe, to jest mocne uzasadnienie wniosku, to według pana to nie jest powód do tego, żeby już podać się do dymisji? Jak już pani cytuje tę Gazetę, to ja chcę zacytować: Minister spraw wewnętrznych i administracji: wynika, że żadne informacje o działaniach policji nie powinny być przekazywane w żadnym wypadku cywilnej kontroli resortu. Tak ustaliłem i takiej zasady przestrzegałem. Ale jeżeli okaże się, że Kowalczyk przekazywał Sobotce, to co? To to kompromituje ewentualnie gen. Kowalczyka. Ale ja go znam i nie wierzę w to. Sobotkę tez pan zna i nie wierzy w to, że przekazał dalej? Wie pani, niech mi pani pozwoli, myślę, że to jest dobra rada dla nas wszystkich: miejmy trochę
zaufania do ludzi. Miejmy trochę zaufania. Ale do kogo mamy mieć zaufanie: do Kowalczyka, do Sobotki, do Janika, do Kurczuka, do kogo? Pani Moniko, pani akurat też została kiedyś doświadczona takim brakiem zaufania i potem się okazało, że niesłusznie. I myślę, że jeśli są winni, jeśli taka będzie prawda, to ja się będę umiał zachować i wymiar sprawiedliwości w tej sprawie się zachowa. Natomiast na razie nie spekulujmy. Dajmy szansę wymiarowi sprawiedliwości. A premier ma jeszcze do pana zaufanie? A to proszę pytać premiera. Nie, bo podobno miało dojść do spotkania: Kurczuk, Janik, premier? Tak pisze dzisiaj Rzeczpospolita, tak podawało Radio Zet. Wie pani, ja nic nie wiem, że miało dojść do takiego spotkania. Owszem, wczoraj spotkaliśmy się na posiedzeniu Rady Ministrów, rząd przyjmował informację o realizacji programu Bezpieczna Polska, w debacie był bardzo aktywny minister Kurczuk i ja, i inni ministrowie. I jak pani wie, później po Radzie Ministrów relacjonowałem tę debatę. Nie wiem o tym, jakoby mieliśmy
się spotkać w jakiś taki... I niech mi pan na koniec powie prosto w oczy: Grzegorz Kurczuk jest pana przyjacielem? Och Boże... Och Boże, powiedział Krzysztof Janik, gość Radia Zet. Grzegorz Kurczuk jest moim najbliższym partnerem w rządzie w realizacji moich zadań. Dziękuję bardzo.