Krystyna Szumilas nie reformuje systemu edukacji w obawie przed protestami nauczycieli

W założeniu rząd ma wprowadzić zmiany w systemie wynagradzania, awansu i oceny nauczycieli. Ma to spowodować pewnego rodzaju selekcję, aby w zawodzie pozostali najlepsi pedagogowie. Działania te mają też zwiększyć motywację do pracy już będących w zawodzie, a także uatrakcyjnić go wśród młodych ludzi.

Okazuje się, że największym problemem jest przestarzałe podejście do roli nauczyciela, którego wciąż bardziej traktuje się jako państwowego urzędnika zbiurokratyzowanego systemu niż jako współwychowawcę, przygotowującego młodego człowieka do uczenia się na następnych etapach edukacji. W pochodzącej sprzed 20 lat Karcie nauczyciela przepisy dotyczące awansu i oceny kwalifikacji, demotywują najambitniejszych do podjęcia pracy w zawodzie nauczyciela.

Rywalizacja ma być zachętą do rozwoju. Jako propozycję rozwiązania problemu podano wprowadzenie do systemu mechanizmów konkurencji. Do tego jednak potrzebne są konsekwentne działania prawno-organizacyjne. Zmienić trzeba obecne ocenianie nauczycieli, określane zarówno przez wieloletnią praktykę, jak i Kartę nauczyciela.

Proponowane przez resort edukacji zmiany w Karcie uznawane są przez samorządy za czysto kosmetyczne. Także współpracujący ministrowie podkreślają, że minister Szumilas powinna przeprowadzić dalej idące reformy. Ministerstwo jednak w obawie przed protestami nauczycieli nie podejmuje żadnych działań.

MEN odpiera zarzuty co do braku konsekwencji i przekonuje, że realizuje założenia rozwoju kraju. Proponowane przez minister Szumilas zmiany zakładają, że to rodzice będą mogli oceniać nauczycieli. Modyfikacji ma ulec system naliczania dodatku uzupełniającego, który gwarantuje nauczycielom wypłatę określonych z góry stawek wynagrodzenia.

W czwartek nad założeniami nowelizacji ustawy regulującej status zawodowy nauczycieli ma debatować Komitet Stały Rady Ministrów.