Kotlinowski: chcemy razem z PiS zrobić coś dobrego
Wiele osób w Polsce ma wątpliwości co do przyszłej koalicji. Inną opcją jest kolejna agresywna kampania, odłożenie spraw ważnych na kolejne miesiące, kształtowanie kolejnej większości sejmowej. Być może lepszym rozwiązaniem jest spróbować raz jeszcze się porozumieć i zakończyć to sukcesem - powiedział Marek Kotlinowski w "Poranku Radia TOK FM".
20.04.2006 | aktual.: 20.04.2006 11:40
Janina Paradowska: LPR strasznie wczoraj prześladował zwolenników koalicji, jak słyszę straszono ich SMS-ami, nie dostali obiadu przed posiedzeniem rady politycznej. Tak ostro było?
Marek Kotlinowski: To jest nieporozumienie. Ja też nie dostałem obiadu, robiłem coś innego w tym czasie. Odbyła się rzeczowa, sześciogodzinna rozmowa. W każdym stronnictwie są różne punkty widzenia. Trzeba umieć rozmawiać, wyciągać wnioski. Jeżeli jest spór, to znaczy, że stronnictwo żyje. Ja się bardzo cieszę z tego posiedzenia rady politycznej. Moim zdaniem wypracowaliśmy racjonalne stanowisko, aby rozmawiać z PiS, sprawdzić co można zrobić jeśli chodzi o realizację naszego programu, potem to ocenić i podjąć decyzję o wspieraniu rządu, bądź nie.
A bliżej, czy dalej jest dzisiaj do koalicji? Jak pan to ocenia?
- Prawie czterdziestomilionowy kraj w środku Europy musi mieć rząd. Są ważne wyzwania, zarówno jeśli chodzi o nasze miejsce w UE, jak i problemy dnia codziennego, chociażby wstrzymanie importu naszego mięsa do Rosji. To są sprawy, które wymagają rządzenia, podejmowania decyzji. Nie może być tak, że jeżeli komuś pewna wizja polityki nie odpowiada, to mówi o wyborach. Nasuwa mi się taka refleksja, że problemem polskiej polityki jest patrzenie na politykę przez pryzmat kampanii. Obietnice bez pokrycia, ogromna agresja. Nie pamiętamy o tym, że po kampanii trzeba rozmawiać, że trzeba realizować te obietnice. Niektórzy politycy są tak skłóceni ze sobą, że mam wrażenie jakby ciągle trwała kampania wyborcza.
Ale to PiS nie chce rozmawiać? Ja rozumiem, że to wy nie chcieliście rozmawiać.
- Nie chcę mówić nazwisk, ani stronnictw. Ja mówię ogólnie. Widzę jak jest w wielu krajach demokratycznych, gdzie ważna jest kampania w formie poważnego dialogu z wyborcami, a później trzeba się porozumiewać. Dla mnie zawsze wzorem jest niemieckie rozwiązanie, SPD, CDU, CSU potrafiły wyartykułować osiągalne cele społeczne, potrafią współdziałać. Myślę, że tego oczekują od nas wyborcy.
A czy sądzi pan, że LPR z PiS mogłyby tak współdziałać?
- Ja uważam, że tak. W wielu obszarach mamy podobne widzenie spraw społecznych, chcemy używać podobnych narzędzi. Są pewne różnice, ale to jest naturalne. Natomiast znamy swoją wagę polityczną, wiemy, że nie możemy stawiać warunków nie do przyjęcia. Trzeba rozmawiać, trzeba pokazać na czym nam tak naprawdę zależy, trzeba usłyszeć co jest możliwe ze strony PiS, jeśli chodzi o nasze postulaty i zastanowić się.
Celem jest stabilność polityczna w Polsce, trzeba przynajmniej spróbować rozwiązać problemy przed którymi stoimy, bezrobocie wśród młodych, służba zdrowia, drogi, pozyskiwanie środków unijnych. Ja to mówię jako eurosceptyk, ale uważam, że naszą racją stanu jest wykorzystanie każdego euro, nie może być tak, że te pieniądze przejdą nam koło nosa. W czasie referendum akcesyjnego mówiliśmy, że tak może być, chciałbym się mylić. Racją stanu jest stworzenie takich mechanizmów absorpcji środków, aby była to rzeczywista szansa dla Polski, a nie jedynie iluzja.
