Krawczyk: byłoby zaszczytem bycie wiceszefem MSZ
Byłoby zaszczytem dla mnie, gdybym
kiedykolwiek mógł być wiceministrem spraw zagranicznych, natomiast
w tej chwili nie ma żadnych faktów, które dawałyby podstawę do
rozmowy na ten temat - powiedział w TVN 24 b. doradca
prezydenta ds. międzynarodowych Andrzej Krawczyk.
22.11.2007 | aktual.: 22.11.2007 12:19
Odniósł się w ten sposób do sugestii dziennikarza, że być może otrzyma takie stanowisko w rządzie Donalda Tuska.
To jest zaszczyt, jeżeli kiedykolwiek ktoś by mi zaproponował taką funkcję, uznałby, że mogę ją pełnić. Bym się cieszył i spróbowałbym się (jej) podjąć - oświadczył Krawczyk.
Dodał, że w ostatnim czasie nie rozmawiał z Donaldem Tuskiem, natomiast "niedawno" spotkał się z Radosławem Sikorskim.
Były doradca Lecha Kaczyńskiego zapytany, czy jego nominacja mogłaby być przyczyną pretensji ze strony prezydenta, odparł: Mam nadzieję, że nie.
Jak relacjonował, gdy odchodził z Kancelarii Prezydenta, L. Kaczyński powiedział mu, że dobrze ocenia współpracę z nim i docenia jego kompetencje. Nawet powiedział sam z siebie, że uważa, że powinienem jeszcze wrócić do pracy w administracji państwowej. Ale (...) tak naprawdę, odpowiedzi może udzielić tylko pan prezydent - mówił Krawczyk.
Uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy Anna Fotyga była dobrym ministrem spraw zagranicznych. Stwierdził jednak: Myślę, że to generalnie był okres, w którym reputacja Polski obniżyła się.
Krawczyk był prezydenckim ministrem odpowiedzialnym za sprawy międzynarodowe. W lutym tego roku podał się do dymisji, po tym jak prezydentowi przekazano informację, że w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW. Chodziło o dokumenty przekazane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego podczas procedury uzyskiwania certyfikatu dostępu do informacji niejawnych.
W marcu Krawczyka oczyszczono z zarzutu współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Nie wrócił jednak do pracy w Kancelarii Prezydenta.
Sąd Lustracyjny orzekł w sprawie Krawczyka, że sam fakt rejestracji, bez względu na formę, nie może przesądzać o tym, czy dana osoba była tajnym współpracownikiem. Stwierdzenia, że nie doszło do współpracy z Wojskową Służbą Wewnętrzną chciał sam Krawczyk, bo choć podpisał w stanie wojennym zobowiązanie do współpracy, to nigdy jej nie podjął. Wystąpił o to do Sądu Lustracyjnego, po tym, jak prezydent Kaczyński przyjął jego dymisję.