Krzyki w kierunku premier i ministrów. "Won stąd!"
- Będę wydawać pieniądze na to, by być bliżej obywateli - zadeklarowała podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu we Wrocławiu premier Ewa Kopacz, pytana o koszty tych wyjazdowych obrad. Dodała, że gdyby nie one, wielu Polaków nie miałoby szansy porozmawiać z nią i ministrami. Wychodzących z budynku szefową rządu i ministrów pożegnały okrzyki niewielkiej grupy osób: "won stąd" i "rząd pod sąd".
28.07.2015 | aktual.: 28.07.2015 19:28
- My występujemy w obronie Polski, bronimy Polski. Wy jesteście bandą oszustów, zdrajców. Prędzej czy później spotka was zapłata za to wszystko - wołał przez megafon jeden z organizatorów akcji pod budynkiem Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Manifestujący chcieli wręczyć Kopacz koszulkę z wizerunkiem Witolda Pileckiego. - Tłamsicie pamięć takich ludzi, a windujecie zbrodniarzy komunistycznych. Waszymi mentorami są tacy ludzie jak Bauman, jak Jaruzelski, Kiszczak i inni zbrodniarze, stalinowcy. Won stąd! - mówił jeden z uczestników manifestacji.
"Będę wydawać pieniądze, by być bliżej obywateli"
- Są tacy w Polsce, którzy wydają publiczne pieniądze na to, by odgradzać się od obywateli, a ja wydaję pieniądze na to, by być bliżej obywateli - przekonywała wcześniej szefowa rządu podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu we Wrocławiu.
Jak podkreśliła, wielu Polaków, z którymi ministrowie rozmawiają podczas wyjazdowych posiedzeń rządu "nie miałoby szansy rozmawiać z ministrem, premierem, nawet wtedy, gdy premierowi chcą nawtykać". - Cenię to sobie ponad wszystko - dodała Kopacz.
- Będę wydawać pieniądze na to, by być bliżej obywateli i przybliżyć władzę do obywateli - deklarowała premier. Wtorkowe posiedzenie rządu we Wrocławiu to trzecie wyjazdowe posiedzenie; poprzednie odbyły się w Katowicach i Łodzi.
"Nie podam pani ręki"
Kopacz pytana była także o incydent, który miał miejsce w poniedziałek wieczorem. Podczas jednego spotkań we Wrocławiu grupa przeciwników rządu zatrzymała Kopacz. - Pani premier, zatrzyma się pani na chwilę - zagadnęli. Gdy Kopacz chciała się przywitać z jednym z mężczyzn, ten odparł: - Nie podam pani ręki, bo się wstydzę za panią. - Pani kłamie, tak jak przez 8 lat kłamaliście. Widać w pani oczach, że pani kłamie - mówił mężczyzna.
- Nie jesteście, naprawdę, ani przez moment dumni z tego kraju? - pytała z kolei szefowa rządu. Jedna z kobiet pytała z kolei: "Co tam robiłaś w Moskwie, kłamczucho?". Rozległy się także okrzyki: "złodzieje, złodzieje".
- Oprócz grupy rumuńskich Romów, którzy faktycznie mieli problem, spokojnie rozmawiali i wręczyli mi petycję, była także grupa, która głośno artykułowała swoje niezadowolenie, tak to nazwijmy - relacjonowała we wtorek szefowa rządu.
Jak podkreśliła, "ci ludzie powinni zrozumieć, że żyją w wolnym kraju i nie muszą się już modlić o wolność dla swojej ojczyzny". - Kiedy mówią: "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić, Panie", mają tę wolną ojczyznę - dodała.
- Ja tę wolność przedkładam ponad wszystko - zaznaczyła Kopacz. - Jeśli ludzie dzisiaj mogą przyjść i nakrzyczeć na premiera, na ministrów, to ja ponad wszystko cenię sobie wolność i mówię: niech krzyczą i wytykają premierowi i ministrom - powiedziała premier.
Jak dodała, "boi się, że, gdy inni będą u władzy, to wtedy ta wolność będzie zdecydowanie ograniczona". - Ja to przyjmuję jako coś naturalnego, ponieważ to jest wpisane w wolność i w demokrację - stwierdziła Kopacz.
Zaznaczyła, że wolałaby, by te rozmowy były mniej emocjonalne, bo "wtedy łatwiej rozwiązywać problemy". - Gorzej, kiedy nie ma problemów, a jest chęć wyłącznie mało sympatycznych stwierdzeń, pod adresem rozmówcy - dodała.
- Całe życie rozmawiałam z ludźmi, nie zawsze to były sympatyczne rozmowy, czasami bardzo trudne, jestem do tego przyzwyczajona i nie stanowi to dla mnie problemu - mówiła Kopacz. Jak oceniła, jeśli podczas tego rodzaju spotkań ma być rozwiązany choć jeden problem, "to warto znieść nawet mało sympatyczne słowa".