Koszmar we wsi pod Warszawą. "Boimy się tu żyć"
- Boimy się tu żyć. A pan by się nie bał, po takiej akcji? – słyszymy od mieszkańców wsi Stasi Las pod Warszawą. W nocy w weekend w okolicy pojawiła się dziwnie zachowująca postać przebrana jak z horroru. – Było około godziny trzeciej. Ja bym zawału dostała, a co dopiero mój sześcioletni syn. Trauma na całe życie - mówią nasi rozmówcy.
Sprawa nabrała rozgłosu po tym, jak mieszkańcy wsi udostępnili nagrania z kamer w mediach społecznościowych. Na klipach z monitoringów zamontowanych na domach widać człowieka przebranego za postać z horroru "Krzyk", który wchodzi na podwórka i zagląda w okna.
- My akurat spaliśmy. W domu mamy rolety antywłamaniowe, które na noc opuszczamy. Przed tym incydentem zostawialiśmy na dole lekką szparę i na nagraniu widać, że on w te szpary zaglądał. Był też u naszych sąsiadów, potem się okazało, że po całej wsi chodził – mówi w rozmowie z WP Bartosz, który jako jeden z pierwszych wrzucił nagranie do sieci.
Putin straszy nową rakietą. Ekspertka ostrzega przed konsekwencjami
- Na filmie, który pokazał mi sąsiad widać, że ta postać szła jak zahipnotyzowana. Nie hamował się, zachowywał się, jakby był na swoim podwórku. Najpierw szedł do drzwi, a potem podchodził do okien i przyklejał się do szyby, zatrzymując się na chwilę. Masakra – dodaje Daria, która mieszka dwa domy dalej.
- Słyszałam w nocy, że moje psy ujadały. Może dlatego do nas nie przyszedł, bo się ich bał. Szkoda, że nie były spuszczone, bo może by go pogoniły. Nie wyobrażam obudzić się w takim momencie. Przeraziłabym się. Mam 6-letniego synka. Przecież jakby on zobaczył kogoś w masce w oknie, to miałby traumę do końca życia. Od tego incydentu kilka razy przed snem sprawdzam drzwi i okna. Wcześniej tego nie robiłam - tak moja psychika została naruszona – wyznaje kobieta.
- Mój brat też ma nagrania z kamer. Ta postać była zarówno u niego, jak i u mnie na podwórku. U brata ten ktoś obszedł cały budynek, zaglądał do domu. To było jakoś pomiędzy trzecią a czwartą w nocy. Do mnie w dodatku dzwonił domofonem. Jak wyszedłem, nic nie powiedział, odwrócił się i poszedł. On był wysoki, miał dziwne buty. Byłem w piżamie, w totalnym szoku. Strach jest, bo nie wiadomo, jakie on miał zamiary. Czy to dowcip, ktoś niebezpieczny, czy ktoś chory? Na szczęście nic tej nocy we wsi nie zginęło – opowiada Dariusz.
Strach we wsi pod Warszawą
Mieszkańcy wsi i okolic od kilku dni zachowują wzmożoną czujność i zwracają uwagę na podejrzane osoby, które kręcą się po ulicach.
- Nie wiemy, w jakim celu on chodził. Może nadużył jakichś środków, albo robił rozeznanie. Dwa lata temu było u nas dużo włamań, my sami zostaliśmy wtedy okradzeni. Sprawców znaleźli, zostali już skazani. Nie mieliśmy wcześniej alarmu, teraz go zainstalowaliśmy. Widziałam nagrania z ostatnich dni, dla mnie są przerażające. Jakbym kogoś takiego w masce zobaczyła, to bym zawału dostała. Mniej by mnie chyba przeraziło, gdybym zobaczyła złodzieja w kominiarce – mówi Żaneta.
- U mnie na podwórku na szczęście go nie było, ale też jestem przerażona. Teraz wszyscy boimy się tu żyć, zamykamy się na cztery spusty. Czego on tu u nas szukał? Nie chciałabym go zobaczyć, szczególnie o takiej godzinie. Ja jestem starszą osobą, jakbym się spotkała z takim czymś, nie wiem, czy bym nie umarła ze strachu - wyznaje z kolei Jadwiga.
- Teściowa zadzwoniła, że u jej koleżanki się pojawił. Po tym, jak zaglądał jej w okna, ona teraz się bardzo boi, szczególnie jak robi się ciemno. Szczerze mówiąc, to teraz wszyscy tu się boimy. Ja mam dwie córki w młodym wieku. We wsi zrobiło się bardzo nerwowo, bo te sytuacje budzą w nas niepokój. Wszyscy do siebie mamy numery, założyliśmy też grupę na messengerze, jesteśmy w stałym kontakcie - podsumowuje Katarzyna.
Mieszkańcy wsi w nocy wezwali policję. - Funkcjonariusze przyjechali, ale okazało się, że nic nie zginęło i nie doszło do włamania. Do tej pory nikt z mieszkańców nie złożył oficjalnego zawiadomienia na policję. Oczywiście działamy prewencyjnie, zwiększyliśmy czujność funkcjonariuszy i zwracamy uwagę na dziwnie zachowujące się osoby - przekazał WP rzecznik Komendy Stołecznej Policji Robert Szumiata.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski