Raś: "Wyborcy w regionie mówią mi, że chcemy aborcji na życzenie. PO skręca w złym kierunku" [WYWIAD]
"Skręcamy w lewo bez autentycznej debaty o zmianie profilu ideowego PO. Z jednej strony PiS odwracał aborcją, w sposób cyniczny, uwagę od problemów pandemii, z drugiej sami weszliśmy w grę pod tytułem "aborcja jest okej". Obydwa kierunki są złe. Jak mam to tłumaczyć w regionie?" - mówi WP poseł Platformy Obywatelskiej Ireneusz Raś. Odnosi się również do plotek o transferze do ruchu Szymona Hołowni.
02.03.2021 07:23
Marcin Makowski: Polityczny Kraków przez weekend huczał od plotek o pańskim transferze do Szymona Hołowni. Coś jest na rzeczy?
Ireneusz Raś (Poseł, Platforma Obywatelska): Kraków huczał od plotek, a ja spokojnie gotowałem obiad i obserwowałem to poruszenie, bo faktycznie, kilku dziennikarzy pytało.
I gdzie pan znajduje genezę tych spekulacji?
Myślę, że to kolejna próba wypchnięcia mnie poza PO, ale ja w sobotę nie miałem nic w tej sprawie do zakomunikowania.
Spekulacje nie dotyczą tylko pana. W ramach budowania obozu, który przymierza się do przejścia do Polski 2050, miał pan rozmawiać z większością radnych małopolskiego sejmiku wojewódzkiego z Platformy. Z tego co mi wiadomo, są wstępnie zainteresowani.
Myślę, że ta informacja mogła być budowana przez kogoś, kto zna sympatie lokalnych polityków samorządowych. Oczywiście mogę potwierdzić, że w samym sejmiku mam bardzo wielu przyjaciół, ale żadnych rozmów na takie tematy w tej chwili z nimi nie prowadzę.
Zaprzecza pan, ale wiele elementów tej układanki do siebie pasuje. Jako konserwatysta w PO, wprost opowiada się pan przeciwko skręcaniu w lewo własnej partii. Nie wydaje się czymś absurdalnym - po ruchach posłanek Koalicji Obywatelskiej - aby mógł pan sondować alternatywne scenariusze.
To prawda, szczerze mówiłem moim partyjnym kolegom i koleżankom, że skręcamy w złym kierunku. Rozumiem, że jak w każdej partii demokratycznej, również u nas ścierają się pewne nurty ideowe, ale gdyby ta dyskusja nie toczyła się w czasie pandemii - jej wynik mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Tymczasem mamy dosyć koślawą debatę nad nową deklaracją ideową, nad którą pracuje zespół kierowany przez Tomasza Siemoniaka oraz niedawną radykalną decyzję zarządu krajowego naruszającą obecnie obowiązującą deklarację ideową PO. Nie będę ukrywać, że jestem zwolennikiem powrotu do naszych źródeł. Nie możemy rozstrzygać tak kluczowych dla tożsamości Platformy spraw w dyskusjach w wąskim gronie i na wideokonferencjach.
Zobacz także
Mówi pan o powrocie do korzeni. Ostatnio pytałem Sławomira Nitrasa, czy tzw. deklaracja krakowska PO z 2001 r. - w treści mocno konserwatywna - jest nadal aktualna. Poseł chwile się zawahał, odparł, że tak, ale on jej nie pisał i czuje, że trzeba ją uwspółcześnić.
Bardzo lubię Sławka Nitrasa, ale on często jest w zbyt gorącej wodzie kąpany. W panów rozmowie przyznał się przecież - może nieświadomie - do pewnego błędu. Żeby wcielać w życie nową deklarację ideową, najpierw trzeba zmienić starą, a nie na odwrót. Nie można zmieniać naszego kursu metodą faktów dokonanych - i to jeszcze w tak ważnych sprawach, jak aborcja. Tak się nie postępuje w poważnej organizacji.
Mam wrażenie, że wy się wszyscy ostatnio bardzo lubicie w Platformie Obywatelskiej, zwłaszcza Grzegorz Schetyna z Borysem Budką i Rafałem Trzaskowskim. Tymczasem partia zdaje się rozjeżdżać.
Jest w tym sporo prawdy. Rzeczywiście jest wiele grup, które zastanawiają się po 20 latach od powstania ruchu, gdzie powinniśmy iść. Jedni, jak Sławomir Nitras, chcą zrobić milowy krok ideowo-programowy i przejść na lewo. Inni, w tym konserwatyści, mówią, że trzeba pozostać w ścisłym centrum, nie pozbywając się wrażliwości, która nas stworzyła.
Która strona wygrywa?
Gdy rozmawiam z działaczami PO, nie tylko w dużych miastach, ale zwłaszcza w małych miejscowościach i na wsi, widzę, że to poglądy Sławka nie mieszczą się w naszym mainstreamie. Nie odpowiadają wrażliwości większości ludzi, którzy nie pełnią ważnych funkcji, ale na ich barkach opierają się wszystkie kampanie. To oni wieszają plakaty i roznoszą ulotki.
Jak mamy w takiej sytuacji zredefiniować naszą tożsamość, gdy tym ludziom nie daje się głosu? Nie ma konwencji, nie ma Rad Programowych, nie ma normalnego dialogu. Nagle grupa progresywna przejmuje olbrzymią władzę i narzuca swój punkt widzenia. To jest ogromna odpowiedzialność. Biorąc pod uwagę nasz jubileusz, odpowiedzialność historyczna, bo te decyzje mogą zdecydować o losach partii, której nie tylko ja poświęciłem tyle lat swojego życia. Przestrzegam, aby nie tracić wartości dla doraźnych politycznych zysków. Dzięki dotychczasowej mądrości i umiejętności perspektywicznego, szerokiego spojrzenia - Platforma przetrwała dwie dekady.
Twierdzi pan, że nie do końca rozumie lewicowo-liberalnych polityków własnej partii, a czy rozumie Joannę Muchę, która odeszła do Szymona Hołowni mówiąc, że Platforma straciła patent na wygrywanie wyborów?
Nie chcę spekulować, dlaczego Joanna podjęła taką decyzję, ale przyjąłem ją z dużą refleksją i zastanowieniem. Nie dlatego, że mnie w polityce coś jeszcze dziwi, ale Joanna Mucha była bardzo związana ze środowiskiem, które dziś zmienia ideowo PO. Opinia publiczna mogła tego ruchu nie rozumieć. Mogę się domyślać, dlaczego tak zrobiła, ale nie chcę o tym mówić wprost. Być może przyjdzie moment, w którym sama zainteresowana opowie, jak ta historia wyglądała od środka.
Mówi pan, że w tej chwili nie idzie drogą niedawnej partyjnej koleżanki, tylko jak dzisiaj wierzyć w takie zapewnienia posłów Koalicji Obywatelskiej? Paulina Henning-Kloska pytana o to samo przez dziennikarzy, jednego dnia stanowczo zaprzeczała, minął weekend i stała w Sejmie na konferencji obok Szymona Hołowni.
Przyszłość pokaże, co się stanie. Może w ogóle odejdę z polityki? W tej chwili zamierzam pojeździć po Polsce, moim regionie, spotkać się z Bartkiem Arłukowiczem w cyklu partyjnych debat "Prawy do lewego". Nie zapominajmy, że jest również środowisko Grzegorza Schetyny, które mówi o powrocie do źródła - co mi się bardzo podoba. Wielu członków PO w różnych rozmowach mówi o faktycznym zamiarze odejścia z partii. Co się wydarzy? Nie wiem.
Cały czas mówi pan o tym "skręcie w lewo". Powiedzmy w takim razie co jest pana zdaniem błędem - pomysł wprowadzenia legalnej aborcji do 12. tyg. ciąży po konsultacji z lekarzem i psychologiem?
To jeden z istotnych elementów i błędów naszej partii. Z jednej strony PiS odwracał aborcją w sposób cyniczny uwagę od problemów pandemii, z drugiej weszliśmy w grę pod tytułem "aborcja jest okej". Obydwa kierunki są złe. Słyszałem od kolegów i koleżanek, że Platforma nie zaproponowała przecież "aborcji na życzenie", ale ciężko tego bronić w podkrakowskich mniejszych miejscowościach.
Wiele osób mówi wprost, że stanowisko PO to tak naprawdę zakamuflowana aborcja na życzenie. Coś w tym jest, dlatego osobiście opowiadam się za powrotem do kompromisu. Uważam też, że kwestia ta mogłaby zostać rozstrzygnięta w drodze referendum po uczciwej debacie publicznej.
Na koniec chciałbym podsumować naszą rozmowę. Będę referować pańskie stanowisko, a jeśli się mylę, proszę mnie sprostować. Nadal jest pan w Platformie…
Oczywiście.
… ale dyskutuje pan z członkami partii nad kierunkiem, który obiera…
Tak.
…a jeżeli dyskusje, pójdą w złym kierunku, żadnego scenariusza pan nie wyklucza.
(Cisza). Trudno temu zaprzeczyć.
Rozmawiał Marcin Makowski dla WP Wiadomości