Protesty belgijskich transportowców przeciwko wciąż rosnącym cenom paliw powodowały przez całą środę ogromne zamieszanie na ulicach i drogach całej Belgii. Na niektórych stacjach benzynowych pojawiły się napisy: "Benzyny brak".
Konflikt między rządem a najradykalniejszą organizacją drobnych firm przewozowych - Unią Transportowców Drogowych (UPTR) wciąż się nasila. Związek żąda trwałej obniżki akcyzy na paliwo sprzedawane właścicielom ciężarówek, czego usiłuje uniknąć rząd. Przewodniczący UPTR stwierdził, że dopóki rząd nie zgodzi się na postulaty transportowców, nie ma mowy o zakończeniu protestu.
Fala protestów przeciwko zbyt wysokim cenom benzyny przeszła w środę też przez całe Niemcy. Ceny paliw na niemieckich stacjach benzynowych osiągnęły niespotykany wcześniej poziom.
Kanclerza Niemiec - Gerhard Schröder, który przybył w środę do stolicy landu Meklemburgia na spotkanie z protestującymi kierowcami ciężarówek, został przywitany gwizdami i sygnałami klaksonów. W przekazanej Schroederowi petycji uczestnicy protestu wezwali rząd do odwołania przewidzianej na 1 stycznia 2001 r. kolejnej podwyżki podatku ekologicznego oraz do zwrotu środków z wcześniejszych podwyżek.
Federalny Związek Transportu Towarowego wezwał kierowców do ogólnoniemieckiej akcji protestacyjnej 26 września. Wszystkie niemieckie przedsiębiorstwa spedycyjne mają tego dnia na znak protestu przez cztery godziny transportować ładunki ze zmniejszoną prędkością - do 60 km/h na autostradach i do 30 km/h w terenie zabudowanym.
Protest przeciwko rekordowo wysokim cenom benzyny zapowiedział w środę Związek Norweskich Transportowców (NLF).
Brytyjski premier Tony Blair zapowiedział, że nie ugnie się wobec protestów przeciwko wysokim cenom paliw, nawet jeśli stanowią one realne niebezpieczeństwo dla służby zdrowia. W Wielkiej Brytanii zamieszanie na rynku paliw spowodowało, że zaczęto w sklepach wykupywać artykuły żywnościowe.(mon)