PolskaKrajobraz po tragedii

Krajobraz po tragedii


Już kilka godzin po tragicznych wydarzeniach, do których doszło w nocy z soboty na niedzielę, na osiedlu akademickim przy ul. Lumumby w Łodzi panował spokój. Pozamiatano chodniki, zmyto z nich krew i usunięto gruz, którym bandyci rzucali w policjantów. Jakby tej nocy nie toczyła się tu walka na śmierć i życie.

Krajobraz po tragedii
Źródło zdjęć: © Dz.Łódzki

14.05.2004 | aktual.: 14.05.2004 10:48

Jakiś student zapalił na chodniku świeczkę. Potem drugą i trzecią. Po kilku godzinach stanął tu, ustawiony ze zniczy, płonący krzyż. Przechodzący obok młodzi ludzie zatrzymywali się, aby porozmawiać, często z obcymi ludźmi, o tym, co się stało. Ktoś rzucił na betonowe płyty wiązankę kwiatów, inny przystanął, aby się pomodlić.

Nawet nie krzyknął

– Kiedy chuligani zaczęli bić ludzi, nie wiedziałam, gdzie uciekać. Z jednej strony miałam bandytów z kijami baseballowymi, a z drugiej tłum, przez który nie sposób było się przedrzeć – opowiada Marta Wasilewska, studentka Uniwersytetu Łódzkiego.

Dziewczyna mówi, że odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła kordon policji wchodzący na osiedle. – Myślałam, że gówniarze przestraszą się mundurów i uciekną. Tak się jednak nie stało – dodaje.

Od tygodnia studenci, którzy byli w sobotę na juwenaliach, rozmawiają tylko o tym, co się stało. Ich wspomnienia przypominają fragmenty filmu wojennego. Byli świadkami tragedii.

– Spojrzałem na chłopaka, który rzucał kamieniami w kierunku policyjnego kordonu. Usłyszałem strzał. Chłopak skulił się i usiadł na chodniku. Nawet nie krzyknął. Podbiegli do niego inni i wynieśli poza teren walki – mówi Wojciech Kopytek z Warszawy, który do Łodzi przyjechał tylko na juwenalia. – Rano dowiedziałem się, że nie żyje.

– Bardzo mi przykro, że ten człowiek zmarł, ale ludzie powinni wiedzieć, że nie był niewinną ofiarą – ripostuje jeden ze studentów.

Darek, student z Radomska, wciąż nie może uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się w miejscu, które przez ostatnich kilka lat było jego domem. – Pod oknami akademika chuligani bili kijami studentów, a kawałek dalej zginęli ludzie. To mi się nie mieści w głowie.

Ktoś musi być winny

Maciej Kulbat, absolwent Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego UŁ, broni policji.

– Od kilku dni słyszę oskarżenia, że jest wszystkiemu winna, że to mordercy, którzy dopuścili się zbrodni. Nikt nie pomyśli jednak, ile osób mogłoby zginąć, gdyby nie doszło do interwencji. Przecież kibice byli uzbrojeni po zęby i przyszli na osiedle, aby mordować...

Według dr Iwony Wieczorek, wykładowcy na Uniwersytecie Łódzkim, winni śmierci 23-letniej Moniki Kelm, która zginęła od policyjnej kuli, są chuligani, którzy przyszli na osiedle studenckie.

– Tylko surowe kary mogą powstrzymać młodych przestępców. Jeśli społeczeństwo nie podejmie z nimi walki, zostaniemy sterroryzowani przez chuliganów – mówi dr Wieczorek.

Niektórzy studenci uważają jednak, że to policjanci, wchodząc na osiedle, sprowokowali atak bandytów i rozruchy. – Dwie grupy biły się między sobą, ale nikomu nic by się nie stało, gdyby „psy” się nie pojawiły. Najwyżej ktoś straciłby zęby – mówi mężczyzna, podający się za studenta uniwersytetu. Ale słuchając go, trudno w to uwierzyć.

Policja też się broni

– Ten, kto nigdy nie stał naprzeciwko tłumu uzbrojonego w kamienie, pałki, koktajle Mołotowa i Bóg wie co jeszcze, nie powinien mówić, że policja nie zachowała zimnej krwi – mówi 23-letni szeregowy funkcjonariusz oddziału prewencji. – Trzeba nie mieć wyobraźni, żeby podchodzić do kordonu policjantów, czekających na atak bandytów. Wtedy nie ma czasu na dyskusje...

Szum wokół studenta

Dwa dni po zamieszkach na wolność wyszedł Maciej Brząkała, wiceprzewodniczący łódzkiego NZS oraz współorganizator juwenaliów. Wokół jego zatrzymania zrobił się wielki szum.

Brząkałę wypuszczono dzięki poręczeniom premiera Marka Belki, ministra sprawiedliwości Marka Sadowskiego, prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego i wiceprezydenta Zgierza Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Twierdzi, iż został pobity pałkami, a zatrzymany tylko dlatego, że policja nie była w stanie złapać rzeczywistych inspiratorów zadymy.

Policjanci utrzymują, że Brząkała rzucał w nich kamieniami i butelkami. Prokuratura postawiła mu zarzuty czynnego udziału w zbiegowisku i napaści na funkcjonariusza.

Lech Sekyra, przewodniczący NZS, oskarżył policję o brak profesjonalizmu, łamanie praw człowieka, zacieranie śladów po zdarzeniach, do których doszło feralnej nocy i wprowadzanie w błąd opinii publicznej.

Dzień później

Chuligani nie wyciągnęli wniosków z tragedii na „Lumumbowie”. Następnego dnia niektórzy wrócili na osiedle. Gdy tylko odjeżdżał policyjny radiowóz, zakapturzeni młodzi ludzie wykrzykiwali: „studenci – j… konfidenci”.

– Było przed 19. Akurat wychodziłam do kościoła, gdy natknęłam się na taką bandę. Bałam się koło nich przejść, więc uciekłam do akademika. Ulica była opustoszała – mówi Karolina Bojarska, studentka mieszkająca przy ul. Rodzeństwa Fibaków.

Kiedy tylko pojawiała się policja, „dresiarze” uciekali w stronę ogródków działkowych lub Centrum Wychowania Fizycznego i Sportu. Karolina nie ma wątpliwości: – Gdyby przyszło ich więcej, znów byłaby rozróba.

W niedzielę około godz. 21 kilkunastu ubranych w dresy wyrostków wracało z „Lumumbowa” w stronę centrum. Szli środkiem ulicy. Kierowcy, obawiając się ataku, nie włączyli nawet klaksonów.

Do zobaczenia na juwenaliach

W poniedziałek rozgorzała dyskusja, czy studenci Politechniki Łódzkiej powinni zorganizować swoje juwenalia. Po konsultacjach z prezydentem Jerzym Kropiwnickim oraz władzami uczelni postanowiono, że zaczną się one jednak zgodnie z planem, czyli 21 maja.

– Chcemy, aby zabawa miała mniej huczny charakter. Będziemy świętować we własnym gronie pod hasłem „Juwenalia bez przemocy” – mówi Arkadiusz Pietrzak, przewodniczący samorządu studenckiego PŁ.

Prof. Wiesław Puś, rektor Uniwersytetu Łódzkiego, już zapowiedział, że w przyszłym roku zgodzi się na uniwersyteckie juwenalia. Zdaniem rektora, nie można dać się terroryzować chuliganom.

Padają propozycje ogrodzenia miasteczka studenckiego. Dzięki temu można byłoby kontrolować osoby wchodzące np. na teren uniwersytetu. Władze uczelni nie odrzucają takiego rozwiązania, ale ewentualną decyzję na „tak” chcą poprzedzić konsultacjami w środowisku akademickim.

Wielu studentów nie chce się jednak odgrodzić od świata płotem.

– Nie możemy uciekać przed problemami, musimy je rozwiązywać. Poza tym nie sądzę, aby taki płot cokolwiek załatwił – uważa Maciej Kulbat.

Studenci obawiają się, że mur będzie wyzwaniem dla chuliganów, którzy zrobią wszystko, aby dostać się do środka.

Do wielu klubów studenckich wstęp mają jednak tylko studiujący. Tam nie dochodzi do chuligańskich burd.

– Bardzo chętnie zaglądam do „Futra”, czyli dawnej „Balbiny”. Nie ma dresiarzy, i można się spokojnie bawić – mówi Aleksandra Małecka, studentka prawa na Uniwersytecie Łódzkim.

Adam, student z Australii, który brał udział w piątkowej konferencji „European Students Week”, jest za tym, aby zakazać obcym wstępu na studenckie imprezy. Adam został pobity podczas piątkowych koncertów na osiedlu akademickim.

– Juwenalia to świetna zabawa, ale powinniście coś zrobić, żeby nie przychodzili tu naładowani testosteronem neandertalczycy, bo w końcu ktoś zginie – powiedział w sobotę rano. Jego słowa okazały się prorocze.

••••

Zemsta na policji?

Chuligani od kilku dni zapowiadają zemstę na policji za śmierć Damiana. W jego pogrzebie miała wziąć udział Aldona Kostrzewa, nowy komendant miejski policji w Łodzi, ale zrezygnowała. Policjanci postanowili w ogóle nie włączać się do konduktu, tylko pilnować porządku w pobliżu cmentarza.

Dochodzą również sygnały, że chuligani zamierzają wziąć odwet podczas juwenaliów na Politechnice Łódzkiej, które zaplanowano na przyszły tydzień. Władze miasta chcą wprowadzić w tym czasie zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach przy al. Politechniki (od Radwańskiej do Wróblewskiego). Decyzję podejmą radni na sesji 19 maja.

Michał Gebauer

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)