Koszmarna Wigilia dla więźniów Auschwitz
Pięć kolejnych świąt Bożego Narodzenia za drutami niemieckiego obozu Auschwitz to wyjątkowo koszmarny czas dla więźniów, którzy - pomimo srogich kar, a nawet groźby utraty życia - próbowali dzielić się dobrą nowiną o narodzeniu Chrystusa.
22.12.2010 | aktual.: 22.12.2010 09:54
Ślady po tamtych Wigiliach znajdują się dziś we wspomnieniach byłych więźniów, które po wojnie zgromadzono w archiwach Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Jedna z najtrudniejszych Wigilii była zarazem pierwszą za obozowymi drutami - 24 grudnia 1940 roku. Na placu apelowym hitlerowcy ustawili choinkę oświetloną elektrycznymi lampkami. Pod drzewkiem zostały złożone ciała więźniów zmarłych w czasie pracy oraz tych, którzy zamarzli podczas apelu. Były więzień Karol Świętorzecki wspominał później, że Lagerfuehrer Karl Fritzsch określił leżące pod choinką zwłoki mianem "prezentu" dla żyjących i zabronił śpiewania polskich kolęd.
Rok później Niemcy zorganizowali równie dramatyczną Wigilię. W czasie powrotu z niewolniczej pracy przy budowie KL Auschwitz II-Birkenau do obozu macierzystego zabijali na miejscu jeńców z komand radzieckich, którzy nie byli w stanie iść o własnych siłach. Zginęło wówczas około 300 osób.
W archiwach Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau znajdują się wspomnienia byłego więźnia Ludwika Kryńskiego. Opowiadał, jak po apelu i kolacji dla SS-manów, o godz. 18, odbył się ponowny apel. Mimo srogiego mrozu więźniowie musieli wysłuchać wygłoszonego w języku niemieckim orędzia papieża Piusa XII. Zamarzły 42 osoby. Wielu więźniów załamało się psychicznie.
Więźniowie starali się świętować w poszczególnych blokach i pomagać załamanym. W zbiorach muzeum znajduje się relacja Józefa Jędrycha z bloku 10a: "Rozpoczął się śpiew niemieckiej kolędy, a następnie popłynęła potężna jak morze pieśń 'Bóg się rodzi - moc truchleje' i inne, w końcowym akordzie popłynął 'Mazurek Dąbrowskiego'. Wszyscy ściskali się serdecznie, gorąco i długo płakali, a byli i tacy, którzy głośno szlochali".
W sali siódmej bloku 25 stanęła mała choinka, którą przemycił Henryk Bartosiewicz. Rotmistrz Witold Pilecki, bohater obozowego ruchu oporu, umieścił na choince wyciętego z brukwi białego orła.
W 1942 r. w Auschwitz II-Birkenau pod ustawioną w obozie kobiecym choinką Niemcy polecili ułożyć zamordowanych mężczyzn. To wstrząsające wydarzenie opowiadała była więźniarka Krystyna Aleksandrowicz: "W 1942 r. przed Bożym Narodzeniem SS-mani urządzili nam choinkę. W obozie męskim w dzień wigilijny zebrano komando mężczyzn i kazano im przenosić w połach marynarek ziemię, kto zbyt mało jej nazbierał, był zabijany strzałem. Ułożono wtedy cały stos zwłok pod choinką".
Nieżyjący już historyk muzeum Auschwitz, Danuta Czech, w "Kalendarzu wydarzeń w KL Auschwitz" pod datą 24 grudnia 1942 roku odnotowała, że wieczorem polskie więźniarki w Stabsgebaude zaświeciły świeczki na potajemnie przyniesionej gałęzi świerku. W wielu miejscach obozu śpiewano kolędy, co podtrzymywało na duchu i pozwalało mieć nadzieję na przetrwanie. Wigilia w bloku 18a miała charakter religijny. Więzień - ksiądz katolicki - chlebem zastąpił hostię.
Atmosfera wieczerzy wigilijnej w 1944 r. była już zupełnie inna. Dni III Rzeszy były policzone. O północy więzień ks. Władysław Grohs de Rosenburg, za cichą zgodą blokowego i sztubowego, odprawił pasterkę. Kobiety z Birkenau przygotowały "gwiazdkę" dla dzieci leżących w szpitalu. Z dostarczonego im przez więźniarki materiału uszyły około 200 zabawek. Do każdej dołączono po dwa kawałki cukru lub landrynki. Paczki podpisano imieniem i nazwiskiem dziecka.
W święta 1944 roku więźniarka z Birkenau Leokadia Szymańska, która leżała w obozowym szpitalu, wykonała niewielką choinkę, która dziś znajduje się w zbiorach placówki. Na suknie nalepiła niewielkie polskie flagi. Drzewko wieńczył polski orzeł.
27 stycznia 1945 roku dla więźniów nadeszła wolność, o którą modlili się podczas każdej z pięciu Wigilii.