Kryzys na granicy. Szef niemieckiego MSW: "Stoimy w pełni po stronie Polski"
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej wciąż trwa. Głos w tej sprawie na specjalnej konferencji prasowej zabrali: Mariusz Kamiński oraz Horst Seehofer. Politycy wskazali, że kryzys migracyjny jest "wielkim problemem". - Stoimy w pełni po stronie Polski. To, co robi Polska w chwili tego kryzysu, jest słuszne - mówił niemiecki dyplomata i zdementował doniesienia dot. przyjęcia migrantów do Niemiec.
18.11.2021 16:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W czwartek na wspólnej konferencji prasowej wystąpił minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński oraz minister spraw wewnętrznych, budownictwa i ojczyzny Republiki Federalnej Niemiec Horst Seehofer. Wspólne oświadczenie polityków dotyczyło kryzysu migracyjnego.
- Bardzo dobra, bardzo ważna rozmowa na temat współpracy na temat wspólnych ocen tego, co się dzieje na wschodniej granicy polski, na wschodniej granicy Unii Europejskiej - mówił Mariusz Kamiński o spotkaniu z niemieckim politykiem. Polityk dodał, że w spotkaniu - drogą SMS-ową - uczestniczyła kanclerz Angela Merkel. Przekazała ona aktualne informacje i opinie. - Bardzo dobra, bardzo szczera rozmowa. Wdrażamy taki stały - on w zasadzie funkcjonuje - mechanizm wzajemnych konsultacji - powiedział szef polskiego MSWiA.
Kamiński i Seehofer o kryzysie migracyjnym
- Problem jest wielki. Problem, który krok po kroku wspólnie rozwiązujemy. Mamy wspólną ocenę tego, co dzieje się na granicy UE. Wiemy, że mamy do czynienia z bardzo ważnym problemem politycznym. Wiemy, ze reżim Łukaszenki ze względów politycznych próbuje stworzyć sztuczny szlak migracyjny do UE. Muszę powiedzieć to jasno: Polska nie pozwoli na jego stworzenie - powiedział Kamiński.
- Stoimy w pełni po stronie Polski. To, co robi Polska w chwili tego kryzysu, jest słuszne. Nielegalna migracja jest organizowana w perfidny sposób przez Białoruś. Z pewnym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że jest to wspierane przez Rosję. (…) To, co Polska robi chroniąc granicy wschodniej, robi dla całej Unii Europejskiej (...). Chciałbym za to podziękować - wskazał Horst Seehofer.
- W pewnym momencie, w naszym kontakcie uczestniczyła też pani kanclerz Merkel. (…) To była bardzo dobra, mądra rozmowa. Wdrażamy mechanizm wzajemnych konsultacji. Wszystkie ważne działania, które będzie podejmowała strona polska i niemiecka, będą konsultowane - zaznaczył szef polskiego MSWiA.
- Popieramy wszelkie działania, które będą służyły wyposażaniu tych osób po stronie białoruskiej w niezbędne środki. (…) Jeśli chodzi o nasze wspólne wartości europejskie, które reprezentujemy: musimy oczywiście zadbać o tych uchodźców. Ale to, czego nie zrobimy, to przyjmowanie ich do krajów europejskich. Bo to by oznaczało, że sprawdziła się strategia Łukaszenki. (…) Pomoc humanitarna musi zmniejszyć cierpienie tych ludzi, ale naszym celem jest odesłanie ich do krajów ich pochodzenia - dodał niemiecki polityk.
Seehofer zaznaczył, że nadal niemieckie władze będą nadal działać dla "deeskalacji całej sprawy i dementowania fałszywych doniesień". Niemiecki polityk zaznaczył na konferencji prasowej, że fałszywą informacją było to, że rząd federalny Niemiec miałby być gotowy do przyjęcia uchodźców do swojego kraju.
Politycy wyrazili również zadowolenie ze specjalnego lotu Mińska do Bagdadu. Na jego pokładzie było blisko 400 osób. Migranci chcieli przedostać się przez Białoruś do Unii Europejskiej.
Zobacz też: Czarny scenariusz na granicy z Białorusią? Biernacki o możliwej eskalacji
Kryzys migracyjny. Kolejne forsowanie granicy
Straż Graniczna przekazała, że w środę 17 listopada na granicy polsko-białoruskiej doszło do kilku prób jej siłowego forsowania. Grupa cudzoziemców miała zachowywać się agresywnie.
Służby przekazały, że minionej doby odnotowano łącznie 501 prób nielegalne przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Funkcjonariusze Straży Granicznej wydali 31 postanowień o opuszczeni Polski.
"Było kilka prób siłowego przekroczenia granicy przez duże grupy cudzoziemców - jedna z nich liczyła ok. 500 osób" - przekazano w komunikacie.