Koronawirus w Polsce. Czeka nas druga fala epidemii? Eksperci nie wątpią
Stabilizacja, którą mamy w tej chwili, potrwa do początku drugiej fali epidemii. Eksperci są przekonani, że jest ona nieunikniona. I może zacząć się już w październiku. Pozostaje jednak pytanie, czy będzie silniejsza niż pierwsza.
Niektórzy eksperci mówią, że sytuacja w Polsce nie jest zła, ale nie jest również tak dobra, jak powinna być, ponieważ nowych przypadków wciąż jest za dużo. Jednak jak sytuacja może wyglądać za kilka, a nawet kilkanaście tygodni? To w swoich badaniach prognozują eksperci firmy ExMetrix.
- W tej chwili mamy stabilizację, która powinna trwać mniej więcej do połowy września. Liczba zakażeń może delikatnie maleć, ale niekoniecznie będzie to bardzo wyraźny spadek - zauważa w rozmowie z WP Ryszard Łukoś, główny analityk firmy.
Ekspert zwraca uwagę, że na przestrzeni ostatnich tygodni zmienił się charakter ognisk epidemii, co jest istotne w prognozowaniu rozwoju epidemii. - Najpierw mieliśmy ogniska, powiedzmy, stacjonarne, czyli kopalnie, zakłady pracy i domy pomocy społecznej. Teraz dochodzi do tego kwestia różnych uroczystości, wesel i pogrzebów, na których obostrzenia zostały zluzowane - stwierdza.
Zobacz też: Koronawirus w Polsce. Łukasz Szumowski mówi o drugiej fali epidemii. "Powołaliśmy zespół. Opracuje strategię"
Podkreśla, że właśnie te ogniska są w tej chwili głównym źródłem zakażeń. A niedługo mogą pojawić się kolejne. - Wiemy, że na początku września dzieci mają iść do szkół, potem zaczyna się sezon grypowy, który swoje maksimum osiąga w lutym - mówi. - Robiliśmy przymiarki, jak może wyglądać druga fala. Wszyscy są zgodni, że ona będzie - dodaje.
- Pewne przejawy drugiej fali można już dostrzec u naszych sąsiadów, w Czechach czy na Słowacji, gdzie rośnie liczba zakażeń. Jeżeli chodzi o kwestię jej wysokości w Polsce, to z naszych obliczeń wynika, że powinna być porównywalna z tą, którą mieliśmy do tej pory - wyjaśnia.
Ekspert zauważa kilka czynników, które jego zdaniem sprawią, że druga fala nie będzie gorsza od pierwszej. Wśród najważniejszych są wprowadzone obostrzenia, które mogą ograniczyć również liczbę przypadków zwykłej grypy. - Spodziewamy się tego, że jeżeli będzie zwiększała się liczba zachorowań, to będziemy wracać do niektórych restrykcji - dodaje analityk.
- Liczba zachorowań podczas drugiej fali nie powinna przekraczać 500 na dobę. Sam jej kształt, jeśli chodzi o przebieg czasowy, najprawdopodobniej będzie pokrywał się z sezonem grypowym, czyli będzie trwać od października do lutego, potem powoli zacznie spadać - podsumowuje.
Jednak zdaniem wirusologa profesora Włodzimierza Guta nie da się przewidzieć dokładnej daty, kiedy mogłaby zacząć się druga fala epidemii. - Jeżeli chodzi o świat, to pandemia cały czas idzie falami. Najpierw były Chiny, potem Stany Zjednoczone, a teraz Brazylia i Indie - mówi.
- Nie wiadomo, co będzie na jesieni. Może się okazać, że będzie kolejny wirus. Natomiast wzrosty zachorowań zawdzięcza się z reguły ludziom, którzy myślą, że epidemia się skończyła i teraz wszystko wolno - podsumowuje.