Ale panie marszałku pan mówi w tej chwili językiem PO, a nie językiem LPR, ponieważ ja usłyszałam wczoraj o tych dziesięciu postulatach ,a także usłyszałam w programie Moniki Olejnik pana posła Kuchcińskiego z PiS, który powiedział, że zgadza się na wszystko. Pomyślałam wtedy, że powinnam zacząć dzisiejszy program od apelu do młodych ludzi: „Wyjeżdżajcie stąd jak najszybciej!". Jeden z postulatów LPR: Nie wchodzimy do strefy euro.
- Zajmowałem się sprawami unijnymi w zeszłej kadencji, w komisji do spraw UE. Dania, Szwecja, Wielka Brytania są poza strefą euro, a mają wyższy wzrost gospodarczy, niż kraje strefy euro. Oczywiście są zalety i wady euro. Proszę pamiętać, że każdy kraj ma swoje cykle koniunkturalne. Proszę pamiętać, że narzędzia, które ma NBP mogą stymulować gospodarkę. Polityka stóp procentowych może być prowadzona bardziej aktywnie, wtedy pomoże gospodarce. Utopią jest wiara, że Europejski Bank Centralny będzie służył wszystkim w jednakowym stopniu. Będzie służył tym, którzy mają największy wpływ w tym banku. Chciałbym, żeby na temat euro odbyła się ważna debata ekonomistów, później polityków i żeby społeczeństwo wybrało czego chce. Uważam, że w tej sprawie powinno się odbyć referendum. Ale musimy pamiętać o tym co się stało w Austrii, we Włoszech, w Niemczech, tam podrożały ceny i przeciętni obywatele negatywnie to odbierają.
Niektóre towary podrożały, inne staniały. Ale to nie jest warunek zaporowy, tak?
- Generalnie społeczeństwa, które straciły walutę narodową są rozczarowane. Jeżeli podejmiemy decyzję, że społeczeństwo polskie chce wejść do strefy euro to cała makroekonomia jest podporządkowana temu celowi. W traktacie akcesyjnym mamy zapisane wprost, że musimy przyjąć euro, nie mamy takiej opcji jak Szwecja, czy Dania, które mogą, ale nie muszą przyjmować euro.
Roman Giertych mówił o 2050 roku, a nie o debacie na ten temat. Kolejny postulat to renegocjacja traktatu akcesyjnego.
- To moim zdaniem sprawa ważna. Jeśli chodzi o nasze warunki akcesyjne to wychodzi coraz więcej spraw, gdzie rzeczywiście jesteśmy stroną nie mającą równych praw, a po drugie mam wrażenie, że akcesja odbyła się pod ogromnym, politycznym ciśnieniem. Nie przywiązywano wagi do szczegółów. Po dwóch latach trzeba zrobić bilans. Złożyłem wniosek do marszałka sejmu, aby po dwóch latach członkostwa w Unii odbyła się debata na temat kosztów i zysków. Na przyszłym posiedzeniu sejmu taka debata się odbędzie.
A jeżeli zyski okażą się większe, to państwo zmienicie zdanie?
- Jeżeli tak będzie, to nie zmienimy zdania w zakresie renegocjacji pewnych punktów traktatu. Przecież nie może być tak, że kwoty mleczne nie pokrywają naszego spożycia wenwętrznego, nie może być tak, że polski rolnik będzie karany za to, że nadąża za wymogami Unii. To nam naprawdę doskwiera. Trzeba pokazać, że państwo polskie nie uzyskało pomocy z tytułu planu Marshalla.
Ale w tej chwili dostanie ogromne pieniądze, jeżeli nie będziemy zadzierać z Unią na każdym kroku, tylko będziemy po prostu dobrze przygotowani.
- Ma pani rację, musimy być bardzo dobrze przygotowani.
To jest jakby plan Marshalla.
- Nie do końca, ponieważ to są zasady, na których opiera się UE. Ta Unia staje się coraz mniej solidarna, jest inna niż w czasie, kiedy przystępowała do niej Grecja i Hiszpania, w Europie są problemy społeczne.
Ale ja na razie słyszę, że rolnicy nie dostają dopłat nie dlatego, że Unia nie daje pieniędzy, tylko dlatego, że fatalnie zarządzane ministerstwo rolnictwa rozłożyło cały system i w tej chwili nie ma pieniędzy.
