Koziński: "Nie jest tak, że obóz rządzący jest tylko strażnikiem pierścienia" (opinia)
Westerplatte – historyczna strażnica wojskowa, która zamieniła się w miejsce bardzo bieżącego sporu politycznego. Żadna ze stron nie zamierza zrobić kroku wstecz. 1 września, jak co roku, stała się miejscem starcia obozu władzy z samorządowcami.
"Odpolitycznimy Westerplatte. To miejsce, w którym najważniejsi są kombatanci, a nie politycy pokroju F. Timmermansa" – napisał tydzień temu w mediach społecznościowych Mariusz Błaszczak, minister obrony. "Czy można Gdańskowi odebrać Westerplatte? Nie można" – podkreśliła Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, w artykule opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" 1 września.
Władze Gdańska od kilku lat próbują uczynić z Westerplatte redutę obrony niezależności samorządów. Z kolei PiS zamienia dawną strażnicę wojskową w symbol swoich rządów. Kurs kolizyjny nieunikniony. Westerplatte, które stało się najważniejszym miejscem pamięci o napaści Niemiec na Polskę w 1939 r., zamienia się też w symbol wojny polsko-polskiej.
Nikt nie nastawia drugiego policzka
Jarosław Sellin, wybierany w okręgu gdańskim poseł PiS oraz wiceminister kultury, rok temu – przed 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej, zwracał uwagę na sondaż, z którego wynikało, że Polakom z ostatnią wojną najbardziej kojarzą się obóz Auschwitz-Birkenau oraz Westerplatte. I też uroczystości rocznice w każdym z tych miejsc, właściwie co roku wzbudzają emocje czysto bieżące i czysto polityczne.
O ile jednak styczniowe obchody w Auschwitz-Birkenau stały się probierzem nastrojów w relacjach między Polską i Izraelem, to wrześniowe uroczystości na gdańskim półwyspie pozwalają określić, poziom napięcia na linii samorządy-władze centralne. Stan na 1 września 2020 r.? Bywało gorzej. Ale niewiele.
PiS nigdy nie ukrywał, że polityka historyczna jest bardzo ważnym filarem jego programu. Gdy w 2015 r. ta partia przejęła władzę, ten program zaczęła wcielać w życie – a 1 września widzieliśmy to także na Westerplatte. Tylko nagle się okazało, że dziedzictwo narodowe odgrywa też szczególnie istotną rolę dla samorządowców związanych z Platformą.
Własna agenda historyczna władz Gdańska
Najpierw Paweł Adamowicz, – często w kontrze do rządu. Wystarczy przypomnieć choćby spory o to, kto 1 września powinien czytać apel poległych: żołnierze (czyli rząd), czy harcerze (czyli samorząd). Albo autorską koncepcję obchodów rocznicy wybuchu wojny, gdy Dulkiewicz zaprosiła do Gdańska Fransa Timmermansa – wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej to przecież wręcz symboliczny przeciwnik rządu PiS.
Ale PiS nie jest partią, która nadstawia drugi policzek. Seria utarczek z gdańskimi władzami o sposób organizacji obchodów 1 września zakończyła się zastosowaniem wariantu siłowego – za pomocą specustawy po prostu wyłączył teren półwyspu spod kontroli miasta i przekazał go pod opiekę Ministerstwu Obrony. Teraz gospodarzem miejsca nie jest gdański ratusz, tylko resort Mariusza Błaszczaka.
Sukces i spór
Oglądając tegoroczne uroczystości rocznicowe widać to było właściwie w każdym momencie. Resort obrony po raz pierwszy je organizował i widać było, że chce pokazać jakościową zmianę. Na dwóch płaszczyznach: organizacyjnej i politycznej.
Przede wszystkim MON chciał udowodnić, że potrafi przygotować uroczystości lepiej, bardziej doniośle. Grały więc non stop werble, grzmiały działa, lektor uroczystym, podniosłym tonem zapowiadał kolejne punkty obchodów. A przygotowano ich wiele, cała uroczystość trwała prawie dwie godziny.
Było co pokazywać, bo resort przygotował wiele nowości. Choćby znicz pokoleń, który zapaliła sztafeta pokoleń. Albo skomponowany specjalnie na tę okoliczność "Marsz bohaterów Westerplatte" – wojskowa melodia, która towarzyszyła chwili zapalenia znicza. Do tego zapowiedzi stworzenia muzeum plenerowego na Westerplatte, które ma zostać otwarte – kosztem ponad 200 mln zł – w 2026 r.
Sukces Ministerstwa Obrony Narodowej
Na pewno MON-owi udała się rzecz bardzo ważna. Odnaleziono szczątki dziewięciu żołnierzy broniącej polskiej strażnicy od 1 września 1939 r. Zawsze w interesie polskiego państwa jest pamięć o żołnierzach, którzy polegli w jego obronie, sygnał, że "nie zostawiamy swoich" należy wysyłać w każdym pokoleniu.
Aż trudno więc zrozumieć, że aż 80 lat trzeba było czekać na to, aż polskie władzy zajmą się identyfikacją i godnym pochówkiem wojskowych, którzy walczyli w obronie kraju. Dobrze, że wreszcie udało się nadrobić tę historyczną zaległość. Andrzej Duda wręczył certyfikaty potwierdzające odnalezienie po ponad 80 latach szczątków żołnierzy ich rodzinom.
Jednocześnie i prezydent, i minister obrony, nie umieli się powstrzymać – i wbili szpilę poprzednim gospodarzom Westerplatte, czyli władzom Gdańska. "Miejsce było zaniedbane. Dziś przywracamy powagę tego miejsca" – mówił Błaszczak. Z kolei Duda podziękował przedstawicielom władz Gdańska obecnym na uroczystości (bez nazwisk), a potem mocno podkreślił, że miejsce pamięci było "zachwaszczone, zaśmiecone" – i dziękował rządowi za to, że wreszcie zostało ono uporządkowane. "Tworzymy Polskę taką, jaka powinna być" – zaznaczał.
Można by to potraktować jako małe złośliwości, ale w tych słowach było zaszyte coś więcej. Widać wyraźnie, że obóz władzy starcie z samorządowcami o Westeplatte traktuje bardzo poważnie. Podobnie zresztą jak druga strona. "Wartości nie można odebrać, upaństwowić, przenieść z miejsca w miejsce. To, co stanowi o tożsamości wspólnoty, jest w istocie bardzo osobiste i intymne. A nad tą sferą żadna władza nie ma władzy" – napisała Aleksandra Dulkiewicz w "Gazecie Wyborczej” 1 września komentując odebrane jej jurysdykcji nad Westerplatte i nawiązując do sporu o tablice z 21 postulatami Solidarności ("odebranymi" – jak napisała – miastu).
Przepychanki w mediach społecznościowych
Poseł PO Michał Szczerba we wpisie w mediach społecznościowych napisał wprost, że skoro władze Gdańska wcześniej pozwalały zabierać głos 1 września prezydentom Polski (Lech Kaczyński, Andrzej Duda), to teraz MON powinien pozwolić wystąpić prezydent Gdańska. Zachowajmy proporcje – mówimy o rocznicy obchodzonym w całym kraju, a nie tylko na Wybrzeżu. Widać wyraźnie, że dla Platformy historyczna rocznica jest tylko pretekstem do tego, by wzmacniać władze samorządowe kosztem centralnych.
Ale też nie jest tak, że obóz rządzący jest tylko strażnikiem pierścienia. Dla niego spór o organizację uroczystości jest bieżącym sporem politycznym. Przeciwnik w tym konflikcie jest jasno zdefiniowany – stąd te szpile w wystąpieniach Dudy i Błaszczaka pod adresem władz Gdańska. Widać, że żadna ze stron nie zamierza się cofnąć. Można więc niemal w ciemno obstawiać, że przyszłoroczne obchody rocznicy utworzenia Solidarności i wybuchu II wojny światowej staną się kolejnym odcinkiem w tej polsko-polskiej wojnie.