Trwa ładowanie...
d19ae72
11-12-2007 15:42

Kotecka: dziennikarze "SE" odarli mnie z godności

Dziennikarze "Super Expressu", którzy kiedyś ze mną pracowali, a nawet odnosiłam wrażenie, że mnie lubili, podjęli teraz decyzję o odarciu mnie z ludzkiej godności. Zataili kontekst tego zdjęcia, umieszczając obok niego tytuł "Naga prawda o Koteckiej" - powiedziała Patrycja Kotecka, wicedyrektor Agencji Informacji TVP w rozmowie z Magdaleną Nowak.

d19ae72
d19ae72

Komu się pani naraziła, że odebrała pani w ostatnim czasie tyle ciosów?

- Naraziłam się z prostego powodu, że „Wiadomości” TVP zaczęły jako program informacyjny zwiększać widownię, stały się programem cytowanym w innych mediach. A jednocześnie potrafiliśmy pokazywać rzeczywistość zupełnie inaczej niż media komercyjne.

Na czym ta inność miałaby polegać?

- Dla wielu mediów wszystko, co ta ekipa robiła, było z założenia złe. My nie krytykowaliśmy rządu bez powodu. Identycznie postępowaliśmy w stosunku do opozycji. Mówiliśmy o faktach, a wszystkim, którym stawiano publicznie jakieś zarzuty, dawaliśmy prawo do odpowiedzi i obrony swoich racji. Nie przeszkadzało to jednak politykom, zarówno PiS jak i opozycji, krytykować nas.

Z jakimi zarzutami spotykała się pani jako osoba nadzorująca „Wiadomości”?

- Z bardzo różnymi i często wykluczającymi się wzajemnie, co pokazuje, że staramy się być bezstronni. Nie znaczy to, że jestem bezkrytyczna i nie dostrzegam pewnych niedoskonałości. Redagowanie serwisu informacyjnego zawsze oznacza jakiś wybór. Nie było na przykład w „Wiadomościach” wypowiedzi prezydenta Kwaśniewskiego, że sprawa Sawickiej to afera Rywina do kwadratu. Pretensje w tej sprawie mogła mieć lewica i PiS. Kilka godzin przed ciszą wyborczą podaliśmy wyniki najbardziej niekorzystnego dla PiS sondażu, pomijając inne, dla PiS korzystniejsze, które pokazały media komercyjne.

I wystarczyło jeszcze miejsca na to, co jest określane misją publicznej telewizji?

- Oczywiście, bo to od początku mojej pracy jest jeden z moich priorytetów. Udowodniliśmy, że o rzeczach ważnych dla polskiej historii można mówić nie tylko z powagą, ale do tego ciekawie. Niektórzy krytykowali nas również za to, że poświęcamy takim wydarzeniom w programie informacyjnym zbyt wiele czasu. „Wiadomości” przygotowały specjalne wydania 15 sierpnia – w rocznicę cudu nad Wisłą, w rocznicę podpisania Porozumień Gdańskich nadaliśmy program z Lubina, gdzie w 1982 r. władza strzelała do ludzi oddających hołd bohaterom Polskiego Sierpnia. Z odwagą i jednocześnie przy niemerytorycznej krytyce niektórych mediów mówiliśmy o polskich Kresach i zbrodni katyńskiej. Takich przykładów można podać znacznie więcej.

d19ae72

Zarzuty wobec pani dotyczyły m.in. tego, że zbyt często w programach informacyjnych Telewizyjnej Agencji Informacji pojawiali się politycy PiS czy prezydent Lech Kaczyński.

- Rozmowa z głową państwa to przecież zaszczyt dla każdej stacji informacyjnej na całym świecie! Wszystkie te wywiady były potem obszernie cytowane przez wiele mediów polskich i zagranicznych. A co do zbyt częstej obecności polityków PiS, to jest to zarzut bardziej medialny niż realny. Np. w ostatnich tygodniach kampanii wyborczej – co wynika z monitoringu – najczęściej prezentowani byli politycy Platformy Obywatelskiej.

A jednak zwolniony z pracy reporter „Wiadomości” twierdzi, że prosiła go pani o robienie materiału na temat majątków polityków PO i obiecywała dostarczenie dokumentów, a potem ekstra honorarium.

- Ten dziennikarz najpierw nie pamiętał, w jakich okolicznościach rzekomo miałam z nim rozmawiać o tym specjalnym zleceniu. Gdy dowiedział się, że za kłamstwa pozwę go do sądu, „przypomniał” sobie, że chodziło o samochody, jakimi jeżdżą politycy PO. Przecież o samochodach można przeczytać w jawnym oświadczeniu majątkowym każdego posła w internecie. Nie trzeba na to żadnych specjalnych dokumentów. Od razu więc widać, że to kompletny absurd. Dziennikarz został zwolniony z powodu konfliktowości, a zwłaszcza obrażania młodszych stażem koleżanek i kolegów. Wszystko, co zrobił potem, było zemstą za zwolnienie.

Te rewelacje byłego dziennikarza TVP doprowadziły nawet do pikiety dziennikarskiej przed wejściem do siedziby "Wiadomości". A pani miała podobno zażądać od telewizyjnych techników zagłuszenia sygnału wozu satelitarnego TVN 24, by uniemożliwić relację z tego wydarzenia?

