Rosjanie wystrzelili rakiety. Uwagę zwraca jeden szczegół
Od kilku tygodni specjaliści mówią wprost, że Rosja ma potężny problem z brakami, jeśli chodzi o zasoby rakietowe. Świadczyć ma o tym m.in. nieadekwatne wykorzystywanie poszczególnych pocisków przy ostrzeliwaniu obiektów infrastruktury krytycznej w Ukrainie. Już wiadomo, że co najmniej jedna z rakiet została wystrzelona przez Rosjan bez głowicy. Niewykluczone, że Kreml ma w tym swój cel.
Kijów od kilku tygodni podkreśla, że dostarczony z Zachodu sprzęt pozwala na znaczące niwelowanie strat po masowych ostrzałach Kremla. Chodzi m.in. o system obrony powietrznej NASAMS, który trafił do Ukrainy dzięki Stanom Zjednoczonym i Norwegii. Szef Pentagonu niedawno stwierdził, że NASAMS wykazały się tam stuprocentową skutecznością w przechwytywaniu rosyjskich pocisków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie uderzyli rakietą bez głowicy
Jak informował sam Kijów, tylko 15 listopada, kiedy Rosjanie wystrzelili prawie 100 pocisków, aż 80 proc. z nich zostało zniszczonych, zanim trafiły w cel.
Pod tym względem ciekawa sytuacja miała miejsce 17 listopada. To wówczas Kreml wystrzelił w kierunku Kijowa rakietę Ch-55. Może ona przenosić głowice jądrowe o bardzo dużej mocy. Docelowo, w swoim potencjale, miała mieć możliwość zniszczenia całych zgrupowań okrętów NATO - podkreśla "Gazeta Wyborcza".
Do żadnych zniszczeń jednak wóczas nie doszło - i to z dwóch powodów. Po pierwsze, Kijów w porę zestrzelił wskazany pocisk. Po drugie, co nawet ciekawsze, nie miał on głowicy, a w miejsce tego jedynie zamontowany stalowy klocek. Pokazały to badania przeprowadzone przez ukraińskich wojskowych.
Kreml ma potężne braki
Wyjaśnienia takiego stanu mogą być dwa - podkreśla "Wyborcza". Po pierwsze, co nie jest już żadną tajemnicą, Rosjanie mają ogromne problemy z wyczerpującym się arsenałem rakietowym. Jak wskazuje NATO i sam Kijów, Kremlowi została zaledwie jedna trzecia pocisków precyzyjnych, którymi dysponował na początku wojny.
Po drugie, Rosjanie mogą liczyć na szybkie wyczerpanie dostarczanego przez Zachód uzbrojenia przeciwrakietowego i obniżenie skuteczności obrony. NATO może sobie zdawać z tego sprawę. Kolejne dostawy takiego uzbrojenia zapowiedział ostatnio premier Wielkiej Brytanii.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", WP Wiadomości