Wędkarz postrzelił kajakarza na Wiśle
Konflikt między kajakarzami, a wędkarzami zaostrza się. Łowiący ryby nie życzą sobie sportowców na Wiśle. Napisali nawet w tej sprawie do ministra środowiska. Krakowscy kajakarze są oburzeni tymi atakami. Zwłaszcza ostatnim zdarzeniem, kiedy wędkarz postrzelił trenującego Piotra Szczudło.
09.09.2009 | aktual.: 23.09.2009 11:49
Ta historia mogła zakończyć się tragicznie. W ubiegłą środę mężczyzna postrzelił w Nowej Hucie kajakarza ze złości, że ten przepłynął obok jego wędki. Jak się okazuje, nie jest to odosobniony przypadek. Trenujący skarżą się, że wyzwiska, groźby czy obrzucanie ich kamieniami są na porządku dziennym.
Piotr Szczudło, to zawodnik z krakowskiego Yacht Klubu. W tamtą środę trenował z kolegami na Wiśle w okolicy przystani w Mogile. Gdy już mieli kończyć trening, usłyszeli krzyki z zarośli. - Podpłyńcie, jeśli takie z was kozaki - wołał wędkarz. Chłopcy nie chcieli wdawać się z nim w dyskusję.
- W pewnym momencie poczułem ból w klatce piersiowej - relacjonuje Piotr Szczudło. - Uciekaj, bo on celuje do ciebie z broni - krzyczeli jego koledzy. Piotr zaczął wiosłować z całych sił, żeby uciec przed snajperem. - Kolejny strzał ranił mnie w plecy - relacjonuje. Chłopcom udało się wrócić do przystani, a trener zadzwonił po policję.
Wędkarz nie przejął się sytuacją. - Gdy podeszliśmy do niego z policją, siedział na leżaku, popijał piwo, a wiatrówka leżała obok - wspomina Andrzej Dziura, trener. Tłumaczył się, że strzelał w wodę i przypadkiem ranił kajakarza. - Strzały padły z 30 metrów - ujawnia Anna Zbroja z małopolskiej policji. - 27-letni wędkarz był pod wpływem alkoholu. Grozi mu do trzech lat więzienia. Zostanie oskarżony o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Piotr Szczudło ciągle jest zszokowany całą sytuacją. - Mam teraz przerwę, nie mogę trenować i startować w zawodach w najbliższym czasie - smuci się. - Widziałem żyłkę od wędki i specjalnie uważałem - zapewnia.
Nie jest to pierwszy tego typu przypadek. - Często zdarza się, że wędkarze zachowują się agresywnie w stosunku do moich zawodników - wyjaśnia Andrzej Dziura, trener. - Kilka lat temu, kiedy broniłem zawodników, jeden ugodził mnie siekierą - dodaje inny trener, Paweł Dziura. - Groźby, obelgi, rzucanie kamieniami jest na porządku dziennym - dodaje. - My pływamy tylko dwie godziny dziennie, nie chcemy nikomu robić na złość - mówią zawodnicy.
Wędkarze twierdzą, że kajakarze płoszą im ryby i mogą zerwać żyłkę od wędki. Dyrektor krakowskiego oddziału Polskiego Związku Wędkarskiego, Jacek Łabuś twierdzi jednak, że to nieprawda.
- Ryby przyzwyczają się do kajaków i nie boją się ich. Postrzelenie kajakarza kwituje tym, że wszystko zależy od kultury osobistej wędkarzy. - Niesnaski są. Trafiają do nas informacje o sprzeczkach i utyskiwaniach - komentuje.
Najbardziej zagorzali wędkarze założyli nawet Stowarzyszenie Wędkarzy Internautów i wysłali pismo do ministra środowiska, żeby "ograniczył presje kajakowego biznesu na rzeki". Odpowiedź od ministra w tej kwestii otrzymamy w piątek.
Ataki wędkarzy na kajakarzy zdarzają się dość często. Najbardziej drastyczne to:
W październiku w Warszawie 2000 r. 80-letni wędkarz Feliks S. ugodził śmiertelnie scyzorykiem młodego kajakarza. Powodem było przepłynięcie kajakarza w pobliżu spławika i wymiana ostrych słów między nimi. Sprawca został skazany na prawie 3,5 roku więzienia.
W 2004 r. w Krakowie podczas treningu na Wiśle wędkarz zachowywał się agresywnie w stosunku do młodych zawodników. Trener stanął w ich obronie i został ugodzony siekierą w rękę. Trafił do szpitala. Założono mu 12 szwów. Sprawcy nie udało się złapać.
Anna Modzelewska
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Kraków: Wędkarze atakują kajakarzy na Wiśle!