Koronawirus w Polsce. Tak rząd odpowiada na wniosek. "Informacja istnieje tylko w pamięci"

Niełatwo dowiedzieć się czegoś od obozu władzy, szczególnie jeśli chodzi o działania podczas epidemii koronawirusa. Sieć Obywatelska "Watchdog" przekazała Wirtualnej Polsce korespondencję, którą prowadziła z KPRM. W oficjalnym piśmie czytamy, że niektóre informacje "istnieją tylko w pamięci" przedstawiciela władzy, więc nie można ich udostępnić.

Koronawirus w Polsce. Tak rząd odpowiada na wniosek. "Informacja istnieje tylko w pamięci"
Źródło zdjęć: © Flickr
Piotr Barejka

17.05.2020 | aktual.: 17.05.2020 10:30

Sieć Obywatelska "Watchdog", w swoim wniosku, powołała się na wypowiedź Mateusza Morawieckiego w "Wiadomościach" TVP z połowy marca. Premier mówił wtedy, że przygotowania do epidemii koronawirusa zaczęły się "kilka miesięcy temu". - Nie wiemy, na czym polegały te przygotowania, a chcemy pokazać je opinii publicznej - napisała Agnieszka Zdanowicz ze stowarzyszenia. - Naszym zdaniem Prezes Rady Ministrów wypowiadając takie słowa, miał wiedzę, o jakie przygotowania chodzi - doprecyzowała.

W przekazanym Wirtualnej Polsce wniosku czytamy, że Sieć Obywatelska domagała się od premiera podania "daty dziennej, kiedy rozpoczęły się przygotowania" oraz "kto wydał wtedy polecenia, co one zawierały oraz do kogo zostały skierowane". Poza tym chciała dowiedzieć się, z kim premier spotykał się w sprawie przygotowań, o których mówił, czego dotyczyły te spotkania i jakie dokumenty podczas nich powstały. Pytała również o polecenia, jakie pomiędzy listopadem 2019 roku a marcem 2020 roku wydał premier.

KPRM twierdzi, że odpowiedź istnieje "tylko w pamięci"

Odpowiedź z Kancelarii Premiera zaskoczyła członków Sieci. Szef Centrum Informacyjnego Rządu Tomasz Matynia oznajmił, że KPRM "nie posiada wnioskowanych informacji", a do udostępniania informacji publicznej "zobowiązane są podmioty będące w posiadaniu wnioskowanych informacji". "Tym samym, organ nie dysponując daną informacją publiczną nie może jej udostępnić. Powyższe stanowisko potwierdza ugruntowane w tej kwestii orzecznictwo sądów administracyjnych" - oświadczył Matynia.

Jednak bardziej zastanawiający jest kolejny akapit. "Dopóki określona informacja istnieje tylko w pamięci przedstawiciela władzy publicznej, która nie została utrwalona w jakiejkolwiek formie, tak aby można było w sposób niebudzący wątpliwości odczytać jej treść, dopóty informacja taka nie ma waloru informacji publicznej. Wniosek o udostępnienie informacji publicznej nie może zmierzać do wytworzenia informacji na potrzeby takiego wniosku, w tym także wyrażenia opinii" - czytamy.

- Argument taki, że jeżeli informacja jest tylko w pamięci urzędnika, zdawałoby się, że jest argumentem słusznym. Nie ma żadnych dokumentów, które można udostępnić - zauważa w rozmowie z WP profesor Marek Chmaj. - Problem w tym, że trudno a priori zakładać, że tych dokumentów rzeczywiście nie ma - dodaje.

Informacja publiczna? Nie w czasach koronawirusa

Wirtualna Polska również próbowała uzyskać od państwowcyh spółek informacje na podstawie prawa dostępu do informacji publicznej. Wysłaliśmy do PWPW, Poczty Polskiej i Ministerstwa Aktywów Państwowych pytania o to, ile kart wyborczych wydrukowano na wybory 10 maja i jaki był koszt ich produkcji. Każda z instytucji miała swoje wytłumaczenie i żadna nie podała konkretnych danych.

PWPW powołała się na tarczę antykryzysową, która stanowi, jak tłumaczyła spółka, że w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii bieg terminów procesowych i sądowych "nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zwieszeniu na ten okres". - To nie jest ani procesowe, ani sądowe - ocenia profesor Chmaj. - Dostęp do informacji jest dostępem, który przysługuje zarówno na podstawie konstytucji jak i ustawy, więc powoływanie się na tarczę antykryzysową nie ma sensu - dodaje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (740)