Trafiła do zakopiańskiego szpitala. Podawała fałszywe dane. W końcu udało się ustalić jej tożsamość
Poszukiwana od 25 lat kobieta znalazła się w zakopiańskim szpitalu. Podczas weryfikacji danych, okazało się, że przez ten cały czas oszukiwała wszystkich swoich znajomych.
Historia zaczęła się, kiedy do zakopiańskiego szpitala przewieziono kobietę. Po wstępnej procedurze weryfikacyjnej, okazało się, że pacjentka nie jest ubezpieczona oraz nie widnieje w ewidencji ludności. Co więcej, podawane przez kobietę personalia nie istniały w Polsce.
W tej sytuacji, zespół śledczych wszczął sprawę wyjaśniającą.
- Chodziliśmy ze zdjęciem i pokazywaliśmy je ludziom - mówi jeden ze śledczych zakopiańskiej policji. - Nie było odzewu. Kiedy wyczerpaliśmy wszystkie możliwości, zwróciliśmy się do mediów, by pomogli nagłośnić sprawę - wyjaśnia.
- Wtedy odzew był niesamowity - w internecie, w social mediach - wszędzie pojawiały się informacje, że znają tę kobietę. Jedni z Huty, drudzy z Bochni, inni z okolic Krakowa. Wszędzie opisywali ją jako "swoją dobrą znajomą" - relacjonuje śledczy.
W ostatnim czasie kobieta zamieszkała w Zakopanem. Była tam rozpoznawana, ponieważ sprzedawała oscypki w charakterystycznym miejscu. Każdy ją znał, ale nikt pod prawdziwym nazwiskiem.
- W końcu zgłosiła się do nas prawdziwa rodzina kobiety z informacją, że to ich zaginiona 25 lat temu ciocia Ania. Jednak w dniu, kiedy odnaleźli się krewni, kobieta zmarła - mówi dalej policjant.
W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że przez 25 lat kobieta ukrywała się przed rodziną, zmieniając co kilka lat miasto i personalia. Nigdy, nikomu nie podawała swoich prawdziwych danych.
- Przeszukując setki profili osób zaginionych, nie udało się wcześniej namierzyć tej pani. Teraz sprawę możemy zamknąć - mówi WP policjant.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .