Kosmicznym pojazdem pod śmietnikowe wiaty. Co jedzą freeganie?
- Pani taka elegancka i ładnie ubrana i grzebie po śmietnikach? A ja się tego nie wstydzę, bo konsumpcjonizm jest zgubny dla planety - mówi Agnieszka Glegocińska z Gdańska. Od 14 lat prowadzi firmę kosmetyczną. Od pół roku jest freeganką.
03.06.2021 16:16
- W czerwcu ubiegłego roku nie spiął nam się budżet. Postanowiłam policzyć z ciekawości, ile wydaliśmy na jedzenie. Kiedy zobaczyłam kwotę 4200 zł, myślałam, że spadnę z krzesła - mówi Agnieszka. - Codzienne kawy na stacji benzynowej, zakupy z dziećmi, które pakowały do wózka wszystko, co wpadło im w ręce. Jednorazowo zostawialiśmy w sklepie 400-500 zł - przyznaje.
Razem z partnerem tworzą rodzinę patchworkową. Mieszkają z 11-letnim synem Agnieszki, w weekendy dojeżdżają do nich dzieci Tomka.
- Prawda jest taka, że duża część jedzenia lądowała w koszu. Często wychodziliśmy i jedliśmy na mieście, a kupionych produktów nie zdążyłam nawet przetworzyć. Postanowiłam zmienić nasze nawyki. Planuję zakupy z wyprzedzeniem, a do sklepu chodzimy przed przyjazdem dzieci - mówi.
"Kosmicznym pojazdem" pod śmietnikowe wiaty
Ograniczenie marnowania jedzenia to jedno, ale Agnieszka postanowiła pójść krok dalej.
- Zaczęłam obserwować na Instagramie dziewczynę, która opowiadała o freeganizmie. Pokazywała, jakie produkty wyciąga ze śmietnika. Zdziwiłam się, że są takiej jakości - opowiada.
Ponad miesiąc ogląda wiaty śmietnikowe przed sklepami, analizuje artykuły, zastanawia się. W końcu jedzie z Tomkiem na pierwszego "skipa".
- Podjeżdżamy pod śmietnik mercedesem GLB za 200 tys, który świeci jak statek kosmiczny. Grzebię w śmieciach, wychodzą pracownicy sklepu. Byli chyba tak zdziwieni, że nawet nie zdecydowali się nas przegonić - śmieje się Agnieszka.
Znajdują owoce, warzywa i kilka butelek płynu do płukania, który został wyrzucony tylko dlatego, że zerwała się etykieta łącząca je w dwupaki.
"Proszę czekać, aż się schowamy"
Freeganie często piszą, że wyganiają ich ochroniarze lub pracownicy.
- Nam się nigdy to nie zdarzyło. Czasem tylko proszą, żeby poczekać, aż się schowają, bo jako pracownicy nie mogą pozwolić nam na wyciąganie jedzenia ze śmietników - mówi Agnieszka.
Podobnego zdania jest Maja, która prowadzi jeden ze znanych gdańskich pubów.
- Raz tylko ktoś zwrócił uwagę, żeby nie podjeżdżać tak blisko samochodem. Poza tym wszyscy są mili i zdają sobie sprawę, że są ludzie, którzy nie zgadzają się na wyrzucanie ton jedzenia do śmieci - stwierdza.
Skipować zaczęła jesienią ubiegłego roku, co zbiegło się z zamknięciem gastronomii.
- Oszczędności na koncie topniały, zaczęłam się martwić, co dalej. Zobaczyłam na Facebooku wpis dziewczyny, która pokazała, ile jedzenia uratowała ze śmietnika. Postanowiłam sprawdzić, czy to możliwe - opowiada.
Przejrzeć zawartość śmietników pojechała z Anżeliką, współlokatorką, która pracuje w sopockiej straży miejskiej.
- W ogromnym kontenerze znalazłyśmy cukinie, kalafiory, brokuły, szpinak, paprykę, pomidory. Niemal wszystko w genialnej kondycji, na bananach były pojedyncze plamki. Byłam w szoku, myślałam, że ktoś się pomylił - opowiada.
Anżelika przyznaje, że jeszcze kilka dni temu jedna wizyta w warzywniaku kończyła się wydaniem stu złotych.
- Dziś nie musimy już tam chodzić, wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a przy okazji ratujemy coś, co najprawdopodobniej zgniłoby bez powodu w śmietniku. Nie byłyśmy przygotowane na takie ilości. To przerażające, że produkcja jest tak ogromna i często niepotrzebna - dodaje.
Kaki, karambola i eklerki
Maja: - Przy okazji skipowania spróbowałam owoców, na które wcześniej nigdy nie zwróciłabym uwagi. Znalazłyśmy kaki, karambole, mango, całe kosze borówek, ogromne dynie. Pakowałyśmy je do kartonów i dzieliłyśmy się ze znajomymi.
Agnieszka: - Którejś soboty pojechałam przed market i znalazłam cały karton ciast z terminem przydatności do poniedziałku. Były tam ptysie, serniki na zimno, drożdżówki, placek faszerowany owocami.
Tomek: - Albo śmietnik pełen mąki, bo komuś osunął się nóż do przecięcia folii. Cała partia ponacinana w niewidoczny na pierwszy rzut oka sposób.
Tony jedzenia przed świętami
Agnieszka przyznaje, że najwięcej żywności znajduje przy okazji różnych świąt. Tak też było przed Wielkanocą, kiedy w śmietniku wylądowało między innymi 10 kartonów bananów.
- Pomyśleliśmy, że nie może tak być, przecież ktoś na pewno chętnie z tego skorzysta. Dogadaliśmy się z gdańskim sklepem Bimbeer, żeby wystawić to za darmo - mówi.
- Napakowaliśmy wtedy całe auto rzeczy, bo wiedzieliśmy, że wieziemy to dla kogoś, kto może tego potrzebować. Policzyliśmy później, na jaką kwotę opiewają nasze "zakupy ze śmietnika". Wyszło nam około 2500 zł - dodaje Tomek.
- Rozeszło się w kilka chwil, ludzie dziękowali później, że mieli w te święta co jeść - mówi Agnieszka.
Storczyki odżywają w słońcu
O pomyśle ratowania jedzenia Agnieszka opowiedziała synowi.
- Uświadomiliśmy mu, na czym polega konsumpcjonizm i dlaczego freeganizm nie jest czymś złym. Czasem przed zakupami po prostu najpierw sprawdzamy, czy możemy coś uratować ze śmietnika - tłumaczy.
Agnieszka przyznaje, że największe wrażenie na synu zrobił skip tuż po Walentynkach. Znaleźli wtedy duże kwiaty w doniczkach i sześć lekko "zmęczonych" storczyków.
- Widział, jak te kwiaty stały na parapecie i odżywały każdego dnia. Był tak zachwycony, że aż robił im zdjęcia - przyznaje.
Przeglądania zawartości śmietników się nie wstydzi.
- Konsumpcjonizm tak mocno dominuje w naszym życiu, że nawet nie zwracamy uwagi, jak zgubne jest to dla planety, środowiska i tego, jaki świat zostawimy naszym dzieciom. Freeganizm ma dla nas całe plusy, a na jedzenie wydajemy teraz 1700 zł - mówi Agnieszka.
Ile pieniędzy wyrzucasz do śmieci?
Zgodnie z szacunkami Boston Consulting Group, każdego roku w Unii Europejskiej marnuje się 88 mln ton żywności. To aż 173 kg na osobę. Polska należy w tym rankingu do niechlubnej czołówki - przeciętnie w naszym śmietniku ląduje aż 247 kg jedzenia.
Wyrzucanie żywności to jedno, ale ważne są także związane z nim zanieczyszczenie środowiska i degradacja zasobów naturalnych. Każde opakowanie po śmietanie, majonezie - czymkolwiek, czego pozbywamy się z lodówki, to również marnowane wody i przyczynianie się do produkcji ton odpadów.
ONZ wśród najważniejszych celów rozwojowych do 2030 roku wymieniło zmniejszenie o połowę skali marnotrawstwa żywności.