Kryzys na Ukrainie przypomniał Obamie o wadze sojuszu z UE
Prezydent USA Barack Obama, któremu zarzucano brak zainteresowania Europą, od wybuchu kryzysu na Ukrainie nieustannie konsultuje się z szefami państw UE, a w środę po raz pierwszy odwiedzi unijne instytucje. Zachód musi na nowo zdefiniować swe relacje z Rosją.
25.03.2014 | aktual.: 25.03.2014 12:52
Choć Obama jest prezydentem już szósty rok, środowa wizyta będzie jego pierwszą w siedzibie UE. Jeszcze jako kandydat w wyborach prezydenckich w 2008 roku był z wielką euforią i nadzieją przyjmowany w krajach unijnych, ale potem rozczarował wielu Europejczyków brakiem zaangażowania w relacje transatlantyckie. Priorytetem dla nowej administracji był tzw. zwrot ku Azji. Poważnym zgrzytem w relacjach z UE było odrzucenie przez europarlament umowy o przekazywaniu USA informacji bankowych o obywatelach państw UE, a także złośliwe komentarze amerykańskich decydentów, że euroland nie może poradzić sobie z kryzysem euro, szkodząc gospodarce USA.
Obama poprawił swe notowania w Brukseli, ogłaszając rok temu początek negocjacji transatlantyckiej umowy o wolnym handlu i inwestycjach (tzw. TTIP). Ale skandal, jaki wybuchł po ujawnieniu przecieków, iż amerykański wywiad na masową skalę inwigiluje elektroniczną komunikację także sojuszników w Europie, znowu ochłodził stosunki na linii USA-UE.
USA i Europa "przypomniały o sobie"
- Amerykanie mają tendencję do zapominania, że USA i Europa to dwa najsilniejsze mocarstwa na świecie, które łączą podobne wartości i interesy. Ale gdy pojawia się problem, wtedy nagle sobie to przypominają i relacje z Europą się zacieśniają; Europa staje się najważniejsza w spektrum amerykańskich priorytetów - powiedział Polskiej Agencji Prasowej prof. Andrew Moravcsik, dyrektor studiów o Unii Europejskiej na Princenton University. - Dokładnie to dzieje się teraz - zauważył.
Od zaostrzenia kryzysu na Ukrainie w lutym Obama nieprzerwanie prowadzi konsultacje z partnerami w UE. Osobiście zadzwonił do kilkunastu liderów państw unijnych; z niektórymi rozmawiał wielokrotnie. Po wojskowej interwencji Rosji na Krymie wysłał wiceprezydenta Joe Bidena do Polski i na Litwę, by zapewnić o zobowiązaniu NATO do obrony swych krajów członkowskich; USA wzmocniły też swoją wojskową obecność w regionie. Od poniedziałku Obama przebywa z tygodniową wizytą w Europie, gdzie - jak zapowiadali jego doradcy - będzie osobiście zabiegał o dalszą koordynację wspólnego stanowiska Zachodu wobec rosyjskiej agresji na Ukrainie.
- Myślę, że Waszyngton bardzo wiele inwestuje teraz w relacje z Europą, a prezydent Obama chciałby już zamknąć sprawę inwigilacji (prowadzonej przez służby specjalne) - powiedział PAP ekspert Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) prof. Charles Kupchan. Poza obecną wizytą, Obama ma wrócić do Europy w czerwcu i jesienią na szczyt NATO.
"Partner nr 1"
- Będzie bliższa koordynacja stanowisk w sprawie Rosji. Ale najważniejsze jest to, że amerykańscy dyplomaci zdali sobie sprawę, że Europa jest partnerem numer 1. Instynktownie będą ją bardziej angażować w globalne kwestie - powiedział Moravcsik. Przypomniał, że już kryzys euro uświadomił niektórym osobom w Waszyngtonie, że przyszłość UE jest ważniejsza dla USA niż przyszłość Chin. Jak dodał, podobne zwroty w relacjach USA z UE przechodziły też wcześniej inne amerykańskie administracje. - Polityka zagraniczna USA jest polityką reagowania, ale w dłuższej perspektywie zawsze okazuje się, że wydarzenia na świecie trzymają nas razem, bo mamy wspólne interesy - dodał.
