Trzy lata więzienia za molestowanie córeczki
Czy faktycznie były pracownik Huty im. Sendzimira 44-letni Robert R. molestował kilka lat swoją córeczkę? Krakowski sąd w pełni dał wiarę 7-latce i skazał jej ojca na trzy lata więzienia.
03.03.2010 | aktual.: 04.03.2010 11:05
- Wyrok nie jest prawomocny, jego uzasadnienie jest niejawne - mówiła sędzia Liliana Tatarczuch z Sądu Rejonowego dla Krakowa Podgórza. Ewa Kubaszewska, obrońca oskarżonego, zapowiada odwołanie się od wyroku. - Już raz orzeczenie zostało uchylone, będziemy walczyć o uniewinnienie mojego klienta- mówi.
Sprawa molestowania wyszła na jaw przez przypadek, gdy dziewczynka w czasie wakacji, w lipcu 2006 r., była u dziadków na Śląsku. Po kilku tygodniach pobytu zwierzyła się babci, że w nocy "tata wkłada jej ręce pod kołdrę i tam..." - powiedziała tajemniczo, pokazując swoje krocze. Według dziewczynki, ojciec postępuje też podobnie w stosunku do drugiej, o rok młodszej córki.
Babcia dziewczynki zawiadomiła miejscowy Miejski Ośrodek Opieki Społecznej, on z kolei poinformował o sprawie krakowski sąd rodzinny, który zabrał dzieci rodzicom.
Na wniosek prokuratury Robert R. trafił wtedy do aresztu tymczasowego, przebywał tam ponad dwa lata i cztery miesiące. Dopiero w lutym br. wyszedł na wolność.
- Nie przyznaję się do winy, nie molestowałem córki, zdarzało się tylko, że sprawdzałem jej bieliznę osobistą, majtki, pampersy, ale wyłącznie w celach higienicznych, by zorientować się, czy się nie posikała - mężczyzna tłumaczył swoje zachowanie. Twierdził, że było to tym bardziej uzasadnione, iż dziewczyna często miała biegunki i leczyła się z tego powodu w szpitalu.
W trakcie śledztwa ustalono, że gdy dziewczynka miała cztery lata, faktycznie trafiła do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, ale także z powodu krwawienia z dróg rodnych, była wtedy badana przez ginekologa i psychologa, który sugerował konsultacje w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, by sprawdzić, czy dziecko nie jest molestowane. Rodzice dziecka się temu sprzeciwili, szczególnie ojciec.
Zaniepokojenie psychologa wzbudziły też nietypowe w tym wieku zachowania dziecka, które często opuszczało majtki i samo dotykało się w miejsca intymne. Innym razem oglądając lalkę chłopczyka, mówiło, że " lalka ma ogonek, tatuś ma ogonek i nim sika". Pytana przez psychologa gdzie, wskazała na plecy i brzuch lalki.
Matka dziewczynki zabrała w końcu córeczkę na terapię psychologiczną, ale po dwóch spotkaniach, bez podania powodu, z niej zrezygnowała. W śledztwie okazało się, że kobieta jest całkowicie uległa partnerowi, zastraszona, mówiła, że jest przez niego bita, potem wycofywała się z oskarżeń.
Obie córki oskarżonego zostały przesłuchane przez sąd w obecności psychologa. Młodsza nie potwierdziła, że była molestowana przez ojca, starsza zeznała, że do takich przypadków dochodziło w domu i po powrocie z przedszkola.
- Tata mówił, bym zachowała milczenie na ten temat - dodała. Sąd w całości dał wiarę słowom dziewczynki oraz opinii biegłej sądowej, która stwierdziła, że dziecko jest wiarygodne w swojej relacji.
Biegła zauważyła, że mimo młodego wieku dziecko dokładnie pamięta zachowanie ojca. Co typowe dla ofiar molestowania, niechętnie o tym mówi i widać, że wiąże się z tym duże zaangażowanie emocjonalne.
Sąd uznał, że do molestowania dochodziło do maja 2006 roku, ale kiedy zaczął się dramat dziewczynki, nie dało się już precyzyjnie określić.
Inicjały oskarżonego zostały zmienione.
Przeczytaj więcej na stronie "Polski Gazety Krakowskiej"