Sąd apelacyjny w całości utrzymał w mocy wyrok sądu I instancji i uprawomocnił wyrok. Współsprawca zbrodni, 28-letni Stanisław Z., przyrodni brat ofiary, już wcześniej prawomocnie został skazany na siedem lat więzienia. Wydając wyrok, sąd przyjął, że ciężko schorowany Aleksander W. miał w momencie popełnienia zbrodni znacznie ograniczoną zdolność pokierowania swym postępowaniem.
Feralnego dnia mężczyźni i ich późniejsza ofiara pili alkohol. Gdy między Aleksandrem W. i jego konkubiną doszło do sprzeczki, zaczął okładać Bogusławę K. pięściami. Po chwili do awantury dołączył jej brat. Bił siostrę na oślep rękami po głowie i całym ciele. W przerwach między razami mężczyźni raczyli się wódką. W pewnym momencie Aleksander W. zaczął bić leżącą kobietę nogą od stołu. Maltretowanie trwało około godziny.
Gdy oprawcy zorientowali się, że Bogusława K. nie żyje, wsadzili jej zwłoki do foliowego worka na śmieci.Wieczorem wyrzucili je przez okno na zewnątrz. Taczkami przewieźli ciało w pobliże torów kolejowych i rzucili w zarośla, pozorując potrącenie przez pociąg. - To nie było pobicie ze skutkiem śmiertelnym, jak chciała obrona. To było zabójstwo. Oskarżeni chcieli zabić - stwierdził kategorycznie w uzasadnieniu wyroku sędzia Andrzej Solarz.
Aleksander W. nigdy nie przyznał się do zabójstwa. Wyjaśnił, że jego konkubina była uzależniona od alkoholu. Często uciekała z domu i piła z bezdomnymi. Winę za śmierć kobiety zwalał a to na niezidentyfikowane osoby, a to na brata ofiary. Ten z kolei od razu przyznał się do winy i szczegółowo opisał przebieg zdarzeń.
Wojciech Kopeć