Archiwum w ogniu - Kraków traci cenne akta. "Popełniono błędy, ktoś musi ponieść konsekwencje"
Trzy dni trwało gaszenie Archiwum Urzędu Miasta Krakowa. Nowo wybudowany kompleks miał być bezpieczny i odporny na pożary. Okazał się logistycznym koszmarem strażaków. Politycy mówią o odpowiedzialności miasta oraz bezpowrotnie straconych dokumentach. Pytają również o możliwość celowego podpalenia.
08.02.2021 15:29
To miała być - i przez krótki czas była - urzędnicza duma Małopolski. Nowy kompleks budynków Archiwum Urzędu Miasta Krakowa budowano w 2018 i 2019 roku jako modelowy przykład inwestycji, która miała spełniać zarówno wyśrubowane standardy bezpieczeństwa, jak i ergonomii oraz estetyki.
"Piękny i nowoczesny obiekt". "Systemy suchego gaszenia"
Siedzibę archiwum na ul. Na Załęczu otwierano w aurze wielkiego sukcesu władz miasta. W filmie promocyjnym sprzed ponad dwóch lat słyszymy, jak prezydent miasta prof. Jacek Majchrowski z dumą w głosie przyznaje, że to "pierwsze w Polsce archiwum samorządowe, które jest wybudowane na nowo", a decyzja zapadła ze względu na "coraz bardziej restrykcyjne przepisy o składowaniu akt". - Chcieliśmy zapewnić (dokumentom - przyp. red.) odpowiednie warunki. I to się udało. Jest piękny, nowoczesny obiekt - mówił prezydent.
W pomieszczeniach oddanych do użytku znalazło się również miejsce na rozbudowany system monitoringu całego kompleksu oraz systemy bezpieczeństwa. - Zastosowaliśmy najnowocześniejsze technologie. Nasze hale pozbawione są dostępu do światła. Światło jest jednym z najgorszych niszczycieli papieru. W związku z tym wyposażyliśmy je w urządzenia utrzymujące właściwą wilgotność i temperaturę powietrza oraz oczywiście instalacje suchego gaszenia - przekonywała w dniu oddania nowych obiektów Janina Pokrywa, dyrektor Zarządu Inwestycji Miejskich.
- Jest to jeden z najładniejszych budynków archiwum w Polsce. Modernizacja pozwoli pracować w super warunkach - dodawał Zbigniew Pasierbek, kierownik Archiwum UMK.
Kraków bezradny wobec pożaru w archiwum
Tymczasem 6 lutego 2021 roku wszystkie te zapowiedzi zostały poddane brutalnemu testowi. Pożar, który wybuchł w budynku, okazał się niemożliwy do powstrzymania przez ponad trzy dni, bezpowrotnie trawiąc w ogniu tysiące metrów dokumentów, w których znajdowały się zarówno sprawy z zakresu planowania przestrzennego, jak i przetargów miasta.
Ze względu na brak okien oraz jeden korytarz prowadzący do miejsca składowania akt - nie obyło się bez wybijania dziur w ścianach oraz użycia ciężkiego sprzętu. Pomimo uczestnictwa w akcji ponad 200 strażaków z Krakowa i regionu - samą pianą oraz oddymianiem nie udało się opanować sytuacji.
"Nie wiemy, jakie dokumenty się spaliły. Niektórych z nich nie uda się odzyskać, część może uda się uratować" – mówi portalowi LoveKraków.pl Dariusz Nowak z krakowskiego magistratu. – Budynek został tak skonstruowany, aby zmieściło się w nim jak najwięcej dokumentów. Wejście do hali prowadzi jednymi drzwiami, nie ma w nim też okien. Dlatego wczoraj przez dwie godziny musieliśmy wyburzać część ściany, aby wprowadzić sprzęt np. do lekkiej mgły – dodawał Sebastian Woźniak, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej straży pożarnej.
"Ktoś musi ponieść konsekwencje"
- Przecież to kpina. Jacek Majchrowski pojawił się na miejscu dopiero w niedzielę po obiedzie. Wojewoda małopolski Łukasz Kmita dopiero w poniedziałek. Wcześniej bagatelizowano pożar, mówiono, że palą się tam mało ważne świstki. Klasyk radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi w naszym mieście - mówi WP jeden z lokalnych działaczy miejskich.
O zdanie zapytaliśmy też działających w Krakowie polityków szczebla lokalnego i ogólnopolskiego.
- Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Jeśli potwierdzą się doniesienia o celowym zaprószeniu ognia, to znaczy, że zawiodła ochrona tego obiektu. Jeśli zaś chodzi o trudności, z którymi borykają się strażacy w akcji gaśniczej, są one dobitnym znakiem, że popełniono błędy projektowe. Należy bezwzględnie zidentyfikować osoby odpowiedzialne za ten stan i wyciągnąć wobec nich konsekwencje. Obawy, które się pojawiają, dotyczą tego, czy dokumenty, które spłonęły zostały zdigitalizowane, czy są ich cyfrowe kopie. To ważne, bo wiemy, że były tam dokumenty związane z np. przetargami, pozwoleniami na budowę. Mam nadzieję, że urząd miasta zadbał o to, a pożar nie będzie miał negatywnego wpływu na procedowanie sprawy - twierdzi Daria Gosek-Popiołek, krakowska posłanka partii Razem.
- Naprawdę trudno jest mi zrozumieć, że pożar strawił archiwum miejskie liczące 20 tys. metrów dokumentów, które przecież niedawno było modernizowane i rozbudowywane właśnie dla poprawy bezpieczeństwa. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Mam nadzieję, że chociaż system monitoringu zadziałał i można będzie poznać przyczyny pożaru. Spłonęło wiele ważnych dokumentów, akta pracowników, dokumenty z wielu miejskich jednostek, z wydziału architektury czy też zawierane przez miasto umowy i dokumentacja przetargowa. Poczekajmy spokojnie na wyniki dochodzenia - mówi Wirtualnej Polsce Łukasz Maślona, krakowski radny ze stowarzyszenia Funkcja Miasto.
Interpelacja radnych
W związku z pożarem, pytania do władz miasta złożyli również radni Prawa i Sprawiedliwości. - W XXI wieku pożar nowego budynku archiwum dziwi, szczególnie, że inwestycja nie ma dwóch lat i miała być zaprojektowana, by chronić dokumenty przed pożarami. Złożyliśmy dzisiaj jako radni wniosek do prezydenta Jacka Majchrowskiego, w którym zadaliśmy 5 kluczowych pytań ważnych z perspektywy mieszkańców. W pożarze płoną również dokumenty w ich indywidualnych sprawach. Liczymy, że służby dogłębnie zbadają ten problem - tłumaczy WP radny Michał Drewnicki.
Choć policja obecnie nie potwierdza wersji o celowym podpaleniu, przez długi czas był to jeden ze scenariuszy realnie brany pod uwagę. Nie ulega wątpliwości, że sprawa pożaru w Archiwum UMK stanowi sygnał ostrzegawczy dla innych samorządów, a jak twierdzą niektórzy rozmówcy WP, również przedmiot zainteresowania prokuratury. Nie zadziałały zarówno systemy gaśnicze, jak i samo zaprojektowanie budynku od strony przeciwpożarowej - archiwum okazało się bowiem logistycznym koszmarem strażaków. Trwa szacowanie strat.
Marcin Makowski dla WP Wiadomości