Kosmici z Nowego Sącza

Nic właściwie nie wskazuje na to, że szykuje się tutaj niespotykana inwestycja. Góry na horyzoncie sugerują raczej, że wjeżdżamy w przedsionek turystycznego raju. Galicyjskie kamienice i rynek, micha pierogów w gustownej knajpie, góralska, szorstka życzliwość mieszkańców. To wszystko, za czym tęsknią turyści z wielkomiejskich dżungli, zmęczeni nowoczesną prędkością życia.

Kosmici z Nowego Sącza
Źródło zdjęć: © Gość Niedzielny

02.04.2007 | aktual.: 02.04.2007 18:31

Nie wszyscy w mieście wiedzą, co się święci. – Miasteczko multimedialne? Nie, nie wiem o niczym – mówi pani Helena. Podpowiadam, że to środowisko Wyższej Szkoły Biznesu jest zamieszane w sprawę. – Aaa, to od Pawłowskiego? – staruszka czuje się już pewniej, kiedy kojarzy to z rektorem uczelni. – No, jest o tym coraz głośniej – Michał właśnie wrócił z Wielkiej Brytanii, ale jest lepiej zorientowany. – Myślę, że to duża szansa dla naszego miasta – dodaje. Jeśli się uda, Dolina Krzemowa będzie niewystarczającym porównaniem.

Kinga Pawłowska i Sebastian Filek, jedni z głównych dowodzących projektem, mówią, że Miasteczko będzie nastawione na multimedia, ale nie będzie to „polskie Hollywood”, jak donosiła prasa. Jednym z obszarów, którym chcą się zająć, ma być tzw. postprodukcja filmowa, składanie materiałów. W grę wchodzą małe produkcje, reklamy, a nie kręcenie filmów. Chcą przy tym wykorzystywać najnowocześniejsze techniki komputerowe i animacyjne. – W tej branży chcemy otwierać się na świat, myśleć globalnie, tworzyć centrum światowe – Sebastian Filek rysuje mapę swoich ambicji. Chcą też opracowywać różne gry komputerowe, ale obszar zainteresowań nie jest zamknięty. Trudno właściwie nazwać to firmą lub nawet zespołem przedsiębiorstw. Autorzy projektu przyznają, że trwają konsultacje z prawnikami, które mają wypracować nazwę odpowiadającą przedsięwzięciu. – Jeśli będziemy mieli jakiś projekt, zorganizujemy pod niego ludzi. Nie muszą nawet przebywać fizycznie w Sączu, wiele zleceń można wykonywać za pomocą Internetu – Kinga i
Sebastian mówią o tym, jakby to widzieli. – Nikt czegoś takiego jeszcze nie robił. Są wprawdzie parki technologiczne, ale nasz pomysł to coś więcej – twierdzą.

Problem w określeniu tego kosmicznego pomysłu polega na tym, że przyzwyczajeni jesteśmy do mówienia o konkretnych produktach, o czymś namacalnym. Tutaj natomiast, oprócz konkretnych produkcji rozrywkowych, komputerowych itd., mamy do czynienia z projektem, który ma przecierać ścieżki i wytyczać nowe trendy. Tak jak Internet zrewolucjonizował społeczeństwa, tak Miasteczko Multimedialne ma wypracowywać takie technologie i możliwości, o jakich jeszcze dzisiaj nie śnimy. Rektor WSB Krzysztof Pawłowski najchętniej porównuje to do Doliny Krzemowej w USA. – To miejsce styku między uniwersytetem a biznesem, gdzie setki firm pośredniczą między nauką a gospodarką – mówi z iskrą w oczach. – Trzeba tylko mieć genialne pomysły. One same się przebijają. Chcemy tu stworzyć tygiel i magnes, który będzie łapał najlepsze projekty. To ma być otwarte na zewnątrz, żeby wsysać wszystko, co najlepsze.

