Koronawirus w Polsce. Rząd zaostrza kwarantannę. "Kontrole jak w stanie wojennym"
Koronawirus w Polsce wymusił na władzach zaostrzenie kwarantanny. Pod groźbą grzywny nie można wychodzić z domu bez ważnego powodu, co będzie weryfikować policja. - Kontrole będą przypominać te z okresu stanu wojennego - mówi mecenas Zofia Gajewska.
Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski ogłosili zaostrzenie warunków kwarantanny obowiązującej w związku z epidemią koronawirusa. Nowe przepisy wejdą w życie na mocy rozporządzenia, które obowiązywać będzie od chwili publikacji do 11 kwietnia.
Wydawanie takich rozporządzeń umożliwia ministrowi ustawa z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. W ten sposób określa on metody zapobiegania zakażeniu lub chorobie zakaźnej. Co oznacza to dla nas w praktyce?
- Przede wszystkim ograniczenia w przemieszczaniu się osób - komentuje dla Wirtualnej Polski Zofia Gajewska, adwokat z Kancelarii Dubois i Wspólnicy. Przemieszczać się będzie można tylko w grupie do dwóch osób, co jednak nie dotyczy rodzin. Od zakazu przewidzianych zostało kilka wyjątków dotyczących m.in. dojazdu do pracy czy załatwiania codziennych niezbędnych potrzeb - chodzi tu przede wszystkim o zakupy jedzenia czy lekarstw.
Koronawirus w Polsce. Rząd zaostrza kwarantannę. "Kontrole jak w stanie wojennym"
Minister zdrowia zakazał wszelkich zgromadzeń, imprez, także rodzinnych, z wyjątkiem pogrzebów czy zebrań. Podczas mszy w kościele może uczestniczyć maksymalnie pięć osób z wyłączeniem odprawiającego nabożeństwo księdza. Za niezastosowanie się do wprowadzonych zakazów przemieszczania się grozi kara grzywny do 5 tys. zł.
Zobacz też: Bieganie w kwarantannie. Hiszpańska policja w akcji
- W praktyce będzie to prawdopodobnie wyglądać w ten sposób, że policjanci patrolujący ulice będą zatrzymywać znajdujące się tam osoby i ustalać w jakim celu wyszły z domu. Jeśli ktoś powie, że idzie do pracy, policjanci będą sprawdzać, co to za zakład pracy, czy faktycznie dana osoba jest w tym miejscu niezbędna, a nie ma np. zleconej przez pracodawcę pracy zdalnej w domu - tłumaczy Gajewska.
Jej zdaniem nadzór nad przestrzeganiem wprowadzonych zakazów będzie przypominał kontrole, na jakie wieczorem można było natknąć się w okresie stanu wojennego. - Jeśli patrol policji uzna wyjaśnienie osoby przebywającej na ulicy za niewystarczające lub nieprawdziwe, konsekwencją będzie wszczęcie odnośnego postępowania karnego przeciwko takiej osobie, a finalnie sprawa trafi do sądu - dodaje prawniczka.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl