Kraje UE wściekłe. Chodzi o limit ceny gazu
Propozycja Komisji Europejskiej miała uspokoić, a zamiast tego może stać się źródłem politycznego kryzysu. Wprowadzenie limitów cen gazu zirytowały rządy wielu krajów. Rozmowy o tej sprawie mogą zdominować czwartkowy szczyt ministrów energii UE.
24.11.2022 13:42
Komisja Europejska zaproponowała limit cen gazu na poziomie 275 euro. Stało się to po trwającej przez wiele miesiące batalii. Za ograniczeniem cenowym opowiada się Polska, którą wspiera też Belgia, Grecja i Włochy. Wśród przeciwników są Niemcy, Austria, Dania i Holandia. Te kraje nową się, że to drastycznie ograniczy dostawy.
Jednak, jak się okazuje, unijny limit jest tak wysoki, że nie ma w praktyce szans na to, by decyzja miała jakikolwiek wpływ na obroty. Jak komentują eksperci, ograniczenia nie zdołają regulować ceny, bo poziom 275 euro za megawatogodzinę może nie zostać osiągnięty, a już z całą pewnością nie ma szans utrzymać się przez dwa tygodnie, a taki jest warunek.
Jak donosi portal Politico, już trzech dyplomatów zapowiedziało, że grupa krajów chce utworzyć sojusz blokujący. Do tego jednak potrzeba aż dziewięciu zbuntowanych. Czechy, które obecnie przewodniczą rotacyjnej prezydencji UE, mogą zwołać kolejną nadzwyczajną Radę Energetyczną w połowie grudnia w celu dalszego omówienia tych kwestii.
Zobacz także
"Mechanizm korekty rynkowej" zaproponowany przez UE nikogo nie zadowolił. Kapitały opowiadające się za pułapami cenowymi narzekają, że nawet gdyby doszło do powtórki rekordowych szczytów hurtowych cen gazu z końca sierpnia, kiedy kontrakty terminowe przez krótki czas dyktowały cenę 350 euro za MWh, niemożliwe byłoby utrzymanie takiej sytuacji przez wymagany czas.
Kraje UE wściekłe. Chodzi o limit ceny gazu
Dyplomaci, według Politico nie kryją irytacji. Uważają, że UE nie radzi sobie z problemem. Uznają, że komisja opowiedziała się po stronie Holandii i Niemiec.
Zdaniem dwóch dyplomatów, na znak tego, jak toksyczna stała się dyskusja, wniosek wywołał niemal otwarty konflikt między Komisją a niektórymi krajami UE. Dyskusje na ten temat gazeta określa jako "toksyczne".
- Z politycznego punktu widzenia jest to bardzo niebezpieczne – powiedział Politico jeden z unijnych dyplomatów. Dodał też, że jeśli tak się stanie, będą "konsekwencje". Może dojść do blokowania innych unijnych decyzji.