- To jest skandal. Powiem o jednej sprawie, pan profesor Gałązka opublikował informacje na temat finansowania rozwoju nauki w UE, proszę sobie wyobrazić, że tak naprawdę biedna Polska dofinansowywuje naukę w krajach zasobnych. Mniej do nas wraca, niż płacimy z tytułu obowiązkowych składek. Robię na ten temat konferencję w Sejmie dziewiątego maja. Teraz jest czas, żeby odejść od retoryki politycznej, skoro jesteśmy w Unii to musimy dobrze liczyć i się o swoje upominać. Rozumiem, że pan mówi w tej chwili o dyskusji, a nie o warunkach zaporowych. Co jest takim warunkiem nie do obejścia, jeżeli idzie o wejście do koalicji z PiS?
- Jeśli chodzi o zbadanie intencji naszych partnerów i określenie w którą stronę to pójdzie, to jest to kwestia projektu traktatu konstytucyjnego UE. W czasie kampanii stanowisko PiS było jednoznaczne, byli przeciwko tej konstytucji. Na dzień dzisiejszy stanowisko pana prezydenta również jest takie. Uważam, że nie ma na co czekać, trzeba wybrać tryb parlamentarny i trzeba to odrzucić. Możemy być trzecim krajem w Europie, który ten projekt odrzuci i możemy być krajem, który będzie kreował wizję UE. Trzeba uprościć traktaty, określić co należy do kompetencji państw narodowych, co należy do kompetencji Unii. Teraz mamy dokument szkodliwy, ociężały.
A co wynegocjowała ta piątka posłów, która negocjowała nie do końca upoważniona przez LPR, bo pan będzie teraz nowym negocjatorem?
- Razem z panem posłem Bogusławem Kowalskim zostaliśmy poproszeni o to, żeby się podjąć negocjacji. Siadamy do rozmów w dobrej wierze, przyjmujemy te sprawy, które zostały uzgodnione. Nie mam dokładnego protokołu, który towarzyszył tym rozmowom. Mam wrażenie, że te rozmowy powinny szybko się zakończyć.
A macie jakies postulaty dotyczące konkretnych stanowisk?
- Nie mamy. Chcemy podejść do rozmów z PiS w sposób następujący: najpierw wspólna akceptacja pewnych punktów programowych, potem ewentualnie możemy rozmawiać o tym kto z naszych kolegów zająłby się wspólnie uzgodnionym zakresem spraw. Dla nas ważna jest możliwość przynajmniej częściowego realizowania programu.
Powszechnie mówiono, że ważne jest stanowisko ministerialne dla pana Kowalskiego, może to tak naprawdę determinuje rozmowy?
- Ja zadaję sprawę z posiedzenia rady politycznej w dniu wczorajszym. Nie rozmawiamy o stanowiskach, rozmawiamy o tym, że chcemy stabilizacji politycznej, chcemy, żeby Polska miała sprawny rząd. Jeżeli uda się wypracować formułę, że Liga w jakiejś części będzie mogła odpowiadać za państwo, mając uczestnictwo we władzy wykonawczej to dobrze, jeżeli nie to nic się nie stanie.
Jest bliżej do koalicji, czy dalej?
- Liczy się dobra wiara, liczy się wola dialogu, liczy się, że chcemy razem coś dobrego zrobić. To powinno determinować nasze spojrzenie w chwili, w której rozpoczynamy rozmowy. Życzmy dobrze naszym wyborcom, żeby Polska miała dobry, stabilny rząd.
Ja nie wiem czy to dobrze życzyć tej koalicji, czy żeby jej nie życzyć. Przyznam, że mam wątpliwości.
- Myślę, że ma je nie tylko pani redaktor, wiele osób w Polsce je ma. Musimy myśleć co w zamian. W zamian jest kolejna kampania, odłożenie spraw ważnych na kolejne miesiące, kształtowanie kolejnej większości sejmowej. w kampanii kolejne ciosy i przeszkody do pokonania. Być może lepszym rozwiązaniem jest spróbować raz jeszcze i zakończyć to sukcesem.
Czyli rozumiem, że właściwie jesteście już w koalicji?
- Przystępujemy do rozmów.
Rozmawiała Janina Paradowska