Wszystko brzmi trochę jak projekt z innej planety. Na młodych ambitnych niektórzy patrzą też jak na kosmitów. Na ten kosmiczny pomysł udało się już jednak uzyskać 30 mln euro ze środków publicznych (cały projekt ma kosztować 126 mln euro). Do lipca chcą wystartować. Za cztery lata przewidują zakończenie prac związanych z infrastrukturą i prowadzenie już konkretnych projektów. Od 2014 roku przewidują samofinansowanie. Rektor Pawłowski nie bierze pod uwagę porażki. Wyższa Szkoła Biznesu także wydawała się na początku nierealna. Wylęgarnia pomysłów

Na schodach Wyższej Szkoły Biznesu – Saint Louis University trzech studentów odpoczywa między zajęciami. Dwóch cudzoziemców i Polak. Nie jest to odzwierciedlenie rzeczywistych proporcji, choć docelowo tak ma wyglądać uczelnia w Nowym Sączu. Yigitan z Turcji i Maurizio z Włoch są zadowoleni ze studiów. Zdobyte doświadczenie chcą wykorzystać w swoich krajach. Studenci i absolwenci czują się mocno związani ze szkołą. To jest klucz do zrozumienia sukcesu szkoły, która zaczynała z budżetem zaledwie 2 tysięcy dolarów. To również sprawiło, że takie szalone pomysły rodzą się na galicyjskiej prowincji.

– Projekt Miasteczka Multimedialnego powstał dlatego, że od pierwszego momentu wiązaliśmy emocjonalnie studentów ze szkołą. I to teraz przynosi efekty – mówi rektor Pawłowski. Dla przykładu podaje niedawną kampanię reklamową uczelni w telewizji, przygotowaną przez absolwentów. Poziom był profesjonalny, ale koszty – 20-krotnie niższe od innych takich reklam. – To jest ta wartość, której mi wszyscy zazdroszczą: budowaliśmy szkołę nie dla profesorów, ale dla studentów – zapewnia Pawłowski.

Mówi o sobie, że lubi budować instytucje. W latach polskiego przełomu zasiadał w ławach senatorskich, był pierwszym prezesem sądeckiego oddziału KIK. W czasie jednego wyjazdu do Niemiec poznał prywatną uczelnię, gdzie targi pracy odbywają się w odwrotnym kierunku: to firmy przekonują studentów, że warto u nich pracować. – I wtedy powiedziałem sobie: zrobię tę szkołę u siebie – wspomina dzisiejszy rektor. – Nigdy wcześniej nie pracowałem na uczelni, dlatego nie wiedziałem, że to, co chcę zrobić, jest niemożliwe… I dlatego to zrobiłem – rzuca ze śmiechem. Dzisiaj szkoła już znana jest nie tylko w Polsce.

Bez kompleksów

Zrodzenie się pomysłu Miasteczka Multimedialnego ma już swoją legendę. W styczniu 2006 roku na krześle, na którym siedzę, słuchając opowieści rektora Pawłowskiego, siedział prezes Optimusa, firmy, która właśnie wyniosła składanie komputerów poza Nowy Sącz. Wyniosła więc markę, kojarzoną jednoznacznie z miastem. Strata była duża i Pawłowski spodziewał się, że prezes przychodzi z propozycją jakiejś rekompensaty. – Po 4 minutach rozmowy odwołałem wszystkie spotkania. Prezes zaoferował mi, żebyśmy wspólnie zbudowali ośrodek naukowo-wdrożeniowy – mówi Pawłowski. – Nagle zobaczyłem Dolinę Krzemową, najlepsze uniwersytety świata.

Później zaczęły się schodki z powodu kłopotów Optimusa. Jednak w połowie ubiegłego roku doszło do konferencji, na którą zaproszono 60 najwybitniejszych absolwentów WSB-SLU. Po tym spotkaniu córka Pawłowskiego, Kinga, przyszła z wiadomością, że kilka osób zaproponowało utworzenie Miasteczka Multimedialnego. – Jedyną moją zasługą było to, że zamiast pytać, ile wypili i czy nie oszaleli, pomyślałem: genialne! – mówi rektor. Młodzi szaleni pomysłodawcy, zamiast patrzeć z kompleksami na Zachód, sami biorą się za pchanie świata do przodu.

Jacek Dziedzina

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)