Alarmujące sygnały. Rosja ma jeden cel po ataku w Moskwie
- Mamy do czynienia z wyjątkowym chaosem informacyjnym. Kreml emituje sprzeczne informacje, żeby społeczeństwo traktowało wszystkie jako prawdopodobne - ocenia badacz dezinformacji Michał Marek w rozmowie z WP. - Nawet jeżeli za zamachami stoi ISIS, to, co się stało, Putinowi jest na rękę - dodaje Nikołaj Iwanow, były radziecki dysydent.
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Uzbrojeni napastnicy zaatakowali w piątek salę koncertową Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą. Otworzono do ludzi ogień, były też doniesienia o eksplozjach. W budynku wybuchł pożar, w wyniku którego zawaliło się górne piętro budynku.
ISIS wydało oświadczenie, w którym przyznało się do przeprowadzenia ataku, ale nie pokazało dowodów. Ukraina zapewnia, że nie ma nic wspólnego z atakiem, ale Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa oskarża Kijów o związek z zamachem, to samo w propagandowym wystąpieniu zrobił Putin. Rosjanie twierdzą, że zamachowcy chcieli uciec do Ukrainy, gdzie "mieli kontakty".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
FSB podała, że sprawcy ataku terrorystycznego mieli zamiar przekroczyć granicę rosyjsko-ukraińską. Według służby, czterech podejrzanych o udział w zamachu miało zostać zatrzymanych w pobliżu granicy.
Rosja robi wszystko, żeby zrzucić winę na Ukrainę. Media społecznościowe obiegło nagranie opisywane jako fragment audycji wyemitowanej w rosyjskiej NTV, gdzie wykorzystano deepfake, w którym sekretarz Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Daniłow potwierdził udział Kijowa w ataku terrorystycznym pod Moskwą.
Zamach w Rosji. Dezinformacja Kremla
- Od pierwszego momentu, od pojawienia się informacji, że doszło do zamachu, pewnym było, że Rosjanie oskarżą o zamach Ukraińców albo Zachód. To nie jest nic nowego. Tak samo działali w przeszłości - ocenia badacz dezinformacji z Uniwersytetu Jagiellońskiego Michał Marek.
Przypomina, że od początku pojawiały się informacje o rzekomych ukraińskich śladach. - Były doniesienia o furgonetce na ukraińskich tablicach, co było dość naiwnym przekazem. Ale potem pojawiły się kolejne informacje. Chociażby te, że Amerykanie wiedzieli o planach zamachu ISIS, więc musieli mieć coś z tym wspólnego - wymienia rozmówca WP.
- Mamy do czynienia z wyjątkowym chaosem informacyjnym i to nie jest nic nowego. Kreml emituje różne sprzeczne informacje, by społeczeństwo traktowało wszystkie jako prawdopodobne. Celem jest też to, żeby rozsiewać po świecie antyukarińskie i antyamerykańskie teorie spiskowe - mówi Michał Marek.
I radzi, żeby uważać na ogromną falę dezinformacji, bo Putin chce, żeby ludzie stracili zaufanie do mediów i administracji państwowej.
Nikołaj Iwanow, były radziecki dysydent białoruskiego pochodzenia i profesor Uniwersytetu Opolskiego, zwraca z kolei uwagę na wspomniane informacje, które przekazali Amerykanie.
7 marca ambasada USA w Moskwie wydała alert do obywateli USA w Rosji wzywający ich do unikania dużych zgromadzeń, w tym koncertów, przez 48 godzin. Powodem miał być planowany zamach "ekstremistów". Władze USA te informacje przekazały również rosyjskim zgodnie ze stosowaną od dawna polityką "obowiązku ostrzegania".
Władimir Putin jednak krytykował te ostrzeżenia. Putin twierdził, że były one prowokacją wymierzoną w zdestabilizowanie społeczeństwa i "przypominały szantaż".
Putin specjalnie nic nie zrobił?
- Jeżeli teza o zamachach jest prawdziwa, to Putin po ostrzeżeniu przez USA specjalnie nic nie zrobił, żeby im przeciwdziałać. To, co się stało, jest Putinowi na rękę. Propaganda się wzmocniła. Da to kolejny impuls, żeby zjednoczyć naród wokół dyktatora. Obiektywnie, zamach działa na rzecz Putina - na rzecz prowadzenia dalszej wojny. Może Putin nie spodziewał się tylko, że będzie tyle ofiar - ocenia Iwanow.
- Jeżeli potwierdzą się informacje, że to zrobił ISIS, to on i tak oskarży o wszystko Ukrainę. Stwierdzi, że Ukraina mogła wynająć i opłacić terrorystów islamskich. Jaka prawda by nie była, to dla Rosji winna będzie Ukraina - ekspert z góry przewiduje narrację Kremla.
Podkreśla, że Putin wykorzysta tę tragedię do większej mobilizacji i eskalacji działań wojennych. Będzie to także uzasadnieniem do dalszego poboru Rosjan do armii. - Szanse na poznanie prawdy, kto stoi za zamachami, pojawią się prawdopodobnie dopiero długo po śmierci Putina - podsumowuje Nikołaj Iwanow.
Czytaj też: