Trwa ładowanie...
30-09-2005 06:10

Krowy doją się jak wściekłe

Na Opolszczyźnie już ośmiu rolników płaci zaliczki na poczet ewentualnych kar za nadprodukcję mleka – 20 groszy za każdy litr. Ale będzie ich więcej. W grudniu takich rolników tylko w naszym województwie może być kilkuset. Wszystko przez to, że nie doceniono możliwości polskich krów.

Krowy doją się jak wściekłeŹródło: AFP
d1dfmtc
d1dfmtc

- Zaliczki na poczet kar naliczają i pobierają mleczarnie, a potem przekazują na nasz rachunek – wyjaśnia Stanisław Łuciów z opolskiego oddziału Agencji Rynku Rolnego. - Te pieniądze mogą wrócić do rolników, ale tylko wtedy, jeśli w bieżącym roku kwotowym (kończy się w marcu 2006 r. – dop.aut.) łączna ilość mleka wyprodukowanego w Polsce nie przekroczy limitu przyznanego nam przez Brukselę. Ale szanse na to są bardzo mizerne, bo według szacunków Polska już za trzy miesiące wykorzysta limit produkcji mleka wynegocjowany z unią (za "Rzeczpospolitą"). Potem, do końca marca, będzie już nadprodukcja...

- Jest prawdopodobne, że na Opolszczyźnie wielu rolników przekroczy przyznane im kwoty mleczne – przyznaje Łuciów. – Łącznie o około 7 milionów kilogramów mleka.

Co to może oznaczać?

Mnożąc te 7 milionów przez 20 gr otrzymamy 1,4 mln zł, które tytułem kar za nadprodukcję mleka będą musieli zapłacić nasi rolnicy. To wariant optymistyczny. W 2005 roku bowiem unijna maksymalna kara za przekroczenie limitu wynosi 30,91 euro za każdych sto litrów ponad plan. Czyli 1,20 zł za litr! W czarnym scenariuszu opolskie krowy mogą narazić swoich właścicieli na 8,4 mln zł kar! Praktycznie więc oddając ponadplanowy litr mleka rolnik będzie musiał do niego dopłacić. To jasne, że taniej będzie je wylać do rowu a wysokomleczne krowy odwieźć do rzeźni.

Przed wejściem do unii nasi politycy namawiali rolników, by modernizowali i unowocześniali obory, dokupili krów i stawiali na mleko – bo im się opłaci. Wielu posłuchało, zapożyczyło się na inwestycje – i z polskich gospodarstw popłynęła rzeka mleka. Teraz nasi rolnicy mogą w niej utonąć.
Państwo Klichowie z Raszowej w powiecie strzeleckim trzy lata temu w miejsce starej obory postawili nowoczesną - z komputerowo sterowaną halą udojową na 66 stanowisk.

d1dfmtc

– Tylko teraz wyjdzie, że przekroczymy limit i zapłacimy karę – martwi się Maria Klich. - I gdzie te zyski, które obiecywali nam politycy? Będzie dobrze, jak nie będzie straty...
Państwo Wolni z Wysokiej pod Olesnem mówią, że kiedy zaciągali kredyt - 400 tys. zł na inwestycje w oborze, ich biznesplan zakładał hodowlę minimum 50 krów.
– To było takie zabezpieczenie, byśmy mogli spłacać kredyt – zaznacza Renata Wolny. – Teraz mleczarnia przypomniała nam, że w listopadzie kończy się już kwota. Miesięcznie zaliczka na poczet kary wyniesie około 5 tysięcy złotych. Tylko kto nam będzie spłacał kredyt? A jak się okaże, że tej zaliczki nam nie zwrócą i będziemy musieli płacić za nadprodukcję wysokie kary, to zaczniemy wybijać bydło. Krów nie można poprosić, by przestały się doić, bo przekroczą limit. Co w tej sytuacji mają zrobić hodowcy, żeby uniknąć kar za nadprodukcję?

– Mogą wystąpić o przyznanie dodatkowej kwoty mleka z rezerwy krajowej – radzi Stanisław Łuciów z opolskiej ARR. Mogą też na wolnym rynku odkupić kwotę od tych, którzy postanowili zaprzestać produkcji mleka, bo nie dadzą rady sprostać unijnym wymaganiom. Jednak na Opolszczyźnie sprzedających jest niewiele, a poza tym dużo chcą za swoje kwoty - od 25 do 80 groszy za kilogram wirtualnego mleka. Pojawili się nawet spekulanci, którzy pod koniec roku podbijają ceny.
- Ale co to za interes? – pyta Renata Wolny. – Dam 50 groszy za pozwolenie na wyprodukowanie litra mleka, za który mleczarnia zapłaci mi później 1,10 złotego? Nie jest też proste to, co radzi Stanisław Łuciów. Rolnik może wystąpić o przyznanie dodatkowej kwoty mlecznej z tzw. rezerwy krajowej, ale pod warunkiem, że w roku kwotowym zwiększył produkcję mleka o minimum 5 tys. kg.

– To niemożliwe – stwierdza Maria Klich z Raszowej. – Bo niby jak? - Ten przyrost produkcji dało się osiągnąć tylko przy powiększeniu stada o jedną, dwie krowy – tłumaczy Janusz Frąckowiak ze Spółdzielni Mleczarskiej w Kadłubie w powiecie strzeleckim. Tylko po co ktoś miałby powiększać stado, skoro już te krowy, które ma, dają więcej mleka niż przewiduje kwota? I koło się zamyka...

Wszystkich mogłaby uratować tzw. rezerwa restrukturyzacyjna, w przypadku Polski to 416 tys. ton mleka. Ale żeby ją uruchomić, potrzebna jest zgoda Brukseli. Negocjacje trwają. Jeśli unia się zgodzi, rezerwa powiększy przyznaną nam na ten rok kwotę i rolnicy unikną kar za nadprodukcję. - ARR nas zapewnia, że mamy szansę na zwiększenie kwoty, ale na razie to tylko słowa, na które nie ma żadnego oficjalnego potwierdzenia – zaznacza Janusz Frąckowiak.

Jeśli Bruksela powie „nie”, na wiosnę może być mleczna klapa. Rolnicy mogą przyjąć karę w wysokości 20 gr za litr, ale nigdy 1,20 zł. To przecież więcej, niż płacą im spółdzielnie mleczarskie. - Nie rozumiem tylko, dlaczego politycy zapewniali, że przez pierwsze cztery lata w unii rolnicy będą mogli produkować tyle mleka, ile chcą – denerwuje się Frącowiak. Jolanta Jasińska-Mrukot

d1dfmtc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dfmtc
Więcej tematów