Eksperci przyznają, że do wybuchu jesienią 2013 roku antyrządowych demonstracji w Kijowie w rezultacie decyzji ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza o niepodpisywaniu umowy stowarzyszeniowej z UE, Waszyngton niespecjalnie angażował się w unijną politykę wschodnią czy w projekt Partnerstwa Wschodniego. - Ale to, co się obecnie dzieje nie jest konsekwencją porażki działań UE i USA w Europie Wschodniej. Ten kryzys to w pewien sposób konsekwencja sukcesu UE w przyciąganie Ukrainy - powiedział Kupchan. - Znaczna część Ukraińców powiedziała Janukowyczowi: Nie, dziękujemy, nie chcemy unii ekonomicznej z Rosją. Chcemy, by Ukraina była jak Polska i inne kraje UE, a nie jak Rosja - dodał.
- Nie należy przesadzać z wpływami i rolą USA w Europie Wschodniej - zgodził się Moravcsik. - To UE jest największym partnerem handlowym tych krajów, ma z nimi bliższe kulturowe więzi i oferuje im prawdziwe instytucjonalne relacje.
Przyznał, że czuł się "zażenowany", gdy w lutym ujawniono nagranie rozmowy amerykańskich dyplomatów, którzy "traktowali z góry" unijnych partnerów, krytykując ich brak skuteczności na Ukrainie. - To świadczyło o braku zrozumienia, kto ma potencjalne wpływy w regionie - dodał.
"Połączony front" ws. Rosji i Ukrainy
Wraz z eskalacją konfliktu USA i UE zintensyfikowały koordynację stanowisk, realizując podobną politykę stopniowania sankcji wobec polityków i innych osób z otoczenia prezydenta Rosji Władimira Putina. Zarówno Obama, jak i przywódcy UE zagrozili Rosji sankcjami gospodarczymi, jeśli dojdzie do inwazji jej wojsk na wschodnie lub południowe regiony Ukrainy. Z pewnością na szczycie obie strony będą mocno akcentować wspólny, połączony front - przewiduje Kupchan.
Nie chodzi tylko o skoordynowanie sankcji w odpowiedzi na zachowanie Putina. Doradczyni Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Susan Rice przyznała kilka dni temu, że Rosja "w skandaliczny sposób" odeszła od międzynarodowych norm i zasad, a sytuacja wymusza na Waszyngtonie, by na nowo przemyślał relacje z Moskwą. Jej zdaniem to wyzwanie dla całego Zachodu, który od lat próbował włączyć Rosję do międzynarodowego porządku politycznego i gospodarczego, ale poniósł porażkę.
- Zabiegom zintegrowania Rosji z Zachodem przyświecała idea uczynienia z Moskwy bardziej stabilnego partnera dla Zachodu. Dlatego były naciski, by włączyć Rosję do WTO (Światowej Organizacji Handlu) czy OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). To była bez wątpienia strategia Zachodu od ery Gorbaczowa-Reagana. Ale to się właśnie skończyło. Putin dał jasno do zrozumienia, że nie przejmuje się tym, co myśli Zachód - powiedział prof. Michael McFaul, który w ubiegłym miesiącu zakończył misję ambasadora USA w Moskwie.
Oczekuje się, że obecny kryzys znacząco wypłynie też na główną transatlantycką organizację - NATO. - Polacy, Łotysze czy Litwini, którzy od dawna apelowali, by NATO koncentrowało się na obronie terytorialnej własnych członków, dostaną wreszcie to, czego chcieli - uważa Kupchan. Są również nadzieje, że kryzys zmobilizuje USA do współpracy z UE w sprawie dywersyfikacji dostaw energii, by ograniczyć zależność państw UE od rosyjskiego gazu. Eksperci zastrzegają jednak, że minie kilka lat zanim powstanie infrastruktura, która umożliwi eksport amerykańskiego gazu łupkowego do państw unijnych.