Koronawirus w Polsce. Diagności alarmują w sprawie testowania nauczycieli
Ministerstwo Zdrowia planuje pulować próbki pobrane od nauczycieli w ramach testów na koronawirusa. Oznacza to, że próbki będą łączone i dopiero w przypadku pozytywnego wyniku zbiorczej próbki, przeprowadzone zostaną badania indywidualne.
10.02.2021 13:19
7 lutego zaczęła się druga tura masowego testowania nauczycieli klas I-III na obecność koronawirusa. Chęć poddania się badaniu zgłosiło 32 tysiące nauczycieli z całej Polski. W poprzedniej turze testów pobranych zostało ponad 130 tys. próbek do badań indywidualnych, jednak tym razem Ministerstwo Zdrowia planuje pulowanie, czyli łączenie pobranych próbek. Jeśli zbiorcza próbka da wynik pozytywny, to dopiero wówczas przeprowadzone zostaną badania indywidualne.
Koronawirus w Polsce. WHO dopuszcza pulowanie, ale w mniejszym zakresie
W ocenie WHO pulowanie jest dopuszczalną metodą badania dużych grup ludzi pod kątem koronawirusa, kiedy konieczne jest szybkie przeprowadzenie całego procesu. W metodzie tej łączy się jednak od 3 do 5 próbek, tymczasem MZ chcę tworzyć próbki zbiorcze z 10 pobranych od nauczycieli wymazów. Według diagnostów, jest to niedopuszczalne.
Problemem jest trudność w uzyskaniu realnego wyniku testów. Jeśli wśród 10 pobranych próbek tylko jedna, będzie zainfekowana koronawirusem, to badanie może nie wykazać zakażenia. Przeciwko metodzie pulowania w takiej formie opowiedział się działający przy resorcie zdrowia zespół ds. laboratoriów COVID-19 oraz Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych. "Wbrew stanowczemu Stanowisku KRDL z dnia 1 lutego br. oraz opinii Konsultanta Krajowego ds. Epidemiologii Ministerstwo Zdrowia zamierza uznać pulowanie za równorzędną metodę diagnostyczną" - czytamy w komunikacie na stronach KIDL.
Reakcja Związku Nauczycielstwa Polskiego na informacje o stosowaniu metody pulowania jest bardzo krytyczna. Przedstawiciele ZNP zwracają uwagę, że po informacji o tańszych szczepionkach dla nauczycieli pojawia się informacja o wadliwej metodzie testowania tej grupy zawodowej, co jeszcze budzi coraz większą frustrację.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"