Koziński: Małgorzata Kidawa-Błońska popełnia gafy. Ale zlekceważenie jej kandydatury może PiS wiele kosztować (Opinia)
PiS mówił o wycofaniu Rafała Trzaskowskiego z wyborów w Warszawie, teraz sugeruje rezygnację Kidawy-Błońskiej. Nic dwa razy się nie zdarza?
27.01.2020 | aktual.: 27.01.2020 16:51
"Poziom opozycyjnych banałów, które wygłasza Kidawa-Błońska jest tak żenujący, a liczba popełnianych błędów tak duża, że w najbliższych tygodniach jest prawdopodobna zmiana kandydata Platformy na prezydenta" – napisał na Twitterze Ryszard Terlecki.
Wygląda na to, że szef klubu parlamentarnego PiS zarysował linię działania, która może powracać w narracji tej partii i jej akolitów w najbliższych tygodniach. Tylko czy może ona przynieść skutek?
Nakręcona polaryzacja
Do pewnego stopnia to powtórka z rozrywki. Podobną strategię obserwowaliśmy przy okazji wyborów w Warszawie w 2018 r. Ówczesne starcie Rafała Trzaskowskiego z Patrykiem Jakim było starciem niemal epickim – jakby to był bój o prezydenturę w całym kraju, a nie tylko w jego stolicy.
Jaki ówczesną kampanię zaczął wiele miesięcy przed datą wyborów. Od początku utrzymywał ostre tempo i do końca go nie zwolnił. Trzaskowski ciągle był w defensywie. Kilka razy musiał zmieniać koncepcję swojej strategii, pomysł na nią. Ciągle słyszał, że jest za miękki, za słaby, że Jaki go za chwilę połknie.
Gdy zdarzyła mu się wpadka z naprawianiem taśmą szyby w drzwiach mieszkanki Warszawy, pojawiły się plotki o tym, że Platforma go wycofa i zastąpi kimś innym. I PiS w ten ton uderzył ze wszystkich sił. Co chwila pojawiały się mniej lub bardziej prawdopodobne wrzutki o tym, że za chwilę Trzaskowski ustąpi – bo inaczej Jaki z nim wygra.
A potem przyszedł dzień wyborów. Z sondaży wynikało, że będzie druga tura – a jednak Trzaskowski zwyciężył w pierwszej. W dodatku z dużą przewagą, zdobył 56 proc. głosów. Wszystkie analizy dowodzące słabości jego kandydatury szlag trafił, bo Trzaskowski poprawił wszystkie wcześniejsze rekordy Platformy w Warszawie. Pozamiatał.
Efekt skali
Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki – a jednak Terlecki zasugerował, że PiS to zrobi, spróbuje wobec Małgorzaty Kidawy-Błońskiej tej samej strategii co wobec obecnego prezydenta Warszawy. Ma to sens?
Wiadomo, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana – w polityce też tak to działa. Przyjęcie każdej strategii to ryzyko, w tym sensie, że nigdy nie ma pewności, że ona chwyci. Rozkręcanie akcji wokół dymisji Kidawy-Błońskiej może przynieść dokładnie ten sam efekt co w przypadku Trzaskowskiego.
W stolicy osiągnął on świetny rezultat, bo warszawiacy zwyczajnie się przestraszyli. Widzieli, że Jaki jedzie przez kampanię jak czołg i uznali, że naprawdę jest realne zagrożenie, że wybory wygra. A co jak co, ale w Warszawie zdecydowana większość głosujących z PiS-em nie chce mieć nic wspólnego. Zmobilizowali się – i poparli en masse Trzaskowskiego, mimo jego wpadek, mimo klejenia szyby taśmą.
Tyle że wybory prezydenckie odbędą się w skali całego kraju. A seria ostatnich wyborów pokazała, że w Polsce to PiS ma przewagę – siłą rzeczy ostra polaryzacja raczej mu służy, a nie szkodzi jak to było w Warszawie.
Z kolei na braku polaryzacji PiS traci. Najlepiej pokazały to wybory w maju i w październiku. W pierwszych napięcie (głównie wokół kwestii światopoglądowych) znalazło się w zenicie i PiS – mimo że to były wybory do Parlamentu Europejskiego – zanotował fenomenalny wynik 45 proc.
Zobacz także
Z kolei wyborach do parlamentu temperatura polaryzacji była niższa, co przełożyło się też na słabszy (niż założenia, niż prognozy sondażowe) wynik PiS. Udało mu się jedynie ocalić liczbę mandatów z wyborów w 2015 r., nie zanotował postępu, na który liczył.
Wniosek prosty: PiS potrzebuje polaryzacji, im ona ostrzejsza, tym ma szansę na lepszy rezultat. Pewnie stąd wpis Terleckiego w mediach społecznościowych – liczy, że sprowokowana Platforma zacznie się bronić i w ten sposób zacznie się nakręcać kampanijna maszyna. W dodatku nakręcać w temacie dla PiS stosunkowo wygodnym – bo byłoby dużo gorzej, gdyby nagle powróciła dyskusja o Marianie Banasiu, czy problemach z reformą sądów.
Ale granie tą kartą wcale nie jest takim pewniakiem, jak się może Terleckiemu zdawać. Bo dziś rozbita opozycja może się nagle wokół Kidawy zjednoczyć – by jej bronić. Nie jest to jedyny możliwy scenariusz, ale PiS musi go brać pod uwagę. Pełna konsolidacja wobec niej, nawet ze świadomością jej licznych problemów i wpadek, może się okazać dla Andrzeja Dudy poważnym problemem.
Jeśli ktoś twierdzi, że obecny prezydent zawsze z Kidawą-Błońską wygra, niech sobie przypomni wyniki głosowania do Senatu jesienią ubiegłego roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl