"Kościół przegrał wybory, ale nie należy mu o tym mówić"
Zarówno Komorowski, jak i Kaczyński szukali w kampanii prezydenckiej poparcia Kościoła. Dlaczego zatem Kościół związał się w tej kampanii z PiS - zadaje pytanie Cezary Michalski w tygodniku "Newsweek". Tym, co od początku zbliżyło część Kościoła do Kaczyńskiego, było przeżywanie katastrofy smoleńskiej jako wydarzenia mającego szczególny sens.
Co w sytuacji, gdy Kościół jawnie poparł Jarosława Kaczyńskiego, powinna zrobić Platforma Obywatelska? Jak najszybciej uchwalić ustawę o in vitro, jednocześnie "uśmiechając się do biskupów, pijąc z nimi wódkę" - czytamy w magazynie "Newsweek".
Dlaczego część hierarchów i księży Kościoła katolickiego tak jawnie poparła Jarosława Kaczyńskiego w wyścigu do prezydenckiego fotela? Cezary Michalski twierdzi, że jedną z przyczyn była tragedia smoleńska. Jej przeżywanie miało być wydarzeniem mającym szczególny sens, zawieszającym i rozliczającym "wszelką świecką codzienność". Na potwierdzenie tego autor przytacza niesławne wypowiedzi księży, którzy m.in. porównywali Komorowskiego do szatana albo zarzucali "libertynom", że chcą posprzątać pamięć o Katyniu.
Autor przypomina, że o ile część hierarchów jawnie popierała Kaczyńskiego, tak prawie nie pojawiały się głosy kościelnych dostojników opowiadających się za Bronisławem Komorowskim. Nawet kojarzeni z bardziej liberalnym skrzydłem Kościoła arcybiskupi Józef Życiński i Tadeusz Gocłowski jedynie wzywali księży do nieangażowania się w politykę. Inni dostojnicy nie mieli oporów, aby popierać Kaczyńskiego - "wyraźnie antyplatformerskie emocje" mieli okazywać m.in. abp Józef Michalik, abp Leszek Sławoj Głódź i bp Kazimierz Ryczan, który mówił o "nowej walce o duszę Narodu, którą zatruwają polskojęzyczne media".
Zdaniem Michalskiego, Kościół po raz pierwszy od dawna poczuł się zagrożony marginalizacją. Hierarchowie, obawiając się wizji silnego świeckiego państwa, mieli poprzeć PiS "instynktownie albo świadomie".
