Kryzys na granicy. Ks. Lemański chciał przekazać wodę migrantom
Trwa kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Na miejscu pojawili się ks. Wojciech Lemański i pastor Michał Jabłoński. Pilnujący granicy strażnicy uniemożliwili im przedostanie się do uchodźców. - Taki dostali rozkaz - stwierdził w rozmowie z mediami ks. Lemański.
W czwartek na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym pojawili się ks. Wojciech Lemański i pastor Michał Jabłoński. Przywieźli dla koczujących tam migrantów kilka zgrzewek wody i trochę jedzenia.
- Wiemy, że to by nie rozwiązało problemu, ale nie mogliśmy patrzeć, jak ci ludzie piją wodę z rzeki, a żołnierze piją ją z butelek - mówił ks. Lemański.
Duchownych nie dopuszczono do koczujących uchodźców. Nie pomogła także rozmowa z dowódcą pograniczników.
- Argumentów nam nie przedstawiono, jak to zwykle bywa, "nie, bo nie" - mówił ks. Lemański. - Dowódca zasłaniał się wydanym rozkazem. Kto wydał taki rozkaz, jaki jest jego numer, jego data, tego nie wiemy. Możemy się zgłosić do rzecznika straży granicznej, który nam pewnie powie to samo - dodał duchowny.
- Wspomnieliśmy o wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale usłyszeliśmy: my mamy rozkaz - mówił ks. Lemański.
Ks. Lemański: 32 osoby to nie jest żaden problem
- Chcieliśmy pokazać, że Kościół nie odwrócił się plecami do potrzebujących - tłumaczył wizytę w Usnarzu Górnym.
- Rządzący w tym kraju traktują i nas, i tych ludzi jak pionki w swojej grze. 32 osoby dla 38-milionowego narodu, to jest żaden problem. Te osoby są zakładnikami takiej postawy naszego rządu: nie, bo nie, my się nie zgadzamy i Unia Europejska jest z nami. Otóż to nie jest prawda, Unia Europejska wzywa do uszanowania godności tych ludzi - mówił ks. Lemański.
- Rozumiem tych strażników, oni wykonują rozkazy - stwierdził ks. Lemański. Dodał też, że liczy, że sytuacja w ciągu najbliższych dni się rozwiąże. - Może to państwo jesteście dla nich problemem. Gdyby nie było kamer, może podstawiliby autobus i przewieźli do ośrodka, gdzie dostaliby adekwatną pomoc - zauważył duchowny.
- To, że oni będą w ośrodku, to jeszcze nie znaczy, że zostali przez państwo polskie przyjęci - dodał ks. Lemański. Nawiązując do przekazów dotyczących kryzysów migracyjnych w innych częściach Europy wyraził obawę, że "do tego obrazu ludzi, do których strzelano gumowymi kulami na granicy z Chorwacją, do obrazu tych zwłok dzieci wyrzuconych przez Morze Śródziemne, dołączy ten obraz ludzi koczujących tutaj".
Kryzys na granicy
Przypomnijmy, że od dwóch tygodni na granicy Polski z Białorusią koczuje grupa migrantów, między innymi z Afganistanu. Jak informują przedstawiciele Fundacji Ocalenie, są wśród nich kobiety oraz osoby chore, które potrzebują pomocy.
W poniedziałek 23 sierpnia Polska wysłała na granicę z Białorusią konwój z pomocą humanitarną. Ten jednak stoi obecnie na przejściu granicznym w Bobrownikach. Wszystko przez brak zezwolenia na wjazd ze strony władz w Mińsku.
Jak informowaliśmy, sytuacji związanej z kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią przyglądają się także władze Litwy, Łotwy i Estonii. Premierzy tych państw wraz z Mateuszem Morawieckim wystosowali specjalne oświadczenie. W sprawie głos zabrała także Komisja Europejska, która podkreśliła, że KE "nie może zaakceptować jakichkolwiek prób podżegania lub przyzwolenia na nielegalną migrację do Unii Europejskiej".
W środę postanowienie o środkach tymczasowych w sprawie koczujących na granicy migrantów wydał Europejski Trybunał Praw Człowieka. Zobowiązał on Polskę i Łotwę do zapewnienia im wody, żywności, opieki medycznej i, jeśli to możliwe, tymczasowego schronienia. Środek tymczasowy wydany przez Trybunał w Strasburgu nie oznacza nakazu wpuszczenia migrantów na terytorium Polski i Łotwy - co podkreślono w komunikacie Trybunału.