- To kompletna bzdura. W pikiecie uczestniczyły aż trzy osoby (obserwowało ją kilkakrotnie więcej dziennikarzy ze wszystkich mediów). W moim interesie było, aby konkurencyjna stacja pokazała ten groteskowy protest. Pomijam już to, że na miejscu nie było w ogóle wozu satelitarnego TVN 24. Tego rodzaju absurdalne zarzuty mają tylko obrażać i dyskredytować człowieka, bo przecież trudno racjonalnie z nimi dyskutować. Chciałabym zwrócić uwagę, że w czasie demonstracji padał deszcz. Nie byłabym zdziwiona, gdyby za kilka dni prasa podała, że według informacji pozyskanych z tak zwanych dwóch niezależnych źródeł wynajęłam szamana, który sprowadził opady, by utrudnić zadanie demonstrantom. Zupełnie nie wiadomo, jak reagować na takie idiotyzmy. Było mi tylko wyjątkowo przykro, że jeden z publicystów, kiedyś dla mnie wzór dziennikarstwa śledczego, na podstawie anonimowych i zupełnie niewiarygodnych źródeł, nie wysłuchując drugiej strony, wydał na mnie publiczny wyrok.

Jak zamierza się pani bronić przed tymi insynuacjami?

- Chwilami naprawdę nie mam już siły. Piszę dziesiątki sprostowań, mam przed sobą kilka procesów, które wytoczę o naruszenie dóbr osobistych. To wszystkie działania, które może podjąć normalny człowiek.

d19ae72

Jedna z gazet posunęła się nawet tak daleko, że wyciągnęła pani zdjęcie sprzed lat i opublikowała je na pierwszej stronie. Jaka jest historia tego zdjęcia? Co pani poczuła, gdy zostało opublikowane?

- To rzeczywiście cios, po którym trudno się podnieść. "Super Express" opublikował moje zdjęcie sprzed jedenastu lat, gdy pracowałam jako modelka i wystąpiłam na zdjęciu ilustrującym artykuł nawołujący do profilaktyki raka piersi. Sama miałam wtedy dylemat, czy zgodzić się na to zdjęcie. Przekonała mnie w końcu szlachetna idea artykułu. Dziś też, jakby było trzeba, wsparłabym akcję zachęcającą kobiety do badań, bo te badania ratują życie. Dziennikarze "Super Expressu", którzy kiedyś ze mną pracowali, a nawet odnosiłam wrażenie, że mnie lubili, podjęli teraz decyzję o odarciu mnie z ludzkiej godności. Zataili kontekst tego zdjęcia, umieszczając obok niego tytuł "Naga prawda o Koteckiej".

W ślad za "Super Expressem" poszły "Fakty" TVN. A przecież wiele znanych dziennikarek, także z tej stacji, pozowało do śmiałych zdjęć.

- Gdyby "Super Express" wyciągnął rozbierane zdjęcie jednej z gwiazd TVN na pierwszą stronę i podpisał "Naga prawda o TVN", to takie działanie byłoby traktowane jako skandaliczne. I na pewno "Wiadomości" nie zrobiłyby z tego materiału, nigdy bym się na to nie zgodziła. Pani Justyna Pochanke, a uważam ją za mądrą kobietę i doświadczoną dziennikarkę, chyba się nie zastanowiła, zapowiadając z wielką satysfakcją materiał o mnie, w którym wykorzystano okładkę "SE". Nie mam wątpliwości, że atak na mnie to w rzeczywistości atak na telewizję publiczną i próba osłabienia jej wizerunku. Niektóre koncerny medialne czekają tylko na upadek TVP, a sprzyjający im politycy mówią nawet o szybkiej "agonii".

Sądzi pani, że ten atak jest częścią jakiegoś większego planu?

- Nie jest tajemnicą, że nie wszyscy cieszą się z silnej pozycji TVP na rynku. Na pewno jest wiele osób zainteresowanych jej osłabieniem. Najwyraźniej uznano, że atakowanie mnie to doskonały sposób, by taki cel osiągnąć.

d19ae72

Chyba nie ma pani tylko samych wrogów. Czy znaleźli się jacyś koledzy po fachu, którzy tak zwyczajnie, po ludzku zadzwonili, pocieszali i dostrzegli, że nagonka na panią przekroczyła już dawno granice etyki zawodowej?

- Dzisiaj jest w modzie niszczenie mnie i ostre krytykowanie TVP. Dziennikarze, często bez żadnej refleksji, powtarzali obiegowe opinie. Skala ostatnich ataków spowodowała, że dostaję też – za co jestem wdzięczna – wsparcie od środowisk dziennikarskich, które nie są mi szczególnie przychylne, ale uznały, że napaści na mnie przeszły już wszelkie granice. Są przy mnie cały czas prawdziwi przyjaciele i dziennikarze, którzy mają cywilną odwagę iść pod prąd. Na szczęście jest ich niemało i gdyby nie oni – nie miałabym już siły, by sobie z tym wszystkim poradzić.

d19ae72
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d19ae72
Więcej tematów