Koronawirus z Chin. Aż 9 tys. pracowników szpitali w Hongkongu grozi odejściem od łóżek pacjentów
Koronawirus z Chin zbiera śmiertelne żniwo. Do sobotniego popołudnia potwierdzono już 259 zgonów, ponad 12 tys. osób jest zakażonych. Teraz światowy problem może wejść na wyższy poziom - związki zawodowe pracowników szpitali w Hongkongu zapowiedziały na podziałek strajk generalny.
Statystyka dla rządzących Hongkongiem jest bezlitosna - w sobotę ponad 3 tysiące członków nowego związku zawodowego pracowników medycznych zagłosowało za "strajkiem generalnym" w służbie zdrowia. Tylko 10 osób było przeciw, 23 wstrzymało się od głosu - donosi "South China Morning Post". Według związkowców władze nie zapewniają należytych środków ostrożności związanych z epidemią śmiercionośnego koronawirusa.
- Rząd odmówił zamknięcia wszystkich granic, by zablokować spodziewane zakażenia przedostające się z Chin kontynentalnych, nasze szpitale publiczne sobie z tym nie poradzą - mówiła w sobotę szefowa związku Winnie Yu, cytowana przez stację RTHK.
Przed poniedziałkowym protestem związkowcy chcą spotkać się z przedstawicielami pekińskich władz. Ci jednak nie odpowiadają na żaden apel z ich strony. Dodatkowo ponad 9 tys. pracowników medycznych podpisało petycję, w której obiecali dołączenie do potencjalnego strajku. Blisko 6 tys. sygnatariuszy to pielęgniarki, następne 700 osób to lekarze. Władze szpitali zapowiedziały, że "będą przyglądały się sytuacji".
Zobacz też: Najnowszy sondaż prezydencki. Andrzej Duda ma poważnego konkurenta
Związkowcy swoim protestem chcą wywrzeć presję na Carrie Lam, aby uszczelniła wszystkie przejścia graniczne. Jak na razie szefową administracji Hongkongu zdecydowała się na odcięcie byłej brytyjskiej kolonii jedynie 6 z 14 punktów kontroli granicznej z Chinami kontynentalnymi. Wstrzymano także ruch pociągów przez granicę oraz ograniczono liczbę innych połączeń.
Wydaje się jednak, że Carrie Lam nie przychyli się do postulatów związkowców. Podczas konferencji prasowej stwierdziła, że zamknięcie granic stoi w sprzeczności z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia. "WHO poprosiły rządy, aby nie podejmować żadnych kroków, które mogą potęgować dyskryminację" - przekazała Lam.
Zapowiedź związków zawodowych oraz odmowa przez lokalne władze spotkania może wywołać kolejny potencjalny konflikt w byłej brytyjskiej kolonii. Przypomnijmy, że w zeszłym roku przez kilkanaście tygodni w Hongkongu odbywały się masowe protest (największe od lat 90.). Mieszkańcy sprzeciwiali się propozycji kontrowersyjnego prawa zaproponowanego przez Carrie Lam.
Zgodnie z nowelizacją (od której odstąpiono na pewien czas - przyp. red.), każda osoba podejrzana o jakiekolwiek przestępstwo mogłaby być odesłana do Chin kontynentalnych. A tamtejszy system sprawiedliwości jest bezwzględny: dopuszcza stosowanie tortur, arbitralne przetrzymywania w areszcie czy wymuszanie zeznań.
Koronawirus z Chin. Ponad 12 tys. osób zarażonych "2019-nCoV"
W samym Hongkongu potwierdzono 13 przypadków zarażenia śmiertelnym koronawirusem. Epidemia wybuchła na początku grudnia zeszłego roku i od tego czasu w Azji południowo-wschodniej trwa walka z czasem. Do sobotniego popołudnia potwierdzono śmierć 259 osób. Zakażonych "2019-nCoV" jest ponad 12 tysięcy osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl