Co zrobić z góralem, który przerabiał psy na smalec?
Stanisław O., 60-letni góral ze Starego Bystrego, od lat był w okolicy sławny jako producent świetnego psiego sadła. Jego smalec polecano nawet na jarmarku w Nowym Targu, a on sam twierdził, że to najlepsze lekarstwo dla dzieci - lepsze niż miód - czytamy w "Polsce".
23.09.2008 | aktual.: 23.09.2008 10:14
Teraz podhalanin ma sprawę karną. We wtorek w sądzie w Nowym Targu twierdził, że na smalec przerobił tylko bernardyna, którego potrącił samochód. Ale prokuratura ma dowody, że smalec produkował od dawna, i zarzuca mu niehumanitarne zabijanie zwierząt.
Na Podhalu do dziś panuje przekonanie, że psie sadło jest lekiem na wszystko. Pomaga jako okład na bolące miejsca i wypijane razem z mlekiem.
Na jarmarku w Nowym Targu dowiedzieliśmy się, gdzie kupić psie sadło - mówi Dorota Dąbrowska z Towarzystwa. W Starem Bystrem chodziliśmy od domu do domu. W jednym ktoś z domowników poszedł do sąsiada, od którego przyniósł malutki słoik ze smalcem. Zapłaciliśmy 25 zł.
Inspektorzy KTOZ dopytywali, czy sadło jest z psów. Usłyszeliśmy, że sąsiad to solidny wytwórca z długoletnią praktyką i na pewno nie sprzedałby podróbki - relacjonuje Dąbrowska.
Inspektorzy zaproponowali kupno większej ilości smalcu. Ale zamiast po pieniądze, poszli na policję. U mężczyzny, który sprzedał sadło, znaleziono w piwnicy kilkanaście słoików.