Kościoła nie stać na kolejne błędy
"Chcemy przeprosić za wszystkie akty profanacji dokonanej wobec krzyża" - te słowa, napisane przez metropolitę warszawskiego Kazimierza Nycza, usłyszeli wszyscy warszawiacy biorący udział w niedzielnej mszy. W ten sposób Kościół pośrednio przyznał się do tego, że nie umiał zapobiec eskalacji wydarzeń przed Pałacem Prezydenckim, w których centrum znalazł się krzyż - czytamy w dzienniku "Polska".
Kościół w Polsce zawsze był instytucją, której Polacy najbardziej ufali, darzyli najwyższym respektem. Jednak ostatnie wydarzenia sprawiły, że Kościół znalazł się w trudnej sytuacji. Jeszcze nigdy w takiej nie był - spada na niego fala krytyki i brakuje mu argumentów na swoją obronę.
Zaczęło się od kontrowersyjnej decyzji kardynała Stanisława Dziwisza o pochowaniu Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki na Wawelu. Kościół źle wypadł, nie umiejąc zająć jednoznacznego stanowiska w kwestii krzyża przed Pałacem Prezydenckim.
Wcześniej oczywiście też bywało, że Kościół był krytykowany, ale teraz wyjątkowe jest to, że ta krytyka odbywa się głośno. Do tej pory bowiem rzadko kiedy udawało się skłonić hierarchów kościelnych do rozmów o ich roli w kraju.
Według prof. Andrzeja Rycharda, socjologa z PAN, opinia publiczna poczuła się ośmielona do stawiania pytania o miejsce Kościoła w życiu publicznym. Ale zauważa też, że mimo spadku notowań Kościoła, to jego rola jest cały czas szalenie istotna. Mimo ostrej krytyki ponad połowa Polaków ocenia Kościół pozytywnie. Także należy się spodziewać, że w najbliższych wyborach większość polityków znów będzie zabiegać o przychylność duchownych, a nie z nimi